Kto miał przywrócić "Blaugranę" na szczyt, jeśli nie Xavi, który jako piłkarz wygrał z nią praktycznie wszystko, co było możliwe? W 2021 roku Joan Laporta nie miał wątpliwości, że właśnie legenda klubu jest idealnym kandydatem na trenera, dlatego robił wszystko, by sprowadzić Hiszpana z Kataru.
Tak naprawdę FC Barcelona to pierwsze poważne wyzwanie Xaviego w roli szkoleniowca. Już w poprzednim sezonie nie brakowało sygnałów ostrzegawczych. Kibice puścili jednak w niepamięć brak awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, bowiem później jego podopieczni zdetronizowali Real Madryt w La Lidze.
Zdobycie mistrzostwa Hiszpanii miało być początkiem nowej, złotej ery w stolicy Katalonii. Z każdym kolejnym tygodniem okazywało się, że drużyna zamiast się rozwijać, coraz mocniej się uwstecznia. Regres można było zauważyć pod wieloma względami.
Laporta wychodził z siebie po styczniowych meczach, lecz wypowiadając się publicznie chciał sprawiać odmienne wrażenie. Jego FC Barcelona zebrała łomot w finale Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt (1:4) i w fatalnym stylu zakończyła swój udział w Pucharze Króla (2:4 po dogrywce z Athletikiem Bilbao).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale słodziak! Skradł serce piłkarza Legii
W rozgrywkach ligowych drużyna z trudem ciułała punkty, chociaż w tabeli pozwoliła odjechać Realowi i Gironie. Nawet kiedy wygrywała, za każdym razem wynik wisiał na włosku. Mając w pamięci wcześniejsze rozstrzygnięcia, można było się spodziewać, że pełny zwrotów akcji mecz z Villarrealem zakończy się niekorzystnie dla FC Barcelony.
Tym razem Robert Lewandowski i spółka przeszli jednak samych siebie. FC Barcelona zniwelowała dwubramkową stratę, przez moment była nawet na prowadzeniu 3:2, żeby ostatecznie przegrać 3:5 po trafieniach w 9. i 12. minucie doliczonego czasu.
Wyniki FC Barcelony dobrze odzwierciedla nagły zjazd formy Roberta Lewandowskiego. W poprzednich rozgrywkach Polak był najskuteczniejszym piłkarzem i poprowadził kolegów do tytułu, zaś po letniej przerwie był cieniem samego siebie. Snajper ma najgorsze statystyki od lat. W ostatnich dwóch spotkaniach jedynie przypadek sprawił, że zaliczył trafienie oraz asystę.
Xavi najzwyczajniej nie potrafi wykorzystać potencjału swoich zawodników. Kolejnym przykładem jest Joao Cancelo. Portugalczyk przychodził do klubu z łatką czołowego obrońcy w w Europie, zaliczył obiecujący start, tymczasem po styczniowych występach był - obok Lewandowskiego - jednym z najbardziej krytykowanych zawodników Barcelony.
Po kolejnych niepowodzeniach w tym sezonie, Xavi miał wyuczoną na pamięć wymówkę. Mówił o błędach sędziowskich bądź długiej liście piłkarzy niezdolnych do gry. Nie można mu odmówić, że ogromnym ciosem była absencja Marca-Andre ter Stegena.
Gdy Inaki Pena awaryjnie zastępował Niemca między słupkami, obrońcy Barcelony wyglądali jak dzieci we mgle. Ter Stegen stracił 15 goli w 17 rozegranych spotkaniach. Pena zdążył rozegrać dwa mecze mniej i aż 29 razy wyciągał piłkę z siatki.
Sobotnie starcie dobitnie pokazało, że zespół Xaviego stracił tożsamość i resztki charakteru. W ciągu 13 dni FC Barcelona rozegrała trzy istotne mecze i w każdym z nich straciła co najmniej cztery gole. Statystyk "MisterChip" przypomniał, że ostatni raz utytułowany klub doświadczył podobnej sytuacji 94 lata temu.
Xavi wciąż ma nadzieję, że wytrzyma na ławce trenerskiej do końca rozgrywek i na konferencji prasowej zapowiedział odejście po 30 czerwca. Decyzja należy do zarządu. Barcelony najzwyczajniej nie stać, by spisać resztę sezonu na straty.
Jak podał Gerard Romero, dyrektor sportowy Deco od kilku tygodni pozostaje w kontakcie z potencjalnymi następcami Xaviego. To żadna tajemnica, że wśród kandydatów do przejęcia prestiżowego stanowiska wymieniani byli Thiago Motta i Rafael Marquez.
Teraz - przed 1/8 finału Ligi Mistrzów i kluczową fazą sezonu La Ligi - kierownictwo klubu z Laportą na czele musi zadać sobie dwa pytania. Czy Xavi jest w stanie wykrzesać jeszcze cokolwiek z tej drużyny? I czy zatrudnienie kolejnego trenera na dorobku pokroju Motty lub Marqueza nie zostałoby uznane za gaszenie pożaru benzyną?
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Media: jest decyzja ws. trenera Barcelony
Robert Lewandowski wciąż daleko w tyle. Oto klasyfikacja strzelców La Liga