- W Poznaniu nie mieliśmy wielkich szans na dobry wynik, bo graliśmy słabo. W zasadzie ograniczaliśmy się tylko do kontrataków. W drugiej połowie wypracowaliśmy wprawdzie kilka sytuacji, jak choćby strzały w słupek i poprzeczkę, ale każdy kto oglądał zawody, widział, że nasza postawa nie była zbyt przekonująca. Przy nie najlepszej dyspozycji nie byliśmy w stanie wywalczyć jakiejkolwiek zdobyczy, zwłaszcza że Warta to solidny zespół - ocenił Przemysław Żmuda.
W rundzie jesiennej obecnego sezonu podopieczni Mirosława Kosowskiego zdobyli zaledwie 10 punktów. Dlaczego ich dorobek jest tak skromny? - Nie chcę szukać usprawiedliwień, ale warto pamiętać, że latem przygotowywaliśmy się do występów w II lidze. Tymczasem ze względu na zawirowania licencyjne dość niespodziewanie przywrócono nas na zaplecze ekstraklasy i przystąpiliśmy do tych rozgrywek niemal z marszu. To musiało odbić się na wynikach. Teraz czeka nas długa przerwa, podczas której powinno dojść do zmian w drużynie. Ostatnie pół roku pokazało, że przy obecnym stanie personalnym wywalczenie utrzymania może być dla nas nieosiągalne - dodał 24-letni pomocnik, który w minionej rundzie był podstawowym graczem Motoru. Wystąpił w osiemnastu spotkaniach i za każdym razem wychodził na boisko w pierwszym składzie.
Nie jest tajemnicą, że sytuacja organizacyjna klubu z Lublina jest daleka od ideału. Dla Żmudy nie stanowi to jednak większego problemu. - Nie sądzę, by akurat te kwestie znacząco przeszkodziły nam w osiąganiu dobrych rezultatów. Borykamy się z kłopotami nie od dziś. Jesteśmy zdołowani już od dwóch lat, przyzwyczailiśmy się do warunków, jakie panują w Motorze i raczej się nimi nie przejmujemy. Wiosną będziemy musieli odrobić sporo punktów, ale jestem przekonany, że wciąż mamy szansę na uniknięcie spadku - zakończył młody piłkarz.
Do strefy niezagrożonej degradacją drużyna Mirosława Kosowskiego traci obecnie aż 10 oczek.