Rumunia jak Polska

Średniej klasy reprezentacja europejska z aspiracjami, brak awansu na Mistrzostwa Świata w RPA, seria kompromitacji, zmiana selekcjonera w trakcie eliminacji, przedostatnie miejsce w niezbyt mocnej grupie. Brzmi znajomo? Jak najbardziej, choć tym razem nie o reprezentacji Polski mowa. Podobną wpadkę w kwalifikacjach na afrykański mundial zaliczyli Rumuni. Obie drużyny zmierzą się ze sobą w sobotę w meczu towarzyskim w Warszawie.

Przesadny optymizm, jaki panował w Polsce po losowaniu grup eliminacyjnych, był częściowo uzasadniony. Będąca w kryzysie reprezentacja Czech oraz Słowacja, Słowenia, Irlandia Północna i San Marino były rywalami reprezentacji Polski. Tę historię jednak znają już wszyscy. Powodów do narzekania po losowaniu nie mieli także Rumuni. Choć los skojarzył ich z Francją oraz Serbią, to rywale klasy Austrii, Litwy czy Wysp Owczych, byli jak najbardziej słusznie uznawani za słabszych od zespołu Razvana Lucescu.

Rumuńscy kibice srogo się jednak zawiedli. Podobnie jak Polska, Rumunia zajęła zaledwie przedostatnie miejsce w grupie, ulegając w końcowym rozrachunku właśnie Austriakom i Litwinom, wyprzedzając w tabeli jedynie Wyspy Owcze. Czarę goryczy przelała porażka w przedostatniej rundzie kwalifikacji. Wówczas to, Rumuni ulegli w Belgradzie Serbom 0:5. Zanim jednak to się stało, rumuński zespół fatalnie wystartował, kompromitując się na własnym boisku przegraną z Litwą 0:3.

Zresztą cztery dni później byli oni bliscy kolejnej kompromitacji. Dopiero w 59. minucie meczu z Wyspami Owczymi, zwycięstwo Rumunom zapewnił Razvan Cocis. Nadzieje na uratowanie eliminacji dawał jeszcze remis z Francją, jednak porażka z Serbią i Austrią jasno pokazały, że Rumunii w RPA zabraknie. Te wyniki kosztowały zresztą posadę trenera Viktora Piturkę. Wymęczona wygrana z Litwą, już pod wodzą Lucescu, oraz kolejny remis z Francją pozwalały zachować jeszcze cień szans na awans. Kolejna strata punktów z Austriakami ostatecznie pogrzebała nadzieje rumuńskich piłkarzy na wyjazd do Afryki.

Wspomniana już porażka z Serbią w Belgradzie, była jedną z największych klęsk w historii rumuńskiej piłki. Na zakończenie eliminacji, Rumunia ponownie ograła Wyspy Owcze, tym razem 3:1. Z zaledwie dwunastoma punktami i stratą aż dziewięciu punktów do miejsca barażowego, Rumuni zakończyli nieudane dla siebie eliminacje na przedostatnim miejscu w grupie. Teraz trenera Lucescu czeka okres budowy zespołu na kolejne eliminacje. Pierwszym rywalem, który sprawdzi jego podopiecznych będą właśnie biało-czerwoni.

Pojedynek dwóch ekip, które najbardziej rozczarowały w minionych eliminacjach, pokaże, przed którą reprezentacją dłuższa droga do zbudowania drużyny, która przywróci dotychczasową pozycję w Europie. W Warszawie zobaczymy prawie wszystkie gwiazdy rumuńskiej reprezentacji. Zabraknie jedynie snajpera włoskiej Fiorentiny Adriana Mutu. Nową twarzą kadry i zarazem wschodzącą gwiazdą, na którą należy zwrócić szczególną uwagę, jest Iulian Apostol. Lider drugiej linii Unirei Urziceni, rewelacji tegorocznej Ligi Mistrzów, zdążył już wywalczyć pewne miejsce w kadrze Lucescu.

Pojedynek z nowo tworzoną kadrą Franciszka Smudy, to doskonały ruch ze strony rumuńskiej federacji. W reprezentacji Polski piłkarze z pewnością będą chcieli pokazać się nowemu selekcjonerowi. Ambitna postawa rywala, doskonale obnaży wady reprezentacji Rumunii, bądź uwypukli ewentualne zalety zespołu Lucescu. Dla wielu doświadczonych piłkarzy, jak choćby Cristian Chivu, Razvan Cocis czy Razvan Rat, to kolejna szansa na udowodnienie swojej przydatności kadrze. Talenty, choć późno odkryte, jak wspomniany Apostol, czy też Gheorghe Bucur, tylko czekają na poważną szansę.

Źródło artykułu: