Na przełomie XX i XXI wieku Radosław Kałużny był jedną z ważniejszych postaci reprezentacji Polski. Pojechał m.in. na mistrzostwa świata w Korei i Japonii w 2002 roku, które były pierwszym wielkim turniejem dla polskiej piłki od 16 lat.
Kałużny ma także bardzo bogatą karierę klubową. Wraz z Wisłą Kraków dwukrotnie wywalczył mistrzostwo kraju. Później przeniósł się zagranicę, a jego klubami były m.in. Energie Cottbus, Bayer Leverkusen czy AEL Limassol. Swoją przygodę z piłką zakończył w 2010 roku w barwach Chrobrego Głogów.
Mimo dość bogatej kariery zarówno w klubie, jak i kadrze, gdzie zagrał w 41 meczach i strzelił 11 bramek, mógł osiągnąć więcej. Co stanęło temu na drodze?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
- Może nieco wyżej bym podskoczył, gdybym inaczej podchodził do sportu (...). Na taką siłownię patrzeć nie mogłem. Kwadrans spędzony w niej był dla mnie stratą czasu, mordęgą i karą. Kiedy starsi koledzy z drużyny kazali pić wódkę - piłem. Palić też się nauczyłem. Kładłem się spać o drugiej w nocy - przyznaje w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Zaznacza, że gdyby chodził chodził na siłownie to być może uniknąłby tylu kontuzji. Wśród swoich błędów wymienia także, że cieszył się z kontuzji, a wręcz je prowokował, by nie jechać zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji. Niewłaściwe było także picie alkoholu i palenie papierosów.
- Nie ma najmniejszej potrzeby, żeby biczować się za to, czego nie zrobiłem lub co mogłem zrobić lepiej. Z drugiej strony znałem znacznie bardziej ode mnie profesjonalnych chłopaków, którzy chodzili spać po dobranocce i poprzepadali. Ich kariery właściwie nie ruszyły z miejsca. W mojej ocenie z piłki wyciągnąłem maksa. Dokonałbym innych wyborów, jeśli chodzi o moje osobiste, życiowe sprawy - dodaje.
Czytaj więcej:
Zmierzymy się z dwoma gigantami. Polska poznała rywali w Lidze Narodów