W meczu Ruchu Chorzów z Legią Warszawa obie drużyny stworzyły sobie niewiele okazji do zdobycia gola. Więcej wykreowali ich Wojskowi, wykorzystali jedną i odnieśli skromną (1:0) wygraną.
Po spotkaniu trener wicemistrzów Polski Kosta Runjaić był zadowolony z cennego zwycięstwa. - Takiego meczu spodziewaliśmy się. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zespół gospodarzy gra z nowym trenerem, wiedzieliśmy jak ważny jest to dla nich mecz. Jestem szczęśliwy z powody wygranej, a także zachowania czystego konta. Mieliśmy okazje żeby szybciej zamknąć to spotkanie - stwierdził opiekun gości.
- To nie był nasz najlepszy mecz, ale teraz tego nie oczekiwałem. Walczyliśmy do końca o wygraną. Zmniejszyliśmy dystans, teraz rywale muszą odpowiedzieć. To będzie bardzo ciekawa część sezonu. Przed nami bardzo trudna druga część sezonu. Wiemy, czego potrzebujemy - powiedział Runjaić.
Bohaterem gości Marc Gual, autor jedynego trafienia w meczu. - Zmagał się z dużą presją. Kibice nie byli zadowoleni z jego gry. Musiał przestawić się na nasz styl gry. On ciężko pracuje, do tego musi dojść jeszcze głowa. Cieszę się, że tak wyszło - chwalił swojego podopiecznego Runjaić.
Trener Legii po raz pierwszy musiał w meczu ligowym radzić sobie bez wytransferowanych Bartosza Slisza i Ernesta Muciego, który został sprzedany do Besiktasu kilka godzin przed meczem. - Każdy z nas odczuł brak Slisza i Muciego. O odejściu Bartka wiedzieliśmy wcześniej, jeśli chodzi o Ernesta to wszystko szybko się potoczyło. Transfer był zaskakujący. To część biznesu, takie rzeczy będą się zdarzać. Musimy dostosować się do sytuacji - powiedział opiekun klubu z Warszawy.
- Nowi zawodnicy muszą brać odpowiedzialność. Mamy świadomość o atrakcyjnym profilu, którzy będą chcieli się rozwijać w nowym klubie. Wierzę w zespół, który mam i z tymi piłkarzami możemy wiele osiągnąć - podsumował.
Czytaj także:
Kluczowi piłkarze na dłużej w Ruchu Chorzów. Obaj przedłużyli kontrakty
Tyle w tym sezonie może zarobić mistrz Polski. Walka o ogromne pieniądze
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola