- Musimy zaprezentować europejski poziom - mówił trener Kosta Runjaić przed meczem.
Przekonywał też, że sztuczna murawa nie będzie stanowiła problemu. Ale słowa to jedno. Później wszystko weryfikuje boisko. I - niestety - mecz w Norwegii zaczął się dla Legii po prostu koszmarnie.
Molde wyszło na prowadzenie już w 12. minucie. Akcja rozpoczęta od własnego bramkarza, ale wszystko przyspieszyło w momencie, gdy kapitalnym podaniem bez przyjęcia popisał się kapitan Magnus Wolff Eikrem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
Na skrzydle urwał się Martin Linnes, dograł piłkę na piąty metr, a Fredrik Gulbrandsen z bliska pokonał Kacpra Tobiasza. A to był dopiero początek problemów.
Legioniści mieli olbrzymie problemy z wymienieniem kilku podań, nie mówiąc o przedostaniu się na połowę przeciwnika i skonstruowanie jakiejkolwiek akcji.
Siedem minut później było już 2:0 dla Molde. Tobiasz skompromitował się po słabym strzale Markusa Kaasy zza pola karnego. Odbił piłkę przed siebie, a z takiego prezentu skorzystał Gulbrandsen i trafił do pustej bramki.
To tylko nakręciło norweski zespół. W 24. minucie nastąpił szereg błędów w defensywie gości i prowadzenie podwyższył Kaasa. Po raz kolejny źle zachował się również Tobiasz.
Gol na 2:0
Gol na 3:0
Po przerwie Legia się ogarnęła, mówiąc kolokwialnie, strzeliła dwa gole i kwestia awansu jest otwarta.
CZYTAJ TAKŻE:
Maciej Skorża wróci na ławkę trenerską? Są nowe informacje
100 mln euro za gwiazdę FC Barcelony. Są chetni w Anglii