Trener Jagiellonii Białystok studzi nastroje. "Nie możemy się zachłysnąć"

WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Kamil Lukoszek (z prawej) i Dominik Marczuk
WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Kamil Lukoszek (z prawej) i Dominik Marczuk

- Święto Ultry oraz wysoka frekwencja mają olbrzymie znaczenie. To pokazuje miejsce, w którym dzisiaj jesteśmy i postęp, jaki zrobiliśmy względem poprzedniego sezonu - mówił przed meczem z Lechem Poznań, trener Jagiellonii, Adrian Siemieniec.

Do rywalizacji z Lechem Poznań Jagiellonia Białystok przystąpi jako lider PKO Ekstraklasy. Stawka tego starcia jest tym wyższa, że przecież Kolejorz jest obecnie trzeci w lidze i traci zaledwie pięć punktów do pierwszej Jagi. Przed hitem 21. kolejki na konferencji prasowej pojawił się trener klubu z Podlasia, Adrian Siemieniec.

Czy obecność na fotelu lidera ma znaczenie dla drużyny? - Mogę zagwarantować, że nawet nie będąc liderem, nie mieliśmy łatwych meczów. Obecnie nie skupiamy uwagi na zajmowanym miejscu, ani rywalu. Plan mamy taki sam, chcemy wygrać, niezależnie od tego z kim i gdzie gramy. Ani przeciwnik, ani stadion nie determinują naszej motywacji, a my z niecierpliwością czekamy na spotkanie - zaznaczył szkoleniowiec.

Co można powiedzieć o nowym Lechu pod wodzą Mariusza Rumaka? - Najważniejsze wnioski chciałbym zostawić dla siebie. Na pewno po jednym meczu nie można powiedzieć zbyt dużo, jesteśmy bogatsi o mecze sparingowe, widać zmiany w pomyśle na grę, organizacji. My jednak przygotowując się do tej rywalizacji skupiamy się przede wszystkim na sobie. Nie chcę oceniać, czy Lech obecny jest silniejszy od poprzedniego. Na pewno jest inny i pod tym kątem nakładam nasz sposób gry na rywala. Doceniamy jego klasę, bo co sezon jest jednym z głównych faworytów do tytułu mistrza Polski - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie gole można oglądać i oglądać! Ależ to wymyślił

Przy okazji meczu z Kolejorzem w Białymstoku będziemy widzieli specjalną oprawę. - Święto Ultry oraz zapowiadana wysoka frekwencja mają olbrzymie znaczenie. To tylko pokazuje miejsce, w którym dzisiaj jesteśmy i postęp, który zrobiliśmy względem poprzedniego sezonu. To wszystko zmusza nas do refleksji, aby docenić ten moment - przekazał 32-latek.

- Możemy zagrać u siebie kapitalny mecz z Lechem, ale to nie jest nasz szczyt, tylko etap w drodze do celu i my nie chcemy na tym się zatrzymać. To jedynie kolejny przystanek w drodze do rozwoju. Cieszę się, że w odbiorze takiego spotkania nie mówi się tylko o Lechu, ale także o nas jako o drużynie budującej ten mecz. Nie wolno nam jednak zachłysnąć się tym. Musimy iść dalej - zamknął ten wątek.

W Jadze obecnie panuje spora rywalizacja. Świetnie obsadzony jest środek pola, który w Łodzi wyglądał bardzo dobrze i to mimo nieobecności kapitana, Tarasa Romanczuka. - Pozytywny ból głowy chciałby mieć każdy trener. Po ostatnim meczu powiedziałem, że doceniam każdego zawodnika. Pep Guardiola powiedział, że najtrudniejszym momentem jest ogłoszenie, kto idzie na ławkę. Ja dzisiaj muszą ogłosić, kto znajdzie się poza kadrą, a to nie jest łatwe - zauważył.

- Przecież ci piłkarze normalnie rywalizują, trenują, walczą o swoje. Obecnie w naszym zespole mamy olbrzymią rywalizację. Dotyczy to także środka pola. Wszyscy wiemy jak dobrze zagrali Nene i Jarek Kubicki w Łodzi, ale Taras to kapitan tego zespołu, żywa legenda Jagiellonii, wiele znaczy dla zespołu. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zagra. Jedno jest pewne, decyzja o tym, kto usiądzie na ławce rezerwowych nie będzie łatwa - zakończył Siemieniec.

Czytaj też:
Lech wyjdzie na hit bez pięciu piłkarzy
Kłopotów Bayernu ciąg dalszy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty