Nadzieja w Ruchu Chorzów umiera ostatnia. "Niewiele nam brakuje"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Zawodnicy Ruchu Chorzów
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Zawodnicy Ruchu Chorzów

Ruch Chorzów jest w takiej sytuacji, że punktów musi szukać z każdym. W sobotę Niebiescy będą chcieli utrzeć nosa liderowi Jagiellonii Białystok. - Wśród nas jest duża wiara - przyznał Szymon Szymański.

W porównaniu do rundy jesiennej gra Ruch Chorzów uległa wyraźnej poprawie. Sytuacja w PKO Ekstraklasie jest jednak jeszcze trudniejsza, niż przed wznowieniem rozgrywek.

Niebiescy nie grają źle, ale brakuje im wygranej. W 2024 roku chorzowianie nie zdobyli jeszcze gola. Poszukają go w sobotę w wyjazdowym meczu z liderem Jagiellonią Białystok.

Szansę debiutu w potyczce powinien otrzymać zakontraktowany w tygodniu Węgier Soma Novothny. - Soma to typowa dziewiątka, z doświadczeniem. Liczymy, że pomoże nam w osiągnięciu celów - stwierdził w rozmowie z Ruch Tv trener Niebieskich Janusz Niedźwiedź.

Szkoleniowiec, podobnie jak cała drużyna i kibice z utęsknieniem czeka na drugie w sezonie zwycięstwo. Na komplet punktów chorzowianie czekają od końca lipca. - Gołym okiem widać, że niewiele nam brakuje. Z Legią byliśmy blisko punktu, z Wartą żałujemy, że nie udało się strzelić gola. Moglibyśmy pójść za ciosem i zdobyć trzy punkty - powiedział Szymon Szymański, który wiosną prezentuje się dużo lepiej niż jesienią. - Wśród nas jest duża wiara. Taka też musi być wśród kibiców - dodał.

Świadomy siły rywala jest trener Ruchu, jednak wierzy w swój zespół. - Faworyt jest jeden. Chcemy pokazać jakość, która była w ostatnich meczach. Liczymy na punkty - powiedział Niedźwiedź, który przyznał, że kilku zawodników narzekało na kontuzje.

Mecz Jagielloni z Ruchem odbędzie się w sobotę (24.02) o godzinie 15. Zapraszamy na relację NA ŻYWO z tej potyczki.

Czytaj także:
Sprowadził ich dyrektor sportowy. Trener nie chce ich widzieć w Rakowie
Będą kolejne prace na stadionie Rakowa. Miasto podpisało umowę

ZOBACZ WIDEO: To musiało się wydarzyć. Jego historia trafiła na ekrany

Źródło artykułu: WP SportoweFakty