Z powodu zamknięcia przez UEFA trybuny zagorzałych kibiców Legii, popularną "Żyletę" wypełniło kilka tysięcy dzieci, między innymi ze szkółek piłkarskich z całej Polski. Strach pomyśleć, z jakimi przemyśleniami najmłodsi opuszczali stadion przy ulicy Łazienkowskiej. Dzieci miały okazję obserwować swoich idoli czy też po prostu czołowych piłkarzy w kraju, a zobaczyły bezdyskusyjną porażkę 0:3 z FK Molde i kompletne zaprzeczenie gry w piłkę. Tego spotkania prędko nie usuną z pamięci.
Możemy mieć tylko nadzieję, że przyszłość polskiego futbolu bardziej podziwiała stadion i gorącą atmosferę wokół, niż grę zawodników Legii. Był to bowiem wielki pokaz nieudolności graczy wicemistrzów Polski na wielu płaszczyznach, który najmłodszym mógł tylko obrzydzić oglądanie tej dyscypliny sportu. Jeżeli u niektórych z nich miał nastąpić moment zwrotny, odrzucenie korków w kąt i sięgnięcie po PlayStation, to właśnie po takim spotkaniu, jak to w 1/16 Ligi Konferencji.
Drużyna Kosty Runjaicia skompromitowała się przed własnymi kibicami oddając pole ekipie średniej klasy. Największą gwiazdą Molde jest Erling Haaland, który nie gra w tym klubie od 2019 roku. Zawodników Molde trzeba jednak docenić i pochwalić. "Zjedli" legionistów pod każdym względem.
Biegali dwa razy szybciej, mieli dwa razy więcej pasji i wiary. Nie wspominając już o jakości piłkarskiej. A przypomnijmy, że liga norweska startuje dopiero 1 kwietnia. Chcielibyśmy, żeby to, co wydarzyło się w Warszawie, było tylko kiepskim żartem na prima aprilis.
Rewanżowe spotkanie pokazało, że to nie Legia miała w pierwszym meczu pecha, między innymi przez dwa błędy Kacpra Tobiasza. Molde pokazało dobrą organizację gry i przede wszystkim pomysł, jak rozprawić się z wicemistrzem Polski. Natomiast Legia przez cały mecz stworzyła tylko jedną groźną akcję - w końcówce pierwszej połowy. To wielki wstyd.
Zirytowani kibice skandowali w stronę prezesa Dariusza Mioduskiego: "gdzie są transfery". Legii potrzebne są wzmocnienia. Ponad 13 milionów zarobionych zimą na dwóch zawodnikach (Erneście Mucim i Bartoszu Sliczu) musi być choć po części zainwestowane w zespół, bo Legia ma problemy.
Formę zgubili liderzy: Paweł Wszołek jest na boisku nieobecny, Josue przestał robić różnicę i co kluczowe - tak duży klub w Polsce nie ma klasowego napastnika, jest bezzębny w ataku. Do tego dochodzi Kacper Tobiasz, którego trenerzy trzymają w bramce chyba tylko po to, by zaraz go sprzedać.
Legia to dziś drużyna grająca przypadkowy futbol. Jest taka, jak jej dwa ostatnie mecze w ubiegłym roku z Cracovię. 17 grudnia wygrała 2:0, by z tym samym rywalem przegrać za trzy dni 0:2.
A los przecież uśmiechnął się do Legii w losowaniu. Dwumecz z Molde w 1/16 Ligi Konferencji miał być spacerkiem dla drużyny Kosty Runjaicia, ale Legia została w rewanżu zmieciona z boiska. Drużynie uciekają też konkretne pieniądze: 1 milion złotych z dnia meczowego w pucharach i ponad 2 miliony złotych za awans do 1/8 Ligi Konferencji. Porażka w takim stylu w europejskich pucharach może być początkiem dużych zmian w zespole.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty