Wszystko zaczęło się na początku sierpnia, kiedy z gry z powodu problemów z kolanami wypadł Jarosław Kaszowski. Pierwszy kapitan Piastunek sezon rozpoczął w wyjściowym składzie, ale po zaledwie dwóch meczach był zmuszony odpoczywać od futbolu. Do zdrowia wrócił co prawda w połowie września, ale formy do tej pory nie odzyskał.
Pod nieobecność Kaszowskiego opaska kapitana przypadła w udziale doświadczonemu defensywnemu pomocnikowi Pawłowi Gamli, ale i dla niego nie okazała się szczęśliwa. Piłkarz doznał kontuzji pleców w meczu z Legią Warszawa, przez co opuścił starcia z Wisłą Kraków i Lechią Gdańsk. "Gamel" był gotowy na spotkanie ze Śląskiem Wrocław, ale na boisku przebywał zaledwie 10 minut. Tym razem dał o sobie znać staw skokowy. Uraz na szczęście nie okazał się poważny i występ piłkarza w konfrontacji z Arką nie jest zagrożony
Najpierw Kaszowski, później Gamla. Który z zawodników był kolejną ofiarą pechowej opaski? Padło na Mariusza Muszalika. 30-letni pomocnik funkcję kapitana zespołu pełnił w wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków i... kilka dni później rozłożyła go grypa. Z powodu choroby "Muszi" nie był do dyspozycji sztabu szkoleniowego w starciu z Lechią Gdańsk.
- Coś jest w tej opasce kapitana - zażartował po spotkaniu ze Śląskiem Wrocław trener Piasta, Dariusz Fornalak. Czyżby wisiało nad nią jakieś fatum? - Mam nadzieję, że nie. Chociaż pamiętam, że pięć lat temu też była podobna sytuacja w naszym zespole. Można było odnieść wrażenie, że to jakaś klątwa - wyjaśnił Jarosław Kaszowski. - Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale rzeczywiście w tym sezonie tym, którzy nosili tę opaskę, coś się przytrafiało. Moim zdaniem to jednak zwykły zbieg okoliczności. Jeżeli chodzi o Mariusza Muszalika, to trudno było się nie rozchorować, bo wiadomo jaka była sytuacja w zespole. Tylko kilku z nas udało się nie złapać grypy - dodał.