Zespół Wisły Kraków, prowadzony przez nowego hiszpańskiego trenera Alberta Rude, doznał bolesnej porażki 0-1 z GKS Tychy na inaugurację wiosennej rywalizacji na własnym stadionie.
Obraz gry krakowian do tego stopnia rozczarował kibiców gospodarzy, że już po pierwszej połowie słychać było z trybun potężne gwizdy. Nie tak miał wyglądać początek projektu Rude w Krakowie.
- To wszystko jest frustrujące i rozchodziliśmy się do domów wkurzeni. Chcieliśmy ten mecz wygrać, był dla nas przecież szansą, której nie potrafiliśmy wykorzystać - mówił w rozmowie z nami pomocnik krakowian Joan Roman, czyli "Goku".
ZOBACZ WIDEO: Barcelona ma kolejny wielki talent. Po tym golu komentator aż krzyczał
"Biała Gwiazda" ma teoretycznie walczyć w tym sezonie o powrót do Ekstraklasy. Takie straty punktów, jak z GKS, stopniowo oddalają ją jednak od tego celu.
- Uważam, że nasz zespół rozegrał mimo wszystko dobry mecz - przekonywał Goku. - A przeciwnik to również drużyna z jakością. Mieliśmy swoje okazje na zdobycie bramki, a nie potrafiliśmy ich zamienić na gola.
Czy rzeczywiście Hiszpan jest przekonany, że ten mecz był "dobry" w wykonaniu Wisły? W ofensywnej grze krakowian brakowało bowiem ewidentnie dynamiki, a największy zryw tak naprawdę wiślacy zaliczyli dopiero w ostatnim kwadransie.
- Wy chcielibyście, żebyśmy wygrywali zawsze 5:0, ale nie zawsze jest to możliwe. W pierwszej połowie mieliśmy okazje Mikiego Villara, Bartka Jarocha... Angel Rodado też dochodził do sytuacji. Te okazje były kreowane. Gdybyśmy wykorzystali jedną, teraz rozmawialibyśmy zupełnie inaczej - twierdził.
Piłkarze Wisły wygwizdani
Fani "Białej Gwiazdy" z trybun jasno dawali zespołowi do zrozumienia, że nie podoba im się to, co widzą na boisku. - To normalne, że kibice są wściekli, gdy zespół nie wygrywa – wskazywał Hiszpan. - My musimy iść dalej, kontynuować pracę, którą wykonujemy. To był tylko jeden przegrany mecz, jeszcze sporo przed nami.
Od razu po spotkaniu Wisły z GKS podniosły się głosy, że krakowianie nie wyglądają najlepiej pod względem przygotowania fizycznego. W ich poczynaniach brakowało dynamiki, zwłaszcza w ofensywie. Sam Goku zaprzeczał tym twierdzeniom.
- Nie sądzę, by problem leżał w przygotowaniu fizycznym. Jesteśmy odpowiednio przygotowani i wytwarzaliśmy intensywną presję na rywalu przez cały mecz. Oni jednak również wykonują swoją robotę, wykorzystali swoją okazję i się cofnęli, jak to zwykle bywa. Nie uważam jednak, byśmy mieli teraz jakiś problem z fizycznością. Jak również z ofensywą - jesteśmy zespołem, który strzelił najwięcej bramek w lidze. To o czymś świadczy - argumentował.
I podkreślał: - Nikt nie mówił, że to wszystko będzie łatwe. I że będziemy łatwo wygrywać tylko dlatego, że jesteśmy Wisłą Kraków. Nikt nic nam nie podaruje w Fortuna I lidze za darmo.
Goku: "Udane pomysły trenera Rude"
Na ile zespół Wisły w ogóle był w stanie w te kilka tygodni od zatrudnienia Rude w pełni zrozumieć jego założenia i sposób gry?
- Trener Rude wprowadza bardzo udane pomysły, które musimy przyswoić jako zespół. Potrzebujemy po prostu trochę czasu, choć wiadomo, że wiele go nie ma. Jesteśmy drużyną, która stara się wywierać wysoko presję na rywalu, stara się notować te odbiory. Okazja, którą w meczu z GKS miał Miki Villar z tego się właśnie wzięła - z odbioru na połowie przeciwnika. W praktyce prawie cały mecz utrzymywaliśmy rywala na jego połowie - wskazywał Goku. - Choć wiadomo, że gdy grasz w ten sposób, to czasem nadziewasz się na kontratak.
Problem w tym, że GKS miał świadomość, że Wisła będzie chciała tak grać i odpowiednio się na to przygotował. Zawodnicy trenera Dariusza Banasika umiejętnie się przesuwali, neutralizowali zagrożenie ze strony wiślaków.
Wiśle nie pomógł fakt, że kilku zawodników indywidualnie zaprezentowało się poniżej oczekiwań. W środku pola słabo grał Igor Sapała, a w defensywie błędy popełniał m.in. Eneko Satrustegui.
Wzmocnić drugą linię Wisły
Po meczu sternik krakowskiego klubu Jarosław Królewski potwierdził, że Wisła zamierza dokonać jeszcze wzmocnienia linii środkowej, ściągając doświadczonego zawodnika na pozycję numer 8. Wiadomo, że nie będzie to jednak kolejny Hiszpan. - W tym temacie nie mam nic do dodania, bo to są sprawy działaczy - zastrzegał Goku. Na razie krakowianie potwierdzili sprowadzenie 18-letniego Karola Dziedzica z Garbarni.
Hiszpański pomocnik próbował wlać nieco otuchy w serca fanów krakowskiego zespołu.
- Uważam, że jesteśmy na dobrej drodze, mimo przegranej. Nie ma co dać się zwariować po jednej porażce. Musimy kontynuować obrany kierunek. Nie mam wątpliwości, że nam się uda - przekonywał.
Nowe wahadło w Cracovii prosto z Islandii. Zostały testy medyczne