W poprzednim sezonie Raków Częstochowa pewnie i w dobrym stylu zdobył pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Potem nieźle zaprezentował się też w eliminacjach Ligi Mistrzów, choć ostatecznie musiał uznać wyższość FC Kopenhagi i jesienią grał w fazie grupowej Ligi Europy.
Trudno powiedzieć, czy europejskie puchary po raz kolejny były dla polskiej drużyny pocałunkiem śmierci, natomiast obecne rozgrywki ligowe nie układają się po myśli Rakowa, nawet jeśli strata do czołówki nie jest w tej chwili zbyt duża.
Boisko jednak brutalnie weryfikuje ten zespół. Mistrzowie prezentują się przeciętnie, by nie nazwać tego w bardziej dosadny sposób. Trener Dawid Szwarga opowiada o planie na mecz, o założeniach taktycznych, o fazach przejściowych. Ale meczów Rakowa nie da się oglądać. Gdzie jest radość z gry w piłkę nożną? Gdzie element magii, finezji? Zaskoczenia? Te spotkania są idealne do popołudniowej drzemki. Albo powinny służyć rodzicom jako kara dla niesfornych dzieci.
ZOBACZ WIDEO: Barcelona ma kolejny wielki talent. Po tym golu komentator aż krzyczał
Atak pozycyjny? Nie istnieje. Gdyby ostatni mecz ze Stalą Mielec (0:0) trwał 180 minut, a nie 90, to i tak Raków miałby problem ze strzeleniem gola. Tam nic nie funkcjonowało tak, jak powinno. Gra była wolna, przewidywalna. Przeciwnik musiałby chyba zejść z boiska. Wystarczyło być dobrze ustawionym, nie zostawiać zawodnikom Rakowa wolnej przestrzeni, by zdobyć punkt z najlepszą drużyną poprzedniego sezonu.
A przecież Raków ponownie miał się bić o mistrzostwo. Dalej jest w grze, bo do prowadzącej Jagiellonii Białystok traci sześć punktów, a w dodatku ma o jeden mecz rozegrany mniej, natomiast przy takiej postawie będzie piekielnie trudno o obronę tytułu. O ile u siebie Raków jeszcze jest skuteczny (8 wygranych, 3 remisy), to na wyjazdach zdobył 9 z 30 możliwych do zdobycia punktów. Żart.
W ogóle nie widać doświadczenia, które niewątpliwie zostało zdobyte podczas gry w Lidze Europy. Dlaczego Raków niczego nie zwojował w Europie? Bo grał wolno i w ofensywie nie miał praktycznie żadnych argumentów. W polskiej lidze teoretycznie powinno być łatwiej, bo jednak nie grają tu zespoły pokroju Atalanty czy Sportingu, ale przecież nikt się przed Rakowem nie położy. Postawiła się dobrze zorganizowana w defensywie Warta Poznań, postawiła się Stal. Piast Gliwice długo remisował w Częstochowie i pękł dopiero w doliczonym czasie po rzucie karnym.
Można mówić, że brakuje napastnika, ale z drugiej strony Raków miał wystarczająco dużo czasu, żeby go sprowadzić, nawet zimą. Był do wzięcia Pedro Henrique z Radomiaka Radom za mniej niż milion euro. Dlaczego go nie kupiono? To wiedzą tylko w Częstochowie. Można też mówić, że od początku sezonu niedostępny jest Ivi Lopez. Hiszpan miał w sobie to coś, potrafił jednym nieszablonowym zagraniem odmienić losy spotkania. Ale przecież był w klubie Sonny Kittel, z którego trener Szwarga nie potrafił zrobić użytku.
Raków to jeden z najbardziej nudnych i przewidywalnych zespołów w Ekstraklasie. To drużyna notująca regres z tygodnia na tydzień. Piłkarze są nieźli, jak na polskie warunki bardzo dobrzy, natomiast trener Szwarga z jakiegoś powodu nie potrafi stworzyć z tego dobrze funkcjonującego zespołu.
Już w połowie lutego pisaliśmy, że Michał Świerczewski stracił cierpliwość. Więcej TUTAJ. By Dawid Szwarga mógł spać spokojnie, Raków miał zdobyć w dwóch ostatnich meczach sześć punktów i poprawić grę. Zdobył cztery, a progresu nie widać.
Z Częstochowy dochodzą kolejne sygnały mówiące o tym, że pozycja trenera nie jest pewna. Może zrobić się gorąco, jeśli we wtorek częstochowianie odpadną z Pucharu Polski z Piastem Gliwice. Początek o godz. 17:30.