Ostatni front Lecha Poznań. Musi ratować sezon

PAP / Na zdjęciu: mecz Lech Poznań - Śląsk Wrocław
PAP / Na zdjęciu: mecz Lech Poznań - Śląsk Wrocław

Przedwczesne odpadnięcie z europejskich pucharów i pożegnanie z Fortuna Pucharem Polski. Lechowi Poznań pozostała już tylko walka o mistrzostwo i jeśli również ona nie zakończy się powodzeniem, sezon będzie można uznać za stracony.

We wtorek - po 120-minutowej walce - "Kolejorz" odpadł z rywalizacji o krajowe trofeum, przegrywając 0:1 z Pogonią Szczecin. Po ostatnim gwizdku sędziego wielu dziwiło się, dlaczego mimo przeciętnej gry, Mariusz Rumak zaczął przeprowadzać zmiany dopiero w dogrywce.

- Można było reagować trochę wcześniej, ale musieliśmy brać pod uwagę dwa aspekty. Jeden jest taki, że przez cały czas na boisku musiał przebywać młodzieżowiec. Dwóch wyszło w pierwszym składzie, a jednego mieliśmy na ławce. Filip Marchwiński w momencie zderzenia z bramkarzem miał obawy, że może nie dograć do końca, zaś Filip Szymczak z minuty na minutę gasł - podkreślił trener.

Kadrowy klincz

- Jeden młodzieżowiec musiał zostać, a chciałem mieć większe pole manewru przy późniejszych zmianach. Druga sprawa to wzrost. On był istotny przy stałych fragmentach i to się niestety potwierdziło. Na ławce byli niżsi zawodnicy niż w pierwszym składzie, a byłem przekonany, że rywal może nam zrobić krzywdę tylko po rzucie wolnym albo rożnym, ewentualnie po jakiejś kontrze - dodał Rumak.

Mimo tego tłumaczenia, opiekun "Kolejorza" dziś postąpiłby nieco inaczej. - Podjęliśmy wtedy ryzyko i w końcówce graliśmy już bardzo ofensywnie. Chcieliśmy wygrać przed rzutami karnymi. Plan się nie udał, lecz robiłem wszystko, by pomóc drużynie i dodać jej intensywności. Żałuję tylko jednego elementu taktycznego, na który nie położyliśmy większego nacisku niż moglibyśmy. Teraz spróbujemy to zrobić w Częstochowie, dlatego nie chcę zdradzać szczegółów - podkreślił.

Został tylko jeden front

Lech to jeden z głównych faworytów do mistrzostwa Polski. To już ostatnie trofeum, o jakie walczy, więc presja będzie rosnąć.

- Nie czujemy się ranni, chcemy po prostu pokazać, że jesteśmy dobrym zespołem. Przegraliśmy ważny mecz, pod względem mentalnym czujemy złość i cierpienie. Nie zamierzamy jednak skupiać się na historii, tylko działać. Zmniejszyliśmy straty do lidera, mimo że w okresie przygotowawczym to było aż 8 pkt. Jesteśmy gotowi do dalszej walki - oznajmił Rumak.

Czy Lech zdąży się odbudować fizycznie po wyczerpującym meczu pucharowym? - 120 minut w nogach, z taką intensywnością, jaką pokazali moi piłkarze, pozostawiło ślad, ale teraz mieliśmy cztery dni przerwy. Przed spotkaniem z Pogonią to były tylko dwa dni. Dlatego w ogóle się nie obawiam o naszą dyspozycję motoryczną - powiedział szkoleniowiec.

Wykorzystają kryzys mistrza?

Wydaje się, że "Kolejorz" trafia na idealny moment, by zmierzyć się z Rakowem. Mistrz też odpadł z Fortuna Pucharu Polski, zaś w PKO Ekstraklasie na trzy tegoroczne mecze wygrał zaledwie jeden (3:1 z Piastem Gliwice).

- Raków nie był w takiej sytuacji przez kilka ostatnich lat i teraz musi sobie z tym poradzić. To jednak sprawa rywali. My martwimy się sobą i tym, żeby zagrać dobrze. Musimy teraz zachować spójność po porażce. Wiemy, w których momentach zawaliliśmy. Brakowało nam głównie konkretów, nie widzę w moim zespole spadku jakości - zakończył Rumak.

Spotkanie 23. kolejki PKO Ekstraklasy Raków Częstochowa - Lech Poznań odbędzie się w niedzielę o godz. 17.30.

ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia

Komentarze (2)
avatar
Userr
3.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
zbychu59: tyle ze Raków doszedł do 4 rundy el. Lm i grał w lidze Europy i z tego co kojarzę zarobił ponad 9 mln euro a Lech nie zarobił nic 
avatar
zbychu59
3.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Skoro Lech „ratuje” sezon to co robi Raków, Mierzwiński?