Piłkarz Widzewa nie wytrzymał! Wulgarnie potraktował PZPN i sędziów

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski i jego wulgarny wpis na portalu X
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski i jego wulgarny wpis na portalu X

W 23. kolejce PKO Ekstraklasy Widzew Łódź musiał uznać wyższość Śląska Wrocław. Po meczu w mediach społecznościowych pojawiły się wpisy Bartłomieja Pawłowskiego, który przejechał się po PZPN i sędziach z uwagi na kontrowersyjne decyzje.

Nieudany tydzień ma za sobą Widzew Łódź. Klub, który zajmuje 9. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy najpierw odpadł w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski, a w sobotę (2 marca) musiał uznać wyższość Śląska Wrocław na ligowym szczeblu (1:2).

Oba mecze łączy to, że nie brakowało w nich kontrowersji na niekorzyść Widzewa. Zespół z Łodzi był blisko awansu do półfinału Pucharu Polski, ale w doliczonym czasie gry Wisła Kraków doprowadziła do remisu, a w dogrywce strzeliła gola na wagę końcowego triumfu. Tyle tylko, że zdaniem ekspertów trafienie na 1:1 nie powinno być zaliczone. Podczas akcji Igor Łasicki nie dość, że popychał Mateusza Żyrę, uniemożliwiając mu skuteczną interwencję, to jeszcze znajdował się na pozycji spalonej (więcej o kontrowersji TUTAJ).

Zamieszanie z golem i opinie sędziowskie sprawiły, że Widzew zdecydował się złożyć protest. W pierwszej kolejności o wniosku dotyczącym powtórzenia meczu poinformował o tym rzecznik prasowy łódzkiego klubu, Marcin Tarociński. Potwierdził to jednak również prezes Michał Rydz (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo szaleje. Tylko zobacz, co zrobił na treningu

Niewykluczone, że w najbliższym czasie zarząd łódzkiego klubu będzie domagał się interwencji w związku z kontrowersyjnymi decyzjami w meczu ze Śląskiem. W 53. minucie Śląsk wyszedł na prowadzenie po tym, jak Matias Nahuel wykorzystał rzut karny. Głośno jest jednak o tym, że ten nie powinien w ogóle zostać podyktowany.

Z kolei w 78. minucie Nahuel zdobył drugą bramkę, ale początkowo odgwizdany został spalony. Po interwencji VAR decyzja została jednak zmieniona i Bartosz Frankowski uznał gola.

Poniżej prezentujemy linię spalonego, którą rozrysował będący w wozie VAR Daniel Stefański. W mediach społecznościowych nie wszyscy zgadzają się, że w tej sytuacji bramka powinna zostać uznana. W tym gronie jest dziennikarz Canal+ Sport Żelisław Żyżyński.

"Czegoś tu nie rozumiem. Skoro czerwona linia przebiega przy prawej nodze Nahuela, to znaczy, że jego lewa noga i bark były dalej od linii bramkowej? (...) Dodam jeszcze, że moment stopklatki też mi się nie podoba. A tu nawet 8-10 klatek, czyli niespełna pół sekundy może robić znaczną różnicę" - napisał na swoim oficjalnym koncie na platformie X.

Na zdjęciu: linia spalonego przy drugiej bramce Śląska (fot. Canal+ Sport)
Na zdjęciu: linia spalonego przy drugiej bramce Śląska (fot. Canal+ Sport)

Po zakończonym spotkaniu oliwy do ognia dolał Bartłomiej Pawłowski. Zawodnik Widzew nie gryzł się w język i z użyciem wulgaryzmów ostro podsumował ostatnie wydarzenia boiskowe. Dostało się zarówno PZPN, jak i sędziom.

"Hej PZPN znowu var zaj****? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały var?" - zapytał retorycznie na portalu X.

Na zdjęciu: wpis Bartłomieja Pawłowskiego na portalu X
Na zdjęciu: wpis Bartłomieja Pawłowskiego na portalu X

Następnie odniósł się do wpisu jednego z użytkowników, który zaatakował zarówno Frankowskiego, jak i Damiana Kosa, arbitra meczu Widzew w Pucharze Polski.

"Panowie okradliście nas z awansu w Pucharze i z punktów w PKO Ekstraklasie. Macie dostęp do technologii i masę powtórek. Doradzają Wam w wozie Var, a na koniec i tak przypominają się sceny z Piłkarski Poker dzięki Waszej pracy. Dość przymykania oka na Waszą nieudolność" - podkreślił wyraźnie poirytowany piłkarz.

Tym samym można spodziewać się, że w kolejnych dniach wciąż będzie głośno o pracy sędziów przy ostatnich meczach Widzewa. Niewykluczone, że klub doczeka się reakcji po tym, jak nagłośnione zostały wspomniane kontrowersje.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty