Piłkarze Ruchu Chorzów przegrali w Mielcu ze Stalą 1:3, ale dla wielu byli zwycięzcami. Drużyna przetrzebiona wirusem meczu nie powinna rozegrać. Gospodarze stali twardo przy swoim stanowisku, do czego mieli prawo, na przełożenie spotkania nie zgodzili się.
Ostatecznie Stal prowadziła z Ruchem po stałych fragmentach gry 3:0, chorzowianie uratowali honor i przy większym szczęściu mogli nawet zdziałać coś więcej. - Każdy dał z siebie tyle, ile mógł. Dwa dni temu zaczęliśmy się gorzej czuć, wymiotowaliśmy, były biegunki, ale trzeba było zagryźć zęby. Kto dał radę, to wyszedł i starał się, ale to na pewno nie była nasza najlepsza wersja. Ciężko mi ocenić ten mecz. Jestem bardzo zmęczony i trudno to podsumować. Na pewno problemem jest to, że straciliśmy trzy bramki po stałych fragmentach - powiedział Juliusz Letniowski, czyli jeden z tych, którzy pomimo choroby wyszli na boisko, cytowany przez portal niebiescy.pl.
Choroba dopadła chorzowian w najgorszym momencie. Zespół po ostatniej wygranej nad Piastem rozpędzał się, był bliski zmniejszenia kolejnych różnicy do bezpiecznej strefy, do której obecnie traci pięć punktów.
ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki
Przy Cichej poniedziałek jest dniem wolnym od zajęć. Piłkarze i część sztabu szkoleniowego dochodzi do siebie po ataku "jelitówki". - Od wtorku zaczniemy normalnie trenować, żeby być gotowi na mecz derbowy - stwierdził Letniowski.
Wielkie Derby Śląska już w sobotę na Stadionie Śląskim. Rozegranie potyczki nie jest zagrożone. Na mecz w sprzedaży pozostało niewiele ponad 6 tysięcy biletów. Wejściówki mogą nabywać te osoby, które w trwającym sezonie co najmniej raz obecne były na domowym spotkaniu Ruchu. O pomoc można poprosić także karnetowiczów, którzy w ramach swojej puli mogą zakupić jeden dodatkowy bilet.
Mecz Ruch Chorzów z Górnikiem Zabrze odbędzie się w sobotę (16.03) o godzinie 17:30 na Stadionie Śląskim. Spotkanie będzie mogło obejrzeć ok. 40 tysięcy kibiców.
Czytaj także:
Ruch Chorzów przegrał z wirusem i Stalą Mielec
Janusz Niedźwiedź: Sytuacja była dramatyczna