Wielkie Derby Śląska dla Górnika Zabrze, który na Stadionie Śląskim w meczu z Ruchem Chorzów wykreował sobie zdecydowanie mniej okazji, ale był do bólu skuteczny. Tego zabrakło Niebieskim.
Nic dziwnego, że po spotkaniu zadowolony z trzech punktów był opiekun gości Jan Urban. - Już myślałem, że znowu wielki szlagier, a będzie 0:0, smutno, nudno. Wydaje mi się, że tak nie było. W pierwszej połowie Ruch stworzył sobie znakomite sytuacje. Nie można zapominać o sam na sam, dobitce, o niebezpiecznym uderzeniu głową Szczepana czy szansie Dadoka. Można powiedzieć, że Ruch miał zdecydowanie więcej okazji w pierwszej połowie, ale to myśmy zdobyli bramkę, a w takich spotkaniach jest to niesamowicie wartościowe, zmienia mental drużyny - przyznał, cytowany przez portal Ruchu, szkoleniowiec.
- W drugiej połowie mieliśmy wszystko bardziej pod kontrolą. Druga bramka spowodowała, że było trochę spokoju. Ruch oddał serce, zresztą obie drużyny zostawiły na boisku wszystko. Ruch do końca próbował. Derby są meczami, które niezależnie jak, ale każdy chce wygrać. My dziś moglibyśmy mówić, że Ruch miał więcej lepszych sytuacji, ale byliśmy bardziej skuteczni i osiągnęliśmy swój cel - podsumował.
Z drugą porażką z rzędu, niezwykle bolesną, musiał poradzić sobie opiekun Ruchu Janusz Niedźwiedź. - Przede wszystkim chcę podziękować kibicom, którzy stawili się w tak licznym gronie. Wiedzieliśmy, że to będzie wyjątkowe święto, święto piłki nawet nie tyle na poziomie regionu, co Polski. Żałuję ogromnie, że nie zakończyło się zdobyciem przez nas przynajmniej jednego punktu, o który zespół do samego końca walczył - stwierdził trener.
- Dziś zawiodła, poza dwoma prostymi błędami, które nam się przytrafiły przy straconych bramkach, decyzyjność przed polem karnym i w polu karnym. Czasem przeciągaliśmy oddanie strzału, a gdy już je oddawaliśmy, to sporo było niecelnych. Jeśli przy tylu strzałach są tylko dwa celne, a z tego pada jedna bramka, to sami ograniczamy sobie możliwość przynajmniej zremisowania - przyznał Niedźwiedź.
Szkoleniowiec Ruchu przyznał, że w tygodniu piłkarze wciąż dochodzili do zdrowia po ataku wirusa. - Mieliśmy trudny okres. Zawodnicy jeszcze we wtorek, środę, czwartek nie wyglądali tak, jak wcześniej przed meczem z Piastem. Nie żalimy się w mediach, jak mają ciężko. Bierzemy się za bary, trenujemy mocno, nikt chyba nie widział po nas osłabienia fizycznego, ale po takim 2-3-dniowym wirusie to nie był jeszcze optymalny tydzień. Teraz chwila odpoczynku i zaczynamy myśleć o Rakowie, przed nami dwa mikrocykle przygotowawcze pod mecz u mistrza Polski - uzupełnił Niedźwiedź.
Trener Ruchu wrócił do sytuacji z 1. połowy. Chorzowianie strzelili gola, którego po analizie VAR sędzia anulował. Od tego momentu gospodarze zaczęli prezentować się słabiej. - Jest duża radość, euforia, potem VAR nie uznaje tej bramki. Taka decyzja nie może nami wstrząsnąć, a mam wrażenie, że tak jak do tego momentu graliśmy świetnie, z luzem, polotem, stwarzając sytuacje. Z perspektywy boiska było widać, że nieuznana bramka spowodowała, iż powietrze z nas delikatnie zeszło. Nie ma prawa zejść. Takie rzeczy w futbolu się dzieją i trzeba być na to gotowym - podsumował na koniec.
Czytaj także:
40 tysięcy osób. Mobilizacja policji na Śląsku
Dużo dymu w Wielkich Derbach Śląska. Górnik wykorzystał najgroźniejszą broń
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Xavi trenuje syna. "Lepszy od Ronaldo"