W maju 2010 roku Radosław Majdan podjął decyzję o zakończeniu sportowej kariery. Legenda Pogoni Szczecin została wówczas rzecznikiem Polonii Warszawa, gdzie występowała od 2007 r.
Obecnie były reprezentant Polski stał się komentatorem, a także ekspertem telewizyjnym. Oprócz tego został dziennikarzem "Przeglądu Sportowego Onet", gdzie prowadzi własny podcast "Cały ten Majdan".
Z kolei w ostatnim czasie były bramkarz postanowił przyjąć zaproszenie Mateusza Borka z Kanału Sportowego do programu "Przesłuchanie". W jednym z pytań dziennikarz postanowił wrócić do wpadki z czerwca 2006 roku, kiedy to miał miejsce słynny wywiad Majdana dla Canal+ Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Xavi trenuje syna. "Lepszy od Ronaldo"
- Mi się wydaje, że wiesz, że to był taki odruch, on go ku*** kopał z trzy razy, nie? I on ku*** wiesz, odruchowo machnął ręką, trafił go, ku*** wiesz, ten przyaktorzył... A powiedz mi: bramka była, ręka była, co? - pytał realizatora. - A... No... Aha... To przepraszam państwa - powiedział z uśmiechem po tym, gdy został poinformowany, że od kilkunastu sekund jest na wizji.
Tymczasem Majdan po raz kolejny musiał wytłumaczyć, co się wówczas stało. - Sytuacja była dynamiczna. Po meczu czekałem na wywiad z dziennikarzem i oglądałem fragmenty meczu. Ja wiem, że to jest na antenie, w uchu mam słuchawkę i u góry siedzi Twaro (dziennikarz Andrzej Twarowski - przyp. red.) ze Smokiem (dziennikarz Tomasz Smokowski - przyp. red.). Dlatego ja tak patrzę lekko po skosie, bo wiem, że tam jest ich stanowisko i mówię: słuchajcie, ten go kopał, ręka była, karny był. I nagle ktoś z nich sobie zażartował Radek, ale my jesteśmy na antenie. A nie wiedziałem, bo czasami głos się przebija, więc ja wiedziałem, że to nie obrazek jest na antenie, ale być może mówię: no dobra, może jakieś tam zwarcie, spięcie i to mój komentarz na antenę wszedł, więc to "przepraszam państwa" było szczere.
Po latach o wywiadzie Majdana wciąż jest głośno, bowiem ten wręcz stał się klasykiem. I na pewno nie jednej osobie 51-latek będzie kojarzył się właśnie z tamtą wpadką, z której od samego początku śmiał się sam.
Przeczytaj także:
Festiwal anulowanych goli! Nic nie jest w stanie zatrzymać Jagiellonii