Długie miesiące koszmaru. Polak wrócił do kadry po zawieszeniu

Bartosz Salamon odbył karę ośmiu miesięcy zawieszenia za znalezienie w jego organizmie zabronionych środków i wrócił do reprezentacji Polski. Czy jest to moralnie wątpliwe? Sprawa nie jest bowiem czarno-biała.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Bartosz Salamon Getty Images / Robbie Jay Barratt - AMA / Na zdjęciu: Bartosz Salamon
- Mam mieszane uczucia, wątpliwości moralne dot. jego powołania. Nie mówię, że nie ma dla niego miejsca w kadrze. Rozumiem, że odbył karę, ale to jest reprezentacja Polski i można do niej znaleźć piłkarzy, którzy nie mają dwuznacznych epizodów - powiedział kilka dni temu Piotr Żelazny, dziennikarz sportowy na antenie programu Wysoki Pressing w Canal+.

Czy Bartosz Salamon powinien mieć możliwość gry w drużynie narodowej?

Reprezentant Polski zawieszony za doping - takie tytuły w mediach z pewnością przyciągały wzrok. Dodanie do tego informacji, że ten sam człowiek nadal zakłada koszulkę z orzełkiem i ponownie reprezentuję Polskę, to gwarancja emocji.

Tymczasem przypadek Bartosza Salamona nie jest czarno-biały. Obrońca Lecha Poznań nie został przyłapany na gorącym uczynku, w jego lodówce obok mleka nie znaleziono EPO (erytropoetyna), nie można go stawiać na równi z Lancem Armstrongiem. 32-latek od samego początku afery zapewniał, że nie zażył świadomie żadnej niedozwolonej substancji.

I choć dostał karę zawieszenia, tak naprawdę wyrok oznaczał, że mówił prawdę.

Bomba i dramat

Jest 13 kwietnia 2023 roku, wieczorem w Poznaniu Lech ma grać z Fiorentiną w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Nagle wybucha bomba - do mediów dostaje się informacja, że lider obrony Kolejorza Bartosz Salamon zostaje zawieszony na trzy miesiące ze wszystkich rozgrywek! To decyzja UEFA po tym, jak próbka A testu antydopingowego piłkarza dała wynik pozytywny.

Lech musi sobie radzić bez piłkarza, odpada z rozgrywek. Dla Salamona to jednak dopiero początek najtrudniejszej walki w karierze.

Wkrótce okazuje się, że w jego organizmie wykryty został chlortalidon, czyli diuretyk. To substancja, która nie poprawia wydolności, ale może być stosowana do maskowania innych środków dopingujących. Sytuacja jest bardzo poważna, piłkarzowi grożą cztery lata dyskwalifikacji. Dla 32-latka oznaczałoby to koniec kariery.

Salamon jednak nie odpuszcza, zapewnia o niewinności i współpracuje. - Od pierwszego dnia oddałem się w ręce specjalistów. Pojechałem od razu na testy włosów oraz paznokci. Powiedziałem wtedy, że jestem czysty i nikogo nie chciałem oszukać - wyznał w rozmowie z klubową telewizją Kolejorza.

Sprawa ciągnie się jednak miesiącami, a Salamon jest zawieszony. Nie tylko nie może grać, nie może nawet trenować czy pojawiać się na stadionie w Poznaniu. - Trenowałem sam, opłacałem boisko, pompowałem piłki, zbierałem pachołki, przebierałem się na dworze. Wróciłem do podstaw, gdy zaczynałem karierę i marzyłem o byciu piłkarzem - opowiadał.

Miesiące czekania i decyzja

Piłkarzowi nie uciekała tylko gra w Lechu, ale również w reprezentacji Polski. Na miesiąc przed spotkaniem z Fiorentiną Salamon wrócił po kilku latach do kadry i zagrał 90 minut w wygranym meczu z Albanią (1:0) w eliminacjach do mistrzostw Europy. Według ekspertów wywalczył sobie tym występem miejsce w podstawowej "11" Biało-Czerwonych na kolejne spotkania.

Kilka tygodni później wszystko wydawało się stracone.

Dopiero w listopadzie przychodzi wyczekiwany komunikat z UEFA. Piłkarz zostaje zawieszony na osiem miesięcy, jednak w poczet kary wliczony jest mu okres od kwietnia. Czyli już w grudniu Salamon może i wraca na boiska PKO Ekstraklasy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Xavi trenuje syna. "Lepszy od Ronaldo"

- Z naszych informacji wynika, że to było postępowanie poszlakowe, opierające się na dodatkowych analizach. Przede wszystkim były badane włosy zawodnika. To pozwala mniej więcej określić, kiedy substancja dostała się do organizmu i w jakim stężeniu. Niskie stężenie, które zostało wykryte w badaniach, może sugerować nieświadome zastosowanie tego produktu - opowiada na łamach WP SportoweFakty szef Polskiej Agencji Antydopingowej Michał Rynkowski.

Zapewnia, że wykluczono też możliwość, by zawodnik stosował zabroniony środek, żeby wypłukać inne.

- Jeśli ktoś chce się wypłukać, to stosuje dawki o wiele większe, żeby to było skuteczne. W przypadku Salamona tak nie było - dodawał i przekonywał, że wysokość kary świadczyła na korzyść Salamona.

Słowa piłkarza okazały się więc prawdą.

"Czuje się mocniejszy"

- Jeśli ktoś się zagłębi w regulaminach, to będzie wiedział, że została przyznana mi racja. Ta obecność zakazanego środka była tak mała, że to był scenariusz zanieczyszczenia w jakiś suplementach, które mogłem brać w klubie. Bo gdyby była mowa o dopingu, to dyskwalifikacja byłaby o wiele dłuższa - zapewnił piłkarz w rozmowie z Kanałem Sportowym.

32-latek wyznał, że ostatni rok był najtrudniejszym w jego karierze, jednak fakt, że się nie załamał, wzmocniło go mentalnie.

- Fizycznie i mentalnie czuję się lepiej, ponieważ to co przeżyłem, bardzo mnie wzmocniło. To jak sobie poradziłem, gdy byłem sam, jak sam trenowałem przez wiele miesięcy i sam dbałem codziennie o dyscyplinę, było niesamowitym przeżyciem. Ale wierzyłem, że prędzej czy później wrócę. Po takim powrocie chcę się tylko cieszyć z tego co robię. Traktuje każdą szansę, jako ostatnią i chcę ją wykorzystać.

I wiele wskazuje, że Bartosz Salamon znajdzie się w podstawowym składzie reprezentacji Polski na czwartkowy mecz z Estonią. Zapytany o niego Michał Probierz dał znać, że liczy na doświadczenie obrońcy Lecha Poznań.

- On ma cechy przywódcze. Myślę, że gdyby nie miał kary, to grałby już wcześniej regularnie w kadrze. Nie patrzę na to, kto ile ma lat, ale co może dać reprezentacji - ocenił selekcjoner kadry podczas konferencji prasowej.

Początek meczu Polska - Estonia o godz. 20:45.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×