W eliminacjach Polska zaprezentowała się źle, beznadziejnie, fatalnie. Tu można dowolnie wybrać przymiotnik. Przegrała je z kretesem, zajmując miejsce za Albanią, Czechami. A w dwumeczu z Mołdawią udało się wywalczyć zaledwie jeden punkt.
To była kompromitacja za kompromitacją, dlatego pracę w pewnym momencie stracił Fernando Santos i sytuację próbował ratować Michał Probierz. Niestety, bezskutecznie.
- Problem jest złożony, bo od momentu skończenia kariery przez Kubę Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka i Kamila Glika, który już nie jest brany pod uwagę w kontekście kadry, trzon zespołu został poważnie zachwiany. Na Grzegorza Krychowiaka mogliśmy narzekać, ale on też dawał dużo pozytywnego w reprezentacji - mówi nam były reprezentant Polski Adam Matysek.
- Spójrzmy na reprezentację Niemiec. Tam jest plejada zawodników, którzy praktycznie w każdej drużynie narodowej odgrywaliby czołowe role. Tymczasem Niemcy mają poważne problemy, mimo iż prawie każdy piłkarz gra w topowym klubie. Zmierzam do tego, że my mówimy, że mamy zawodników, ale jako reprezentacja nie prezentujemy poziomu choćby sprzed kilku lat. Jesteśmy bardzo daleko do poziomu drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę - twierdzi.
ZOBACZ WIDEO: Karetka na boisku, a piłkarze... dalej grali. Kuriozalne sceny na meczu
Jednak mimo wszystko Polska dostała koło ratunkowe w postaci baraży. Na początek zagra z Estonią i będzie zdecydowanym faworytem. Tak naprawdę każdy kibic myśli już o finale przeciwko Walii lub Finlandii. Z drugiej jednak strony Biało-Czerwoni w roli faworyta przystępowali też do spotkań grupowych z Wyspami Owczymi i Mołdawią, a potem bywało różnie, zwłaszcza z tym drugim przeciwnikiem.
- Ja na razie w ogóle nie myślałbym o meczu finałowym. Najpierw trzeba wykonać bardzo dobrą pracę i wygrać spotkanie z Estonią. Dziś mam mieszane odczucia. Po obu meczach z Wyspami Owczymi nie byliśmy w 100 proc. zadowoleni z gry. Wieszaliśmy psy na Robercie Lewandowskim, ale gdyby on nie strzelił wtedy goli, to może byśmy w ogóle nie wygrali tych meczów - mówi Matysek.
- Mam pewne obawy, bo reprezentacja nie tworzy monolitu. Jest we mnie bardzo umiarkowany optymizm. Jako były reprezentant życzę awansu na Euro, bo w ostatnich latach raczej nas nie brakowało na dużych imprezach i szkoda by było, gdybyśmy to zaprzepaścili. Z drugiej strony eliminacje nie napawały optymizmem - komentuje były bramkarz.
Polska jest obecnie na 30. miejscu w rankingu FIFA, natomiast Estonia zajmuje 123. lokatę. W reprezentacji Estonii liderem jest 39-letni Konstantin Vassiljev, który na co dzień występuje w rodzimej Florze Tallin. Oba zespoły dzieli przepaść, natomiast nie możemy zapomnieć, że wspomniana już Mołdawia była w rankingu jeszcze niżej niż Estonia.
- To jest tylko piłka. W swojej karierze też przechodziłem przez różne okresy i m.in. przegrałem mistrzostwo Niemiec z Unterhaching, czyli z zespołem, który nie liczy się i nigdy nie będzie się liczył w Europie. Oczywiście Polska jest faworytem w meczu z Estonią, ale byłbym bardzo ostrożny przed hurraoptymizmem. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli, bo kolejny przeciwnik będzie już dużym wyzwaniem - kończy Matysek.
Początek meczu Polska - Estonia w czwartek o godz. 20.45.