[b]
[/b]Maciej Żurawski to były kapitan reprezentacji Polski, który rozegrał dla kadry 72 mecze i strzelił 17 goli. Dwie z bramek zdobył w meczach z Walią w eliminacjach mistrzostw świata 2006. Polska wygrała 3:2 w Cardiff i 1:0 w Warszawie. Żurawski opowiada, jak zmieniła się tamtejsza reprezentacja, z którą polscy piłkarze zmierzą się w finale baraży o awans na mistrzostwa Europy w Niemczech (wtorek, godzina 20:45).
Obecnie były snajper Wisły Kraków i Celticu Glasgow jest ekspertem Polsatu Sport i pracował przy spotkaniach Walii w eliminacjach Euro 2024.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Co najbardziej zapamiętałeś z meczów z Walią?
Maciej Żurawski: Hymn. Mówię poważnie. W ostatnim czasie miałem okazję komentować dla Polsatu Sport kilka meczów Walijczyków i nawet w "dziupli" przechodził mnie dreszcz. Czasem jest tak, że słyszysz hymn drużyny przeciwnej, stoisz na boisku z szacunkiem, skończy się i zaczynasz mecz. Ale sposób odśpiewania go przez kibiców Walii jest niesamowity. Oddają swoje dusze przez te kilka minut.
ZOBACZ WIDEO: Nowa rola Roberta Lewandowskiego w kadrze? To dlatego nie strzela bramek w reprezentacji
Nie mówisz jednak o warunkach wokalnych.
Pamiętam nasze spotkanie w Cardiff. Przed rozpoczęciem meczu staliśmy w rzędzie i spoglądałem na rywali. Widziałem, z jaką pasją śpiewali, a raczej wykrzykiwali słowa hymnu. Po tym, gdy cały stadion ryknął, oni byli naładowani, aż podskakiwali. Zaczęli mecz nakręceni i ta ich boiskowa agresja wyszła naturalnie. Rzucili się na nas.
Tak jest do dziś. Często rozpoczynają spotkania u siebie od natarcia, pewnie taki mają plan, ale widać też, że niesie ich euforia. Grając na swoim stadionie są naprawdę mocni.
Jak Walia zmieniła się od twoich czasów w kadrze?
Zawsze te mecze były trudne pod względem fizycznym. Biegali dużo i intensywnie plus dokładali "brudną" grę w kontakcie. Zaczepki, prowokacje. Któryś specjalnie nadepnął na nogę. Wtedy głównie to ich wyróżniało, a mimo to i tak wyniki były na "styk". U nich wygraliśmy 3:2, u nas tylko 1:0 po rzucie karnym.
Dzisiejsza Walia jest dużo lepsza piłkarsko. Nie tylko biegają i się przepychają, ale też kreują akcję. Jak kiedyś preferowali styl gry z pominięciem linii środkowej, czyli jak to się ładnie mówi, "lagą", tak teraz dokładają coś ekstra. Potrafią się bardzo szybko znaleźć pod polem karnym przeciwnika kilkoma dokładnymi podaniami po ziemi. Wyróżniają ich stałe fragmenty gry i kreatywności.
Jak to wygląda w porównaniu z naszą kadrą?
Jakością na pewno im nie ustępujemy. Walia na pewno jest powtarzalna jeżeli chodzi o skład, sposób budowania akcji i wyniki. My nie. Mamy za sobą bardzo słaby rok. Teraz jesteśmy podbudowani wynikiem z Estonią, ale trochę fałszywie. OK, 5:1 brzmi fajnie. Prezentowaliśmy się efektownie, ale takiego rywala, który grał dodatkowo w dziesiątkę, musimy brać w nawias. Zalewskiemu i Frankowskiemu nie będzie tak łatwo o drybling w Cardiff. Dawno nie rozegraliśmy trzech, czterech przyzwoitych meczów z rzędu. Dopiero szukamy stabilizacji na solidnym poziomie, a Walijczycy już tam są.
Na co musimy uważać?
Walia niczym się nie podłamuje. Tracą bramkę? Atakują. Potrafią podnieść się w trudnych chwilach, gdy wydaje się, że mecz już się kończy. Oni wtedy łapią wiatr w żagle.
Oprócz jakości piłkarskiej, dalej wyróżniają się wolą walki. Nawet ofensywni gracze atakują obrońców bardzo agresywnie, na pograniczu żółtej kartki. Bardzo ostro doskakują i faule mają wkalkulowane w ryzyko. Zahaczą o nogę, zawsze jakoś się "zameldują". To połączenie zawodników z Premier League i Championship i co najważniejsze - oni w swoich klubach są istotnymi postaciami.
Jak oceniasz nasz zespół?
Nie wiem, czego mogę spodziewać się po naszej linii obrony. Z Estonią była częściej zaangażowana w budowanie akcji niż działania defensywne. A jeden błąd kosztował nas gola.
Mimo wszystko wierzę w tę drużynę. Potrafimy zmobilizować się w trudnych momentach, jak na przykład w ostatnim meczu barażowym o awans na mundial ze Szwecją. Natomiast zdaje sobie sprawę, że możemy zagrać bardzo dobrze, ale to nie wystarczy i przegramy.
Pamiętasz swojego gola w Cardiff?
Oj, to było fantastyczne uczucie i bardzo euforyczna radość. Biegaliśmy pod trybuną, ludzie na nas patrzyli. Zrobiło się bardzo cicho. W końcówce meczu strzeliłem gola na 2:1.
Odebraliśmy piłkę w środku pola. Wyczekiwałem, żeby nie "spalić", bo ich obrońcy byli bardzo wysoko ustawieni. Dostałem podanie od Sebka Mili, uruchomiłem swoją szybkość. Miałem trochę szczęścia. Biegłem z zamysłem zejścia do środka pola karnego, ale obrońca wypychał mnie do boku. Gdybym zwolnił akcję, musiałbym wejść w drybling, może nawet nie oddałbym strzału. Zaryzykowałem.
Miałem piłkę na lewej nodze. Z prawej zawsze mierzyłem, były to strzały kontrolowane. Lewa była u mnie nieobliczalna. Wpadłem w pole karne, zobaczyłem bramkę i chciałem kopnąć jak najmocniej, po prostu w nią trafić. Wyszedł z tego majstersztyk - piłka poleciała pod poprzeczkę bliżej pierwszego słupka. Wygraliśmy 3:2. Takiego meczu życzę chłopakom we wtorek.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Finał baraży o awans do Euro 2024 Walia - Polska odbędzie się we wtorek 26 marca. Pierwszy gwizdek o godz. 20:45 czasu polskiego. Transmisja w TVP Sport oraz TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO na WP SportoweFakty.
Adam Owen: Jeśli Walia to zrobi, Polska będzie miała ogromne kłopoty w Cardiff