- Eliminacje zaczęliśmy bardzo źle, patrząc na to, jak to wyglądało, ile potraciliśmy punktów, z jakimi przeciwnikami. Później przyszły baraże i czuło się, że coś się zmieniło, że czujemy się pewniej. Moim zdaniem graliśmy dobrze przeciwko Walii. Walczyliśmy od 1. minuty, byliśmy lepszą drużyną. Brakowało kropki nad "i" w postaci bramki, dokładnego ostatniego podania, klarownej sytuacji. To jest coś, co można poprawić przed mistrzostwami. Walijczycy stworzyli ze dwie sytuacje, ale to był bardziej przypadek, wygrana głowa, przebitka. Z gry ciężko było im cokolwiek wykreować - mówił Robert Lewandowski w rozmowie z TVP Sport.
Nie był to wielki mecz reprezentacji Polski. Zresztą najlepiej świadczą o tym statystyki, bo jeśli przez 120 minut nie potrafisz oddać celnego strzału na bramkę przeciwnika, to jednak coś jest nie tak.
Ale za chwilę nikt nie będzie o tym pamiętał. Polska wygrała i jest wśród finalistów mistrzostw Europy, które za parę miesięcy odbędą się na niemieckich boiskach. - Droga była ciężka, wyboista, ale wróciliśmy na właściwe tory. Za to drużynie należą się słowa uznania - powiedział Lewandowski.
Eliminacje jako selekcjoner rozpoczynał Fernando Santos, ale w porę został zwolniony. Zespół przejął Michał Probierz, co pozwoliło uratować sytuację. Zmiany są widoczne gołym okiem.
- To czasami są małe rzeczy, ale jeśli połączy się je w całość, to potrafią zrobić różnicę. Są powody do optymizmu patrząc na to, jak gramy. Z boku tego nie widać, ale na boisku się czuje, że tu nic przypadkowego się nie wydarzy. Jestem dumny z reprezentacji, bo szybko otrząsnęliśmy się po słabych eliminacjach, po raz kolejny jesteśmy na wielkim turnieju. Teraz możemy tylko zyskać - powiedział Lewandowski.
- Rzuty karne to loteria. Wiedziałem, że najważniejsza będzie koncentracja i spokój. Dla każdego z nas ta droga od środka boiska do pola karnego była bardzo długa. To stres, wielkie nerwy, bramka robi się bardzo mała. Szczególnie w meczu reprezentacji. Wtedy rzuty karne wyglądają inaczej niż w klubach - komentował.
"Lewy" odniósł się jeszcze do sytuacji sprzed meczu, gdy rozegrano hymny obydwu państw. Doszło do niezbyt miłej sytuacji. - W ogóle nie słyszeliśmy naszego hymnu. Patrzyłem na chłopaków, na trybuny, czy kibice to słyszą. Trochę się wkurzyliśmy i pierwszą myślą po meczu było, że trzeba odśpiewać hymn razem z naszymi kibicami. Miałem ciarki, to było coś wspaniałego. Bo tego, co wydarzyło się przed meczem, nie można określić w dobrych słowach - podsumował kapitan reprezentacji.