Marcin Zając: Takie jest prawo kibica

Dwa lata temu przy Bułgarskiej Lech pokonał Ruch 6:2, a dwa gole dla gospodarzy uzyskał Marcin Zając. Półtora roku później Niebiescy niespodziewanie zremisowali z Kolejorzem 1:1, ale zakładający już wtedy chorzowską koszulkę "Kicaj" z powodu kontuzji na stadionie Lecha nie wystąpił. Okazja do przypomnienia się fanom Kolejorza będzie w najbliższą sobotę. Tyle, że nie w Poznaniu, ale we Wronkach.

Marcin Zając podpisał umowę z Ruchem latem 2008 roku. W pierwszych meczach pomocnik był dużym wzmocnieniem Niebieskich. Później jednak z formą "Kicaja" było dużo gorzej, aż z powodu kontuzji piłkarz zupełnie zniknął ze składu. Uraz kolana był na tyle poważny, że przez cztery miesiące Zając był wyłączony z gry. Od października były zawodnik m. in. Widzewa, Groclinu oraz Lecha może być już brany pod uwagę przy ustalaniu składu na mecze, ale na plac gry wchodzi najczęściej z ławki rezerwowych. - Bardzo długo pauzowałem. Miałem poważną kontuzję. Zespół jest na topie. Koledzy dobrze grają i w takiej sytuacji na pewno nie jest łatwo wskoczyć do składu i odgrywać w meczach główne role - stwierdza Marcin Zając. - Jednak trener daje mi szansę i pojawiam się w ekstraklasie na boisku. Nie ukrywam, że będę starał się wykorzystać mój potencjał w kolejnych spotkaniach - zapowiada 34-letni piłkarz, który z każdym meczem zaczyna prezentować się coraz lepiej. - Nie da się wejściami na plac gry na kilka minut nadrobić tego, co straciło się przez trzy-cztery miesiące niegrania w piłkę. Nie bez znaczenia jest również dobra dyspozycja podstawowych zawodników. Tym bardziej trudno jest doszlifować Marcinowi do swojej dobrej formy - tłumaczy szkoleniowiec Niebieskich Waldemar Fornalik.

Fani Niebieskich zarzucają zawodnikowi, że nie zawsze angażuje się w grę. Wielu wypomina mu, że dobrze zagrał tylko w dwóch meczach. Przeciwko Lechowi w Chorzowie oraz w tegorocznych Wielkich Derbach Śląska. - Każdy kibic ma swoje odczucia. Jeśli fani Ruchu tak uważają, to muszę to uszanować. Ja mogę mieć jednak na ten temat inne zdanie - tłumaczy piłkarz.

Trudno przypuszczać, aby byłego zawodnika Lecha zabrakło w sobotę na boisku we Wronkach. Piłkarz na pewno swoją szansę dostanie, a być może na plac gry wyjdzie w podstawowej jedenastce. Po chorobie do siebie dochodzi Andrzej Niedzielan i trener 14-krotnych mistrzów Polski rozważa zastąpienie "Wtorka" innym piłkarzem. - Trudno powiedzieć co postanowi nasz szkoleniowiec. Na swoją szansę jestem w stanie poczekać. Jeśli jednak zaistnieje okazja gry, to na pewno będę starał się pokazać z jak najlepszej strony - zapewnia doświadczony zawodnik. - Życzę Andrzejowi jak najlepiej. Ma świetną formę i należy mieć nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i dobrej dyspozycji - dodaje.

Przypomnijmy, że Zając przed przyjściem na Cichą bronił barw właśnie Lecha Poznań. Zawodnik żałuje, że nie będzie miał okazji zagrać przy Bułgarskiej w Poznaniu. - Wiem jak mecze na tym stadionie są w Poznaniu odbierane. To jest wielkie święto. Na pewno gra we Wronkach nie uskrzydla Lecha. Dla nas jednak nie ma to znaczenia. Warunki będą takie same dla wszystkich. Jedziemy tam po punkty i staramy się nie przejmować rywalem - przekonuje piłkarz Ruchu, który zapowiada, że on i jego koledzy nie przestraszą się Lecha. - Wiadomo, że przed każdym meczem czuje się respekt, ale nie wolno się nikogo bać. Wszak jesteśmy tylko ludźmi. Zdarza się trafić na lepszego przeciwnika, ale nie można poddać się w szatni. Może w meczach z Wisłą, PGE GKS i Legią z trybun tak to mogło wyglądać, ale na pewno nie podeszliśmy do tych pojedynków przestraszeni - stwierdza Zając. - Wracając na stare śmieci, będę podwójnie zmobilizowany - dodaje na koniec wychowanek Startu Łódź.

Komentarze (0)