Lukas Podolski jest już trzeci rok w Górniku, ale coraz bardziej irytuje go, że w klubie nic się nie zmienia. "Poldi" stara się pomagać i na boisku, i poza nim, ale przyznaje, że czasem zastanawia się, czy to ma sens.
Jego zdaniem jedyne wyjście, aby Górnik się rozwijał, to przejście klubu w prywatne ręce. Czy tak się stanie? Sam Podolski wcale nie ma co do tego pewności, mimo że procedura sprzedażowa została uruchomiona.
Podolski, jak wspomniano, ma wiele zastrzeżeń do funkcjonowania klubu, który nie ma ani prezesa, ani dyrektora sportowego. Jak przyznaje, z czymś takim jeszcze się w karierze nie spotkał, a grał przecież w wielu klubach, w różnych krajach, od Niemiec, przez Turcję po Japonię.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Zanim porozmawiamy o sytuacji Górnika, wróćmy na chwilę do ostatniego meczu. Przetrawiliście już starcie z Legią? Goście okazali się wyraźnie lepsi.
Lukas Podolski, piłkarz Górnika Zabrze:
Zadecydowały indywidualności. Ale było widać, że Legia miała respekt przed nami, ustawili się w pięciu z tyłu, byli kompaktowi, trochę inaczej grali. Najbardziej to szkoda tego gola na 1:2. Za szybko go straciliśmy. Kiedy wyrównaliśmy, myślałem, że ich mamy. Według mnie zadecydowała klasa indywidualna. Legia ją tego dnia miała, a nam tego trochę zabrakło.
Od dawna mówisz o tym, że tak dalej funkcjonować się nie da. Frustracja rośnie?
Ja czegoś takiego w klubach, gdzie grałem, nie widziałem. Jeśli ktoś mi powie, że to normalne, iż w klubie nie ma dyrektora sportowego czy prezesa itd., no to… To ja się nie zgadzam. Grałem i w klubach wielkich, i w trochę mniejszych, ale z czymś takim nigdy się nie spotkałem. Owszem, w moich byłych klubach też wywalali prezesów czy dyrektorów, ale zaraz potem powoływali nowych. Zawsze był jakiś plan. W Górniku czegoś takiego nie ma. A przecież Górnik jest wielką marką. Z czego znane jest Zabrze? Ze szpitala kardiologicznego i Górnika. Powiem tak: jeśli ktoś ostatnio przywrócił to miasto na światową mapę, to właśnie ja, moim transferem. Ja po prostu nie mogę patrzeć na to, co się dzieje z tym klubem, bo serce mi pęka. Chcę, żeby ludzie nie byli ślepi, żeby otworzyli oczy.
ZOBACZ WIDEO: Jan Bednarek nie zachwycił. Meczem z Walią oddalił się od pierwszego składu reprezentacji?
Na to, jak Górnik jest zarządzany?
Tak. Przecież marketing i zarządzanie jest na bardzo słabym poziomie. Ale mogę też powiedzieć, że nowi ludzie w marketingu sprawili, że to już lepiej wygląda. Tylko że wciąż daleko od ideału. A dlaczego? Odpowiedź jest prosta: za dużo polityki. Teraz będą wybory samorządowe. Jak jadę przez Zabrze, to już nie widzę zielonej przestrzeni, bo wszystko jest poobklejane plakatami kandydatów. I każdy chce coś na Górniku ugrać. Polityka i sport to nie jest dobre połączenie, to się nigdy dobrze nie kończy. Dziwnym trafem wszyscy, którzy przyszli do klubu z zewnątrz odeszli. Milik, Matysek i wielu innych. I każdy w wywiadach mówi podobnie, to co ja. To nie przepadek. Tak się funkcjonować nie da. To odpowiedzialność właściciela, czyli miasta.
Ktoś powie: Podolski strzela w wywiadach do własnego klubu.
No nie, jest odwrotnie, ja o ten klub walczę tak, jak kibice. Ludzie z zewnątrz, którzy coś tu chcieli zdziałać odeszli, a ci, którzy są blisko miasta, trwają. W klubie powinni pracować ludzie znający się na piłce, kochający ten klub. A nie egoiści, stawiający swój interes ponad Górnika i pracujący więcej dla miasta niż dla klubu. Jestem tu już trzy lata, a nawet choćby raz nie usłyszałem słowa "dziękuję". Ci ludzie po prostu nie znają takiego słowa. No przecież gdybym nie naciskał na sprzedaż Yokoty, to pewnie wypłat dalej by nie było…
Czyli to ty sprowadziłeś Yokotę i de facto doprowadziłeś do jego sprzedaży?
Tak. Ale nie chodzi tylko o Yokotę. Po pierwsze sam dotrzymałem słowa i przyszedłem tu grać. Po drugie, ściągnąłem sponsorów, którzy przynieśli do klubu 500 tysięcy euro. Po trzecie, o Górniku znów zaczęły pisać międzynarodowe media. Po czwarte, również w pewnym stopniu dzięki mnie do klubu trafili Włodarczyk, Yokota, Ennali, Kapralik. Dzięki mnie Górnik ma tańsze obozy, pomogłem Akademii, sponsorowałem odwadnianie boiska, załatwiłem sprzęt do naszej kuchni czy siłowni. Znajdź mi drugiego takiego piłkarza na świecie. I myślisz, że ktoś mi podziękował? Ani razu. Zero. Ale do tego trzeba mieć honor i charakter. Tu ludzie nie znają słowa dziękuję.
A miałeś na przykład sugestie z klubu czy miasta, żeby tak ostro nie mówić w tych wywiadach?
Ale co tu jest ostro? Co tu jest ostro? Mówię jak jest. Po to są wywiady chyba? Były wywiady już 100 lat temu, są teraz i za 100 lat też będą. To okazja, żeby przekazać za pomocą mediów, jak to wygląda. Żeby, jak mówiłem, otworzyć ludziom oczy. Robię to dla dobra klubu, ale i miasta! Bo przecież mądrze zarządzany, dobrze funkcjonujący klub będzie też plusem dla miasta. A kiedy ja to mam powiedzieć? Jak w trumnie będę leżał? Albo za parę lat, kiedy napiszę książkę o grze w Ekstraklasie? Nie, to trzeba mówić tu i teraz. Bo ja się naprawdę martwię, że to się w końcu rozpier****.
Aż tak?
Jeśli nic się nie zmieni, to będę pełen obaw o przyszły sezon. Przecież wielu piłkarzom kończą się kontrakty. Mówił to Rafał Janicki, mówią to inni piłkarze. Nie ma z kim rozmawiać! Albo inaczej. No przecież jest zarząd, ale jeśli jedna osoba z zarządu zajmuje się prowadzeniem kampanii, to nie ma się co dziwić, że nie ma czasu na rozmowy z piłkarzami. W szatni gracze też mówią, że chcą w końcu zmian w klubie, że tak się dalej nie da. OK, może nie mówią tego w wywiadach tak głośno jak ja. Może troszkę się obawiają, może mają mniejsze nazwisko. Ale nie tylko ja tak uważam. Dużo pracowników życzy sobie zmian.
Niedługo ma jednak dojść do sprzedaży klubu. To może wszystko zmienić.
Pytanie podstawowe brzmi: czy sprzedający naprawdę chce sprzedać? Według mnie to powinno być już zrobione przed wyborami. A tak nie wiadomo kto wygra, kto przegra, co z tym procesem sprzedaży. Z jednej strony, z miasta słyszę, że wszystko posuwa się do przodu, ale przecież mam też swoje źródła z drugiej strony. I od tych chętnych do kupna słyszę, że ten proces… No, że nie przebiega tak sprawnie jak to powinno w takich przypadkach wyglądać.
Kontrakt z Górnikiem masz do końca przyszłego sezonu. W związku z sytuacją w klubie możesz go skrócić i odejść latem?
Jest we mnie chęć, aby go wypełnić. Bo treningi i mecze wciąż sprawiają mi radość. Jestem profesjonalistą w tym, co robię. I na boisku, i poza nim. I chciałbym pracować z profesjonalistami, ludźmi, którzy znają się na piłce, a równocześnie kochają Górnika. Ja naprawdę czasem nie potrafię tego zrozumieć. Masz tu ludzi chcących zainwestować, masz tego Podolskiego, który chce pomóc na wszystkich frontach. No jak można tego nie wykorzystać? To nie jest tak, że się zniechęcam, ale czasem po prostu zastanawiam, czy to ma sens. Zapierniczam na trzech frontach. Dzwonię do agentów, namawiam piłkarzy na przyjście, rozglądam się za sponsorami, gram. A ktoś sobie potem wjeżdża na białym koniu i mówi, że przecież wszystko jest w porządku, bo drużyna radzi sobie na boisku i jakoś to będzie. Ale właśnie chodzi o to, żeby to nie było na zasadzie "jakoś to będzie". Chodzi o to, żeby tego Górnika obudzić i iść z nim do góry. A tu jest ciągle coś na kształt remontu. A to nie ma wypłat, a to nie ma prezesa czy dyrektora. Remont, remont, remont. Tylko tak remontowany dom może w końcu runąć.
Kibice wielokrotnie dawali też do zrozumienia, że chcą zmian, na ostatnim meczu wywiesili kilka transparentów w tym temacie…
Każdy wie, jak ja żyję z kibicami. Sam jestem fanem. Poznałem różne grupy kibicowskie, oni oddają serce temu klubowi. I też chcą, żeby Górnik był profesjonalny. To nie jest tak, że każdy kibic to chuligan czy złodziej. U nich też jest dużo złości na to co, się dzieje i dużo ambicji. Powiem tak: nadszedł czas, aby rozdzielić piłkę od polityki. Bo bez tego ten klub nie pójdzie do przodu. Jestem tu trzy lata i stoimy w miejscu pod wieloma względami. Tyle się mówi na przykład, że nasza akademia jest fajna. To niech ktoś tam pojedzie i zobaczy, jak ten ośrodek wygląda. To jest poziom amatorski i tu też może być coraz gorzej, a wysiłek dzieci, rodziców czy trenerów może zostać zaprzepaszczony. Miasto chętnie mówi o akademii, ale nie robi dla akademii tyle ile powinno. Tak naprawdę to wysiłek dzieci i rodziców jest tu największy.
Czyli przejście Górnika w prywatne ręce to jedyne wyjście.
Tak. Muszą to wziąć ludzie z pasją, z pomysłem. Dopóki będę miał siły i energię, to będę walczył, aby tak się stało. No chyba że mi powiedzą, że tak im jest lepiej. Bez prezesa, dyrektora, raz walka o utrzymanie, raz trochę wyżej. Że to jest DNA Górnika. Jeśli usłyszę, że ja, moja pasja, moje kontakty są niepotrzebne, to spakuję walizki i wyjadę. Ale na razie walczę. Nie chcę się poddać. Dla dobra Górnika.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty