Sytuacja Ruchu Chorzów w PKO Ekstraklasie staje się coraz trudniejsza, by nie rzec - beznadziejna. Utytułowany klub z Chorzowa, mimo objęcia zespołu zimą przez nowego szkoleniowca Janusza Niedźwiedzia, nie przybliża się do utrzymania. Gdzie fani "Niebieskich" mają szukać nadziei, jeśli Ruch nie był w stanie w ostatniej kolejce wygrać nawet z tak słabo punktującym na wiosnę zespołem, jak Puszcza Niepołomice?
- Myślę, że to był najważniejszy mecz tego sezonu dla nas, póki co - nie ukrywa doświadczony obrońca Ruchu Maciej Sadlok w rozmowie z nami. - Wiedzieliśmy, że za wszelką cenę musimy wygrać. Tym bardziej, że znaliśmy wynik Korony Kielce, która pokonała Stal Mielec. Nasza sytuacja naprawdę się bardzo mocno już skomplikowała - wzdycha.
Moda na Ruch trwa, ale wyników nie ma
Od kiedy "Niebiescy" w tym sezonie zaczęli grać na Stadionie Śląskim, w Chorzowie zrobiła się prawdziwa "moda" na Ruch. Nawet na starcie z teoretycznie mniej atrakcyjnym rywalem, jak to ostatnie z Puszczą, ciągnęły na stadion tysiące ludzi. Ostatecznie na trybunach zasiadło ponad 16 tys. widzów. Atmosfera wyjątkowego obiektu, jakim jest Stadion Śląski przyciąga na mecze również osoby, którzy do tej pory na ligowych spotkaniach Ruchu nie bywały. Inni wracają po latach przerwy.
ZOBACZ WIDEO: Jakie jest największe osiągnięcie "Lewego"? "Nigdy o tym nie marzyłem"
Problem jednak w tym, że do tego wszystkiego "nie dojeżdża" drużyna Ruchu. I tej mody chorzowski klub nie potrafi wykorzystać pod względem sportowym.
- Tak to wygląda. Widzimy, że ten doping i wsparcie kibiców mamy cały czas, mimo słabych wyników. Nawiązała się ta więź między kibicami a drużyną, już od kilku sezonów. Ruch ma wielką markę i historię. Myślę, że ci kibice zawsze będą wspierali ten zespół, na dobre i na złe. A my naprawdę robimy wszystko, co możemy, by im się odwdzięczyć i odpłacić - przekonuje Sadlok.
- Po prostu cały czas czegoś nam brakuje. A remisami się nie da niestety utrzymać - podsumowuje.
Tych remisów Ruch ma na koncie aż 14. Po sobotnim meczu kibice zgromadzeni na Śląskim załamywali ręce nad nieskutecznością "Niebieskich". Jak to możliwe, że proste recepty Puszczy na demontaż gry rywali cały czas przynoszą efekt, choć przecież cała Ekstraklasa zna już doskonale charakterystykę gry niepołomiczan?
- To prawda, że tak naprawdę wszyscy wiedzą o Puszczy wszystko. A jednak oni dochodzą do sytuacji. Powiem tak: jeżeli cały czas się coś szlifuje, to się to opanowuje w miarę do perfekcji. Puszcza upatruje szansy w konkretnym stylu i póki co daje im to punkty, a wcześniej awans do Ekstraklasy. Trzeba się do tego przystosować i chociaż próbować ich atuty neutralizować. Bramki z Puszczą nie straciliśmy, ale to nie wystarcza. Trzeba jeszcze samemu trafić do siatki - wskazuje Sadlok.
"Pogrążanie się w nerwowości nie pomoże"
Zapytaliśmy obrońcę "Niebieskich", jak szatnia Ruchu reaguje na kolejne wpadki. Pojawia się już wściekłość i frustracja?
- Staramy się trzymać cały czas jakoś w pionie. I trzymać ciśnienie. Pogrążanie się dodatkowo w nerwowości na pewno nie pomoże. Jest to duża grupa facetów i jakieś zgrzyty czy nieporozumienia tylko pogorszyłyby sytuację - ocenia Sadlok. - A jeżeli coś się dzieje, to na bieżąco jest to wyjaśniane w drużynie.
Doświadczony, prawie 35-letni obrońca spotkanie z Puszczą obejrzał z ławki rezerwowych.
- Cieszę się, że wróciłem do pełni zdrowia, bo dłuższy czas borykałem się z problemami zdrowotnymi. Teraz muszę czekać na swoją szansę. Natomiast uważam, że chłopaki w obronie obecnie prezentują się dobrze. Jeżeli coś dobrze funkcjonuje, to nie ma potrzeby zmian. Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że takie kwestie doskonale rozumiem - zaznacza Sadlok. – Wspieram drużynę mentalnie, bo ten wózek ciągniemy wszyscy razem.
Przeczytaj także:
"Wiele osób skreśla tę reprezentację". Kadrowicz zaprotestował w sprawie Euro
Robert Lewandowski dla WP: Jestem dumny z tego, co mam. Nikomu niczego nie ukradłem