O ile jesienne zmagania na pierwszoligowych boiskach Górnik rozpoczął bardzo udanie pokonując na własnym stadionie w przyzwoitym stylu KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 3:1 potem było już tylko gorzej. Wprawdzie zabrzanie potrafili wyjść na boisko i zagrać naprawdę dobre zawody jak np. w Śląskim Klasyku z GKS Katowice, ale tak dobre mecze w wykonaniu górniczej drużyny jesienią można by policzyć na palcach jednej ręki. - Przez całą rundę jesienną czekaliśmy na mecz, w którym wygramy pewnie dwoma, trzema bramkami po dobrej grze. Niestety taki nam się nie przydarzył i większość zwycięstw była przez nas wymęczana. Szkoda, że tak się działo, bo na pewno przewaga potencjału piłkarskiego była po naszej stronie - powiedział kapitan zabrzańskiej drużyny, Grzegorz Bonin.
W opinii lidera utytułowanego śląskiego klubu szybkie zakończenie rundy jesiennej było dla Górnika najlepszym z możliwych rozwiązań. - Już po meczu wyjazdowym z KSZO Ostrowiec, które przegraliśmy we frajerski sposób powiedziałem, że dobrze, że ta runda się dla nas kończy. Gdybyśmy zdobyli czy to w meczu z KSZO czy z Wisłą Płock komplet punktów dystans dzielący nas do drugiego miejsca w tabeli byłby do odrobienia w jednym meczu. Niestety tak się nie stało i zimą będziemy musieli przygotować się jak najlepiej do rozgrywek żeby runda wiosenna nie była dla nas taką loterią. Limit wpadek wykorzystaliśmy już na jesień i wiosną nie wolno nam tracić punktów w takim stylu - podkreślił gracz jedenastki z Roosevelta.
Zdaniem 26-letniego pomocnika Górnika w rundzie jesiennej zabrzańska drużyna umiała wyciągać wnioski wszędzie, tylko nie na boisku. - Tak jak kiedyś powiedziałem, jesienią potrafiliśmy wyciągać wnioski przed meczem, w przerwie i po meczu, ale na boisku nie było tego w ogóle widać. Nie wiem z czego to wynikało, ale mieliśmy spore problemy z realizacją założeń taktycznych. Wiedzieliśmy co mamy grać, a kiedy wychodziliśmy na boisko często różnie to wyglądało. Musimy wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski i w rundzie wiosennej zagrać dużo lepiej. Inaczej o awansie będziemy mogli pomarzyć - przyznał skrzydłowy drużyny trenera Ryszarda Komornickiego.
- Nie możemy rundy jesiennej uznać za w pełni udaną. Często byliśmy zespołem lepszym, zdobywaliśmy bramkę i zamiast wykorzystać moment zaskoczenia zaraz po bramce i dobić przeciwnika strzelając drugą, my bawiliśmy się piłką. Potem przeciwnik to wykorzystywał, doprowadzał do wyrównania, a nam wiązały się nogi i już nie byliśmy tacy cwani. Takie są powody tego, że wiele meczów, które wręcz musieliśmy wygrać kończyły się remisami. W piłce nie można mieć sentymentów. Kiedy się prowadzi 1:0 trzeba dobić przeciwnika drugą bramką. Jeżeli staje się tak, że przeciwnik wyrównuje trzeba pokazać jaja i znów objąć prowadzenie. My jesienią takich jaj nie mieliśmy - zakończył najlepszy zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.