Mecz w Madrycie tydzień temu rozpoczął się od trzęsienia ziemi, bo Atletico wyszło na prowadzenie już w 4. minucie, kiedy Rodrigo De Paul wykorzystał fatalne błędy w rozegraniu piłki przez Borussię. Jeszcze w pierwszej połowie prowadzenie podwyższył Samuel Lino i wydawało się, że zespół prowadzony przez Diego Simeone jest na najlepszej drodze do półfinału Ligi Mistrzów.
Ale w piłce gra się przez 90 minut i pod koniec spotkania niezwykle istotną bramkę zdobył Sebastien Haller, a ponadto później piłkarze Borussii jeszcze dwukrotnie obili poprzeczkę. Atletico mogło wygrać wyżej, a z drugiej strony nikt nie mógłby mieć pretensji, gdyby mecz zakończył się remisem. W związku z tym przed rewanżem kwestia awansu pozostaje otwarta.
- Borussia jest bardzo mocna u siebie. Spodziewamy się, że od początku narzucą wysokie tempo i będziemy musieli im dorównać - mówił trener Diego Simeone podczas konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: Najpierw "piętka", a potem taka "perełka"! Cudownie przymierzył z 16 m
- Nasz zespół funkcjonuje bardzo dobrze. Urośliśmy po ostatnich meczach w La Lidze. Nie myślimy za dużo, po prostu chcemy zagrać. Jestem pewien, że moim zawodnicy zagrają dobre spotkanie - komentował trener Atletico.
I - choć to oczywistość - przyznał, że nie musi dodatkowo motywować swoich zawodników przed rywalizacją w Dortmundzie. - Mamy szansę znaleźć się wśród czterech najlepszych drużyn w Europie. Nic nie trzeba mówić - powiedział.
Jeśli jednak jest coś, co go martwi, to postawa jego zespołu w defensywie. Atletico trafiło gola w każdym z ostatnich dziesięciu meczach. Po raz ostatni czyste konto udało się zachować 17 lutego przy okazji wygranej 5:0 z Las Palmas. Później była przynajmniej jedna stracona bramka.
- Jest to coś, co staramy się ulepszać z dnia na dzień. Mam nadzieję, że w końcówce sezonu będzie to wyglądać lepiej - zaznaczył Simeone.
Początek meczu Borussia Dortmund - Atletico Madryt we wtorek o godz. 21.
CZYTAJ TAKŻE:
Fani Realu już są wpatrzeni w Mbappe. "Wyeliminuj ich za wszelką cenę!"
Niemcy ostrzegają Leverkusen. Podrażniony Bayern zareaguje. "Lewy" w tle