Końcówka sezonu zawsze przynosi masę emocji, ale też dostarcza nam ciekawych wydarzeń. Pod tym kątem dość interesująco rozpoczęła się 30. kolejka Ekstraklasy, bo w jej pierwszym meczu swojego premierowego gola w bieżących rozgrywkach strzelił Kamil Wilczek.
Napastnik, który przez kilka lat występował w Danii, zasłynął jako świetny strzelec, ale obecna kampania jest dla niego tragiczna. Jest tak głównie ze względu na kontuzje, bo piątkowy mecz Piasta Gliwice z Wartą Poznań był jego zaledwie dziewiątym występem w sezonie.
Choć uczciwie trzeba przyznać, że gdy już grał, to też nie pokazywał się ze zbyt dobrej strony. Jednak w starciu z Zielonymi wreszcie się przełamał. Stało się to w końcówce pierwszej połowy, gdy 36-latek oddał niesygnalizowany strzał spoza pola karnego, który zaskoczył wszystkich.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć
Wszystkich, wraz z strzegącym bramki Warty Jędrzejem Grobelnym, który praktycznie na niego nie zareagował. W kontekście tego gola ciekawe są też okoliczności występu Wilczka, który pierwotnie nie miał nawet być w pierwszym składzie.
Początkowo do występu od pierwszej minuty awizowany był Jorge Felix. Jednak Hiszpan nabawił się urazu podczas rozgrzewki i w jego miejsce do składu wskoczył Wilczek, co ostatecznie zakończyło się pozytywnie dla gliwickiej ekipy.
Czytaj też:
Ależ pech. Był na radarze Probierza, nie zagra do końca sezonu
Co ze Szczęsnym? Zajrzeliśmy za kulisy