Ich konflikt jest jednym z najbardziej tajemniczych w historii polskiego futbolu. Jacek Gmoch i Andrzej Strejlau byli asystentami Kazimierza Górskiego podczas mundialu w 1974 roku, w którym Polska zajęła czwarte miejsce. To jeden z największych sukcesów w dziejach naszej piłki. Obaj już wtedy toczyli ze sobą rywalizację, chcąc coś udowodnić Górskiemu.
Wzajemna niechęć z biegiem czasu rosła, co przerodziło się w otwarty konflikt. Po latach doszło do medialnego prania brudów. Gmoch mówił, że Strejlau w sztabie reprezentacji Polski był jedynie fasadą. Panowie zarzucali też sobie współpracę z tajnymi służbami. I choć od tego czasu minęło już sporo lat, to nadal się do siebie nie odzywają.
85-letni Strejlau był gościem Tomasza Smokowskiego w programie "Hejt Park", który emitowany jest w Kanale Sportowym na YouTube. Tam jedno z pytań dotyczyło właśnie konfliktu z 86-letnim Gmochem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć
Czy jest szansa, że obaj pogodzą się? Strejlau wyznał, że warunek jest jeden. - Jak usłyszę przepraszam, to będziemy ze sobą rozmawiali. Jeśli nie, to nie - powiedział Strejlau.
- Konfliktu jako takiego nie ma. Powiedziałem kiedyś w telewizji, że dopóki nie przeprosi, to nie będziemy rozmawiać. Zapomniał, że ja byłem wykładowcą, kiedy on się uczył na kursie instruktorskim. Nie można sobie przypisywać wszystkiego, bo to jest nieprawdą. Ja nie widzę żadnych przeszkód, jeżeli usłyszę słowo przepraszam - dodał Strejlau.
Były selekcjoner reprezentacji Polski powiedział też, że życzy jak najlepiej Jackowi Gmochowi i jego całej rodzinie. - To człowiek bardzo inteligentny, absolwent wyższej uczelni. Człowiek, który chciał jak każdy z nas osiągnąć jak najlepszy wynik - zakończył.
Czytaj także:
Są decyzje Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN. Warta wraca do Poznania
FC Barcelona szuka wzmocnień. Rozważa trzy kierunki