Portugalskie klasyki są owiane sławą w całej Europie i każdy piłkarz, który w nich błyszczy może być traktowany jak bohater przez kibiców swojej drużyny. Zawodnikiem, który tak ma w przypadku Sportingu CP z pewnością jest Viktor Gyokeres.
Szwed jest w trakcie swojego pierwszego sezonu na Estadio Jose Alvalade i już trafił w kilku meczach pokroju derbów Lizbony, czy też właśnie klasyku przeciwko FC Porto. W niedzielę ponownie udała mu się ta sztuka i to w bardzo trudnym momencie.
Napastnik ze względu na drobny uraz pojawił się na boisku w przerwie, gdy jego drużyna przegrywała 0:2 i przed zdecydowaną większość drugiej połowy meczu był odcięty od podań. Jednak w 87. minucie dostał świetne dośrodkowanie od Nuno Santosa i umieścił piłkę w siatce.
Wtedy wydawało się, że końcówka będzie polegała na tym, że gracze Sportingu będą do ostatniego gwizdka walczyli o gola wyrównującego. Nic takiego jednak nie miało miejsca, bo chwilę po pierwszym golu trafili drugi raz i znowu zrobił to Gyokeres. Szwed w dwóch akcjach z rzędu dwa razy trafił do siatki i błyskawicznie z 0:2 przywrócił swoją drużynę do stanu remisowego.
"Minuty sprzyjające" były po stronie Lwów i gracze Rubena Amorima chcieli jeszcze atakować, aby wyrwać zwycięstwo. Na ich nieszczęście w 90. minucie emocje udzieliły się ich skrzydłowemu, Marcusowi Edwardsowi, który obejrzał głupią czerwoną kartkę i osłabiona ekipa z Lizbony nie zdołała wygrać, ale w takich okolicznościach i remis jest dla niej całkiem niezłym wynikiem.
Czytaj też:
Derby w Serie A rozgrzały. Problem Zalewskiego
Lech znów zmarnował szansę, oto tabela
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci