Przepowiednia Kamila Grosickiego. Na razie wszystko się zgadza

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski /  Na zdjęciu: Kamil Grosicki
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Kamil Grosicki

- Wtedy też strzeliłem gola w ostatniej minucie, a później zdobyliśmy puchar - mówił Kamil Grosicki po szczęśliwym przejściu przez Pogoń pierwszej rundy Fortuna Pucharu Polski. Niewiele brakuje szczecinianom do spełnienia przepowiedni ich kapitana.

Pogoń Szczecin, jako uczestnik eliminacji Ligi Konferencji Europy, miała wolny los w pierwszej rundzie Fortuna Pucharu Polski. Do gry weszła o rundę później i wymęczyła awans na stadionie przedostatniego w tabeli pierwszoligowca Podbeskidzia Bielsko-Biała. Gdyby o awansie decydowała liczba stworzonych sytuacji podbramkowych, Pogoni nie byłoby w pucharze od listopada. Decydował jednak błysk Kamila Grosickiego.

Była 90. minuta meczu, a Kamil Grosicki zdążył już zmienić pozycję skrzydłowego na napastnika. Powolne do czasu rozegranie Pogoni przyspieszyło, a podanie Adriana Przyborka trafiło kilkanaście metrów przed bramkę Patryka Procka. Grosicki nie zawahał się i strzelił pod poprzeczkę na 1:0. Było to jedyne uderzenie celne Pogoni, która na tle Podbeskidzia zagrała bardzo źle.

- Panowie. Chcę, żeby każdy uwierzył w cel, który mamy, czyli dotarcie na Stadion Narodowy. Zostały nam trzy kroki i niezależnie od tego, z kim będziemy grać, każdy ma wierzyć, że możemy zagrać w finale dla Pogoni i dla Szczecina. Naprawdę stać nas na to - mówił po meczu Grosicki w szatni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

W finale przeciwko ukochanemu klubowi

Kamil Grosicki wspominał w Bielsku-Białej mecz z września 2009 roku. Był piłkarzem Jagiellonii Białystok, która na początku edycji Pucharu Polski także trafiła na pierwszoligowca - był nim GKS Tychy. Pojedynek zakończył się takim samym wynikiem 1:0, także po golu zdobytym rzutem na taśmę przez Grosickiego. Różnica polegała tylko na tym, że na zegarze była już 120. minuta, a nie  90. minuta.

- Wtedy też strzeliłem gola w ostatniej minucie, a później zdobyliśmy puchar - rozpowiadał kadrowicz Michała Probierza.

Przed finałem Jagiellonia eliminowała jeszcze Arkę Gdynia, Koronę Kielce i Lechię Gdańsk. Droga do Bydgoszczy wiodła przez sześć meczów, a ten siódmy Kamil Grosicki zagrał z rozdartym sercem. Ostatnim przeciwnikiem Jagiellonii była pierwszoligowa jeszcze Pogoń, która była rewelacją rozgrywek. Naznaczony błędami sędziowskimi finał zakończył się zwycięstwem 1:0 faworyta. Kamil Grosicki świętował zdobycie pierwszego i dotąd jedynego Pucharu Polski po meczu z klubem, którego jest wychowankiem.

Trzy dogrywki w kolejnych rundach

Przez późniejsze 14 lat w finale Pucharu Polski nie było ani Pogoni, ani Grosickiego. Z innych powodów. Portowcy często zawodzili, Grosicki robił zagraniczną karierę. Klub i jego wychowanek musieli połączyć siły, żeby mieć trofeum na wyciągnięcie ręki. Tak w 2010, jak i w 2024 roku przeciwnikiem zespołu Grosickiego będzie pierwszoligowiec. Tym razem sensacyjnym finalistą została Wisła Kraków.

Przed finałem Pogoń zagrała cztery mecze w pucharze i tylko z Podbeskidziem poradziła sobie szczęśliwie bez dogrywki. Później droga była jeszcze trudniejsza. Pogoń losowała obecnie trzecią, drugą i pierwszą siłę w tabeli PKO Ekstraklasy. Z Górnikiem Zabrze wygrała w przenikliwym mrozie, Lecha Poznań eliminowała przy Bułgarskiej, a w półfinale zrewanżowała się Jagiellonii za finał sprzed 14 lat. Gole w dogrywkach zdobywali Leo Borges, Joao Gamboa i Fredrik Ulvestad.

Pierwsza z obietnic

Kadrowicz Michała Probierza może w czwartek spełnić pierwszą z obietnic złożonych kibicom Pogoni w 2021 roku. Do klubu powracał po 14 latach nieobecności, zapowiadał walkę o trofea. Mija trzeci rok i na razie nic z planu Kamila Grosickiego nie wynikło, chociaż akurat lider zespołu rok w rok wykręca imponujące statystyki w ofensywie. Od tego sezonu, po odejściu Damiana Dąbrowskiego, skrzydłowy jest kapitanem Pogoni.

- Kamil jest kapitanem już dłuższy czas i dba także o atmosferę w szatni. Widzimy w portalach społecznościowych, jak żyje zespołem. Jest kapitanem z prawdziwego zdarzenia i mobilizuje chłopaków przed każdym treningiem. Samo to, że przebywa z nimi, sprawia, że czują się bezpieczni, mając u boku reprezentanta Polski. W finale każdy będzie musiał dołożyć cegiełkę do zwycięstwa - mówi Olgierd Moskalewicz, były piłkarz Pogoni i Wisły w podcaście Głos Portowców.

Finał Pogoń - Wisła rozpocznie się w czwartek 2 maja o godzinie 16. Napisanie historii, podobnej do tej z 2008 roku, jest bardzo realne.

Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza

Komentarze (0)