Pogoń Szczecin, jako uczestnik eliminacji Ligi Konferencji Europy, miała wolny los w pierwszej rundzie Fortuna Pucharu Polski. Do gry weszła o rundę później i wymęczyła awans na stadionie przedostatniego w tabeli pierwszoligowca Podbeskidzia Bielsko-Biała. Gdyby o awansie decydowała liczba stworzonych sytuacji podbramkowych, Pogoni nie byłoby w pucharze od listopada. Decydował jednak błysk Kamila Grosickiego.
Była 90. minuta meczu, a Kamil Grosicki zdążył już zmienić pozycję skrzydłowego na napastnika. Powolne do czasu rozegranie Pogoni przyspieszyło, a podanie Adriana Przyborka trafiło kilkanaście metrów przed bramkę Patryka Procka. Grosicki nie zawahał się i strzelił pod poprzeczkę na 1:0. Było to jedyne uderzenie celne Pogoni, która na tle Podbeskidzia zagrała bardzo źle.
- Panowie. Chcę, żeby każdy uwierzył w cel, który mamy, czyli dotarcie na Stadion Narodowy. Zostały nam trzy kroki i niezależnie od tego, z kim będziemy grać, każdy ma wierzyć, że możemy zagrać w finale dla Pogoni i dla Szczecina. Naprawdę stać nas na to - mówił po meczu Grosicki w szatni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
W finale przeciwko ukochanemu klubowi
Kamil Grosicki wspominał w Bielsku-Białej mecz z września 2009 roku. Był piłkarzem Jagiellonii Białystok, która na początku edycji Pucharu Polski także trafiła na pierwszoligowca - był nim GKS Tychy. Pojedynek zakończył się takim samym wynikiem 1:0, także po golu zdobytym rzutem na taśmę przez Grosickiego. Różnica polegała tylko na tym, że na zegarze była już 120. minuta, a nie 90. minuta.
- Wtedy też strzeliłem gola w ostatniej minucie, a później zdobyliśmy puchar - rozpowiadał kadrowicz Michała Probierza.
Przed finałem Jagiellonia eliminowała jeszcze Arkę Gdynia, Koronę Kielce i Lechię Gdańsk. Droga do Bydgoszczy wiodła przez sześć meczów, a ten siódmy Kamil Grosicki zagrał z rozdartym sercem. Ostatnim przeciwnikiem Jagiellonii była pierwszoligowa jeszcze Pogoń, która była rewelacją rozgrywek. Naznaczony błędami sędziowskimi finał zakończył się zwycięstwem 1:0 faworyta. Kamil Grosicki świętował zdobycie pierwszego i dotąd jedynego Pucharu Polski po meczu z klubem, którego jest wychowankiem.
Trzy dogrywki w kolejnych rundach
Przez późniejsze 14 lat w finale Pucharu Polski nie było ani Pogoni, ani Grosickiego. Z innych powodów. Portowcy często zawodzili, Grosicki robił zagraniczną karierę. Klub i jego wychowanek musieli połączyć siły, żeby mieć trofeum na wyciągnięcie ręki. Tak w 2010, jak i w 2024 roku przeciwnikiem zespołu Grosickiego będzie pierwszoligowiec. Tym razem sensacyjnym finalistą została Wisła Kraków.
Przed finałem Pogoń zagrała cztery mecze w pucharze i tylko z Podbeskidziem poradziła sobie szczęśliwie bez dogrywki. Później droga była jeszcze trudniejsza. Pogoń losowała obecnie trzecią, drugą i pierwszą siłę w tabeli PKO Ekstraklasy. Z Górnikiem Zabrze wygrała w przenikliwym mrozie, Lecha Poznań eliminowała przy Bułgarskiej, a w półfinale zrewanżowała się Jagiellonii za finał sprzed 14 lat. Gole w dogrywkach zdobywali Leo Borges, Joao Gamboa i Fredrik Ulvestad.
Pierwsza z obietnic
Kadrowicz Michała Probierza może w czwartek spełnić pierwszą z obietnic złożonych kibicom Pogoni w 2021 roku. Do klubu powracał po 14 latach nieobecności, zapowiadał walkę o trofea. Mija trzeci rok i na razie nic z planu Kamila Grosickiego nie wynikło, chociaż akurat lider zespołu rok w rok wykręca imponujące statystyki w ofensywie. Od tego sezonu, po odejściu Damiana Dąbrowskiego, skrzydłowy jest kapitanem Pogoni.
- Kamil jest kapitanem już dłuższy czas i dba także o atmosferę w szatni. Widzimy w portalach społecznościowych, jak żyje zespołem. Jest kapitanem z prawdziwego zdarzenia i mobilizuje chłopaków przed każdym treningiem. Samo to, że przebywa z nimi, sprawia, że czują się bezpieczni, mając u boku reprezentanta Polski. W finale każdy będzie musiał dołożyć cegiełkę do zwycięstwa - mówi Olgierd Moskalewicz, były piłkarz Pogoni i Wisły w podcaście Głos Portowców.
Finał Pogoń - Wisła rozpocznie się w czwartek 2 maja o godzinie 16. Napisanie historii, podobnej do tej z 2008 roku, jest bardzo realne.
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza