Znamy pierwszego spadkowicza z PKO Ekstraklasy. Śląsk Wrocław ledwo mu się wyrwał

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Kay Tejan (z lewej) i Nahuel Leiva (z prawej)
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Kay Tejan (z lewej) i Nahuel Leiva (z prawej)

Tu już nie pomoże matematyka. Choć zdołali objąć prowadzenie jako pierwsi, piłkarze ŁKS-u Łódź przegrali u siebie ze Śląskiem Wrocław 1:2 w 31. kolejce PKO Ekstraklasy.

Po jednej stronie drużyna niemalże skazana już na spadek z elity i walcząca o . Po drugiej - ekipa licząca się jeszcze w walce o mistrzowski tytuł, choć na wiosnę punktująca tragicznie - gorzej nawet od ostatniego w tabeli ŁKS-u.

- Pod względem punktowym runda wiosenna nie jest dla nas taką, jaką byśmy chcieli, ale wszystko wciąż zależy od nas. Jesteśmy na czwartym miejscu i walczymy dalej o medal. Jestem przekonany, że porażka z Ruchem jeszcze bardziej wzmocni u zawodników boiskową złość. Musimy jednak pokazać czynami, a nie słowami, że zasługujemy na więcej niż jedną udaną rundę - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener WKS-u Jacek Magiera.

Ale na boisku zupełnie nie było widać, kto walczy o podium, a kto ma oswajać się ze spadkiem z ligi. Przez pierwsze pół godziny przyjezdni nie potrafili skonstruować pół akcji ofensywnej. Najbardziej poirytowany tym faktem był Erik Exposito - kapitan Śląska usiłował pobudzić swój zespół, ale nie był w stanie.

ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"

Ełkaesiacy odpowiedzieli dwiema niegroźnymi próbami z dystansu Daniego Ramireza i Michała Mokrzyckiego. W 34. minucie też z ostrego kąta w narożnik bocznej siatki trafił Engjell Hoti. A Śląsk w 39. minucie powinien objąć prowadzenie. Z kontrą popędził Exposito, przytrzymał piłkę, poślizgnął się, ale zdołał odegrać do Nahuela Leivy, który pokonał Aleksandra Bobka.

Wrocławianie oraz ich kilkusetosobowa grupa kibiców cieszyli się z tego trafienia, ale po chwili zostało ono anulowane. Analiza VAR wykazała bowiem, że na początku tej kontry Łukasz Bejger faulował wyprostowaną nogą Kamila Dankowskiego. Naszym zdaniem obrońca Śląska po prostu wygrał pojedynek, ale sędzia Karol Arys podbiegł do monitora, obejrzał sytuację i cofnął bramkę Nahuela, po czym podyktował rzut wolny dla gospodarzy.

Krótko po przerwie to ŁKS objął prowadzenie. Rzut karny po zagraniu ręką Simeona Petrowa wykorzystał Dani Ramirez, choć Hiszpan na jego wykonanie musiał poczekać kilka dobrych minut, bo tyle trwała wideoweryfikacja. Dopiero to, a nie pseudomobilizujące okrzyki sfrustrowanych (co zrozumiałe) kibiców Śląska pobudziło drużynę Jacka Magiery do walki o gole.

Zaczęły się coraz odważniejsze wejścia w pole karne, dośrodkowania i strzały. Aż w końcu w 71. minucie wrzutkę Petra Schwarza z rzutu rożnego głową zamknął Jehor Macenko i doprowadził do remisu. Chwilę później ekipa z Dolnego Śląska powinna prowadzić, lecz w ostatniej chwili Rahil Mammadov zdjął piłkę z nogi Erikowi Exposito.

Jednak obrona ŁKS-u zaczęła się mocno chwiać i w 76. minucie Śląsk to wykorzystał. Dwa razy we własnej szesnastce źle głową zagrał Piotr Głowacki, aż wyskoczył do niej Jakub Jezierski, który zagrał do Piotr Samca-Talara, który nie miał żadnych problemów, by z kilku metrów trafić do łódzkiej bramki.

Od 82. minuty wrocławianie grali w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Macenki i do końca spotkania byli zamknięci we własnym polu karnym przez ełkaesiaków. Problem w tym, że nie udało im się już wcisnąć gola na remis, choć w doliczonym czasie gry kapitalną okazję głową zmarnował Kamil Dankowski.

To oznacza, że ŁKS definitywnie spada z PKO Ekstraklasy na trzy kolejki przed końcem sezonu. W następnej łodzianie pojadą do Gliwic na mecz z Piastem, a Śląsk czeka domowa potyczka z Cracovią.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 1:2 (1:0)
1:0 - Dani Ramirez 52' - z karnego
1:1 - Jehor Macenko 71' 
1:2 - Piotr Samiec-Talar 76'

Składy:

ŁKS: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski, Rahił Mammadow, Levent Guelen, Piotr Głowacki (85' Pirulo) - Michał Mokrzycki (80' Jakub Letniowski) - Kay Tejan, Dani Ramirez, Engjell Hoti (72' Adrien Louveau), Antoni Młynarczyk (80' Bartosz Szeliga) - Husein Balić (72' Piotr Janczukowicz).

Śląsk: Rafał Leszczyński - Jegor Macenko, Aleksander Paluszek, Simeon Petrow, Łukasz Bejger - Peter Pokorny - Mateusz Żukowski (56' Piotr Samiec-Talar, 89' Martin Konczkowski), Michał Rzuchowski (69' Jakub Jezierski), Petr Schwarz, Nahuel Leiva - Erik Exposito.

Sędziował: Karol Arys (Szczecin).

Żółte kartki: Hoti (ŁKS) - Nahuel, Macenko (Śląsk)

Czerwona kartka: Macenko (Śląsk) - 82' za drugą żółtą

Widzów: 7 186

Czytaj też: "Festiwal wstydu i kompromitacji". Ostro przejechał się po Lechu

Komentarze (13)
avatar
clown1
6.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejne świństwo sędziowskie.Najpierw przerwana akcja Śląska pod bramką Ruchu. Potem skrócony czas gry na koniec meczu w Ruchem . Nie uznana bramka Nuela to już szczyt draństwa sędziego Czytaj całość
avatar
Tomasz Rybka
4.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śląska okradziony z dwóch bramek. Pierwsza brakma to niby po faulu, gdzie zawodnik ŁkS wchodził nakładką a drugi to 95 min gdzie po kontrze Naule szedł na pustą bramkę. PZPN, PZPN, je..., je... Czytaj całość
avatar
Ryży PR
4.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
J...warszawskie k.... 
avatar
Elżbieta Walczewska
4.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co za stronniczy komentarz 2 niedorobionych dziennikarzy z Canal , Śląsk był faworyzowany przez nich na każdym kroku, nawet, jak grał piach w I połowie, peany na cześć miernych grajków z Wrocł Czytaj całość
avatar
Marcin Kowalski
4.05.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Piotr Samiec-Talar strzelił bramkę a nie ma go w składzie....dziwne...