Wymowny komentarz Jacka Magiery. "Jestem rozliczany z wyników, a odnieśliśmy zwycięstwo"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Jacek Magiera
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: trener Jacek Magiera

- Wciąż chcemy poprawiać ten wynik, który i tak jest już świetny - powiedział trener piłkarzy Śląska Wrocław Jacek Magiera po pokonaniu w Łodzi ŁKS-u 2:1 w 31. kolejce PKO Ekstraklasy.

Ale droga do tej wygranej nie była wcale prosta. Po pierwsze, w 39. minucie bramka Nahuel Leivy nie została uznana ze względu na wcześniejszy faul Łukasza Bejgera na Kamilu Dankowskim. Po drugie, to łodzianie objęli prowadzenie jako pierwsi dzięki trafieniu Daniego Ramireza z rzutu karnego. Później jednak gole Jehora Macenki oraz Piotra Samica-Talara w 71. i 76. minucie dały wygraną WKS-owi.

- Jak odbieram to spotkanie? Bardzo dobrze, bo wygraliśmy. To, co zakładaliśmy przed meczem, realizowaliśmy. Byliśmy groźni z kontrataku. Mogliśmy otworzyć wynik w pierwszej połowie, ale zabrakło spokojnej głowy pod bramką przeciwnika. W drugiej połowie przestawiliśmy się na atak pozycyjny, a jesteśmy w tym dobrzy. Tworzymy sytuacje, zawodnicy spełniają swoje zadania - komentował na gorąco Jacek Magiera na konferencji prasowej.

- Uważam, że nasza liczebność w polu karnym po stracie gola była na wysokim poziomie i nasze szanse pokazały dobrą mentalność drużyny. Dużą rolę odegrały zmiany. Mam tu na myśli Jakuba Jezierskiego i Piotra Samca-Talara. A gol Macenki po stałym fragmencie pokazał duży mental - podkreślił szkoleniowiec Śląska Wrocław.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To nie jest fake. Szalona parada bramkarza

To już trzeci raz w tym sezonie, kiedy ekipa ze stolicy Dolnego Śląska kończy mecz w osłabieniu i nie przegrywa go. Ba, nawet po raz drugi wygrała.

- Uczciwie powiem, że wolałbym, żeby grała zawsze w 11. To zawsze jest utrudnienie, ale cieszymy się, że nasze bronienie było skuteczne. Przeszliśmy na ustawienie 5-3-1. Dużą rolę odegrali wahadłowi - dużo przecięć piłki Konczkowskiego. Poza tym trzeba było mieć zawodników wybieganych, zamykających przestrzenie, żeby to się udało - ocenił Magiera.

[color=#000000]Trener wrocławian został zapytany o to, czy miał pretensje do Macenki za sposób, w jaki złapał drużą żółtą kartkę. Odpowiedział dyplomatycznie.

- Jego kartka była niepotrzebna, ale nie dostał ode mnie bury. Ten, kto zna Jehora, wie, że w nim są nieskończone pokłady energii. Strzelił bardzo ważnego gola, ale nie ustrzegł się błędów. Po meczu go tylko przytuliłem. On wiedział, że źle zrobił - usłyszeliśmy. [/color]

Nie robiłbym z tego problemu. Liczy się wynik i drużyna, a nie poszczególny zawodnik. Zastanawialiśmy się nad ustawieniem po czerwonej kartce.

Nie da się jednak ukryć, że Śląsk w pierwszej połowie - nie licząc nieuznanej bramki - wypadł blado na tle spadającego z ligi ŁKS-u Łódź. W drugich 45 minutach drużyna ruszyła do przodu i potrafiła zareagować na niekorzystny bieg zdarzeń.

- Z Pogonią oraz Górnikiem graliśmy ofensywnie i przegraliśmy. Jestem rozliczany z wyników, a dzisiaj odnieśliśmy kolejne zwycięstwo. Wciąż chcemy poprawiać ten wynik, który i tak jest już świetny. Czekają nas trzy ostatnie mecze. Jesteśmy dalej w grze. Można powiedzieć, że już rozpoczynamy przygotowania do piątkowego spotkania - stwierdził Jacek Magiera.

I faktycznie WKS dalej jest w grze o mistrzostwo Polski, bo po 31. kolejce wskoczył na drugą pozycję dzięki porażkom Górnika Zabrze i Lecha Poznań, a do prowadzącej Jagiellonii Białystok ma zaledwie dwa oczka straty. A wspominane "piątkowe spotkanie" to domowe starcie z Cracovią.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Pięć goli w meczu Jagiellonii. Kubeł lodu na głowę lidera PKO Ekstraklasy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty