W połowie listopada z Unionem Berlin pożegnał się trener Urs Fischer. Pracował tam ponad pięć lat, awansował z niższych lig do Bundesligi, następnie wywalczył awans do Ligi Mistrzów, ale kiepskie wyniki sprawiły, że zarząd zdecydował się podjąć drastyczne kroki.
Jego następcą został Nenad Bjelica, w przeszłości szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań i jeden z kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski.
Bjelica nie popracował jednak w stolicy Niemiec zbyt długo. Został zatrudniony pod koniec listopada i trudno powiedzieć, by odmienił drużynę. Poprowadził Union z 22 meczach, z których wygrał pięć, zanotował tyle samo remisów i przegrał dziewięciokrotnie.
O jego zwolnieniu mówiło się już od jakiegoś czasu, natomiast miarka się przebrała po przegranej 3:4 z VfL Bochum w ostatniej kolejce Bundesligi. Union w sześciu ostatnich spotkaniach zdobył zaledwie dwa punkty.
ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"
Na dwie kolejki przed końcem sezonu Union jest w dramatycznej sytuacji. Jest na piętnastym miejscu w Bundeslidze z przewagą zaledwie jednego punktu nad będącym na pozycji barażowej FSV Mainz.
Tymczasem do końca sezonu Union zagra z praktycznie zdegradowanym FC Koeln i walczącym o europejskie puchary SC Freiburg.
Tymczasowym trenerem Unionu został Marco Grote. - Jestem przekonany, że uda nam się utrzymać w lidze. Znam dobrze nasz zespół i wiem, że jeśli połączymy siły, jesteśmy w stanie zdobyć niezbędne punkty - powiedział Grote.
Podsumowując, w trakcie krótkiego pobytu w Berlinie Bjelica wyróżnił się tym, że podczas meczu z Bayernem Monachium uderzył Leroya Sane (-----> WIĘCEJ), za co później został ukarany dyskwalifikacją na trzy spotkania.
CZYTAJ TAKŻE:
Kane pobije rekord Lewandowskiego? Tak wygląda sytuacja
Marciniak poprowadzi wielki hit! Starcie gigantów w Hiszpanii