Zaskakująca opinia eksperta. "Mimo wszystko stawiam na Bayern"

PAP/EPA / Na zdjęciu: Thomas Mueller
PAP/EPA / Na zdjęciu: Thomas Mueller

- Wiedzą, że tylko finał może im uratować sezon. Są nieobliczalni, to ich ostatnia szansa - ocenia Radosław Gilewicz. W środę Bayern gra z Realem Madryt o finał Ligi Mistrzów.

Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski, obecnie ekspert od Bundesligi w stacji Viaplay, ocenia szanse Bayernu Monachium w rewanżowym meczu z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu było 2:2. Gilewicz przewiduje, że mimo bardzo słabego sezonu w Bundeslidze, to Bayern awansuje do finału.

Tam czeka już Borussia Dortmund, która we wtorek pokonała 1:0 PSG. Zawodnicy BVB i Bayernu spotkali się w finale Champions League w 2013 roku, także w Londynie. Wtedy wygrał klub z Monachium, a w składzie Borussii wystąpili: Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Kto będzie drugim finalistą Ligi Mistrzów?

Radosław Gilewicz: Mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, a Bayern ma za sobą jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie.

Mówisz o porażce ze Stuttgartem 1:3 w Bundeslidze.

Bayern przegrał bez walki, do tego dostał jeszcze prezent od sędziego, który podyktował dla nich rzut karny. Zawodnicy z Monachium wyszli na boisko i od pierwszej minuty czekali na koniec. Teraz mają jednak mecz sezonu: o być albo nie być. Na pewno w Madrycie zobaczymy inny Bayern.

Jak to wytłumaczyć? W Lidze Mistrzów ta drużyna prezentuje się kilka poziomów wyżej niż w Bundeslidze.

Być może cała sportowa złość przelewana jest właśnie na rozgrywki Champions League. Zawodnikom trudno o motywację w Niemczech, bo już o nic nie grają. Co najwyżej o zachowanie drugiego miejsca, ale dla nich to żaden cel. Natomiast w Lidze Mistrzów jest inaczej. Bayern pojechał do Londynu na mecz z dobrze prezentującym się Arsenalem, mówiło się, że nie mają szans, a zremisowali 2:2. W dwumeczu byli lepsi i zasłużenie awansowali do półfinału.

Ale z Realem Madryt już tak łatwo nie będzie.

Nie mogą pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Real ma Toniego Krossa oraz trójkę świetnych piłkarzy w ofensywie. Lubią szybkie ataki. Tylko jedno może zgubić Real: pewność siebie. Wiemy, że są świeżo po świętowaniu tytułu La Liga. To jednak cały czas drużyna głodna.

A co się stało z Bayernem? Był zbyt "najedzony"?

Odkąd w Bayernie pracuje Thomas Tuchel, drużyna zmieniła sposób gry. Przez dziesięć lat kontrolowali przebieg meczu, nie patrzyli na rywali, tylko sami zamęczali ich posiadaniem piłki, grali wysokim pressingiem. Tuchel postanowił grać częściej z kontry i od tego się zaczęło. Bayern nigdy tego nie robił, dlatego zawodnicy źle się czują w takiej konfiguracji. Pamiętamy drużynę za czasów Roberta Lewandowskiego - on nie musiał biec 50-60 metrów, by mieć sytuację bramkową. Gracze Bayernu powoli wytracali pewność siebie, brakuje im przede wszystkim kontroli nad meczem. Do tego stracili zaufanie do trenera, który otwarcie krytykuje zawodników w mediach, co jest niedopuszczalne.

Wydaje się, że to Tuchel popsuł w Monachium najwięcej.

To trener, który jest w stanie odnieść sukces, ale nie potrafi zarządzać drużyną. W dawnych czasach szatnią rządziło się bardziej w sposób autorytarny, dominował krzyk, były przekleństwa, obrażanie rywali. Dzisiaj kluczowa jest komunikacja, relacje z zawodnikami, bodźcowanie ich. Efekt jest taki, że Bayern przegrywa ze słabeuszami: z Bochum (2:3), Heidenheim (2:3) prowadząc do przerwy 2:0. Kiedyś Bayern reagował po porażkach z podwójną siłą, nie przegrywał w Niemczech dwóch meczów z rzędu.

To się zmieniło.

Ale w LM pokazują, że potrafią wejść na wyższy poziom, natomiast w Bundeslidze jakby się poddawali. W Monachium potrzebują przebudowy i zawodników "głodnych". Obecnego Bayernu już nikt się nie boi. Przewiduję, że odbudowa zespołu nie potrwa tak szybko. Bayern przestał być pierwszym wyborem dla trenerów, nie jest wyróżnieniem. Klub nie ma wsparcia, jest krytykowany ze wszystkich stron.

A jeżeli dojdą do finału Ligi Mistrzów?

Zawodnicy wiedzą, że tylko finał i zwycięstwo może im uratować sezon. Dlatego - mimo wszystko - stawiam na Bayern. Są nieobliczalni, to ich ostatnia szansa. Tuchel nie musi nawet motywować zawodników, oni sami to zrobią. Pod względem umiejętności to nadal dobra drużyna, która nie przestraszy się Santiago Bernabeu i wysokiej stawki. Leroy Sane potrafi zrobić różnicę jedną akcją. Jest świetny Harry Kane. Nie mogą się tylko otworzyć, bo Real ma w składzie genialnego Krossa, który jednym podaniem będzie potrafił ich skarcić.

Czeka nas niemiecki finał?

Jeżeli Bayern dołączy do Borussii Dortmund, to potwierdzi się, że liga niemiecka prezentuje naprawdę wysoki poziom. Z drugiej strony, to trochę chichot losu, że akurat drużyny, które mają bardzo przeciętny sezon i rozczarowują w Bundeslidze, mogą spotkać się w finale Ligi Mistrzów.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

Mecz Real Madryt - Bayern Monachium w środę 8 maja o godzinie 21.00. W pierwszym spotkaniu było 2:2.

Takich słów o Robercie Lewandowskim jeszcze nie było. Łukasz Piszczek nie ma wątpliwości

ZOBACZ WIDEO: Powstała pieśń na cześć Korzeniowskiego. "Tego nie znałem!"

Komentarze (4)
avatar
zbihaj
8.05.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może Tuchel nie jest tylko winny. Podobno w tym roku Bayern zdobył więcej pkt niż w ubiegłym kiedy miał majstra tylko Bayer zrobił coś niesamowitego nie przegrywając żadnego meczu w lidze. Baye Czytaj całość
avatar
MarianP
8.05.2024
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Ja też stawiam że dziś będzie niespodzianka w Madrycie. Bayern zagra w finale i pokaże że zrobi to bez "potwora Kłoderta " za to z Kanem w składzie