Mistrz Polski na zakręcie, czyli pięć głównych problemów krakowskiej Wisły

Wisła Kraków przegrała drugie ligowe spotkanie z rzędu. Po porażce w meczu z Legią Warszawa, tym razem okazała się gorsza od lokalnego rywala - Cracovii. Co oznacza zwycięstwo w takim meczu dla krakowskich kibiców, nie trzeba przypominać. Jednak wydaje się, że piłkarze Macieja Skorży pod koniec rundy złapali lekką zadyszkę. Poniżej przedstawiamy pięć - naszym zdaniem - głównych powodów takiego stanu.

W tym artykule dowiesz się o:

Po pierwsze - nie można zawsze wygrywać

Podopieczni Macieja Skorży rewelacyjnie rozpoczęli rozgrywki Ekstraklasy. Wygrali sześć pierwszych spotkań, gubiąc punkty dopiero w konfrontacji z Polonią Bytom w siódmej kolejce. Nie przejmując się tym zbytnio, piłkarze Białej Gwiazdy wygrali kolejne dwa mecze, po których zostali zatrzymani przez poznańskiego Lecha. Kolejne cztery spotkania to dwie wygrane i dwie porażki, ale nawet w wygranych rywalizacjach z Koroną i Piastem widać było, iż nie jest to ta sama Wisła, co sprzed kilku tygodni. Zaraz po pożegnaniu się z europejskimi pucharami Skorża mówił, iż szczyt formy w początkowej fazie sezonu, szykował na ostatnią rundę kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Dziś widzimy, iż nie minął się z prawdą, a potwierdzenia tych słów można szukać w grze jego piłkarzy, która pod koniec rundy jest zdecydowanie gorsza, niż na jej początku.

Po drugie - kontuzje i braki kadrowe

Wisła zmaga się z kilkoma urazami swoich podstawowych piłkarzy. Największym osłabieniem jest absencja Radosława Sobolewskiego, który jest prawdziwym sercem tego zespołu. Jak wielką rolę odgrywa w drużynie widać po spotkaniach, w których go brakuje. Jest to jeden z zawodników, o których zwykło się mawiać, iż "robią różnicę". Póki co, Tomas Jirsak i Junior Diaz nawet we dwójkę, nie potrafią zdominować środka pola, tak jak potrafi uczynić to Sobolewski.

Kolejne ważne ogniwa, których obecnie brakuje to Arkadiusz Głowacki i Łukasz Garguła. Pierwszy z nich to kluczowa postać w defensywie zespołu, a jego zastępca - Mariusz Jop swe najlepsze lata ma już chyba za sobą, co pokazała jego nieudana interwencja w meczu z Cracovią. Natomiast Garguła, co prawda nie miał jeszcze możliwości zaprezentowania pełni swych umiejętności w meczach Wisły, ale jeżeli tylko wróci do zdrowia i formy sprzed kontuzji, razem z Sobolewskim powinien stworzyć najlepszą parę środkowych pomocników w Ekstraklasie. Natomiast przy obecnych problemach zdrowotnych widać braki kadrowe krakowskiej drużyny.

Po trzecie - stadion w Sosnowcu

Od początku rozgrywek mecze w roli gospodarzy wiślacy rozgrywają w Sosnowcu. Atmosfera podczas spotkań Wisły na stadionie Ludowym jest tylko namiastką tej, którą krakowscy kibice potrafią stworzyć przy Reymonta. To właśnie ten stadion jest prawdziwą twierdzą, którą niezwykle trudno zdobyć drużynom przyjezdnym. Dwie porażki w ligowych spotkaniach z rzędu wiślacy zanotowali nawet w ubiegłym sezonie. Jednak kiedy przegrali dwukrotnie z rzędu występując w roli gospodarza pamięta niewiele kto, ponieważ miało to miejsce w sezonie 1997/1998, kiedy lepsze okazały się Ruch Chorzów i Odra Wodzisław.

Po czwarte - Brożek już nie tak skuteczny

Swoją genialną strzelecką formę zatracił gdzieś Paweł Brożek. Najlepszy strzelec Wisły, po czternastu kolejkach ma na koncie tylko pięć bramek. Sam zawodnik tłumaczy, iż w obecnym sezonie nauczył się również zagrywać do lepiej ustawionych kolegów. I rzeczywiście - siedem asyst robi wrażenie, jednak napastników rozlicza się głównie ze zdobytych goli, a tych nieco brakuje. Dorobek strzelecki Brożka niemal na półmetku rozgrywek blednie jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na jego statystyki z poprzednich sezonów. Po czternastej kolejce w ubiegłym sezonie miał na koncie dwanaście trafień, natomiast przed dwoma laty dziewięć. Oczywiście, sprowadzenie problemów Wisły wyłącznie do gorszej skuteczności Brożka byłoby dużym uproszczeniem, jednak widać, że drużynie brakuje jego seryjnie zdobywanych goli.

Po piąte - prestiżowe mecze

Porażka z Cracovią była trzecią w bieżących rozgrywkach. Wcześniej lepsze od Wisły okazały się Lech i Legia. O ciężarze gatunkowym derbów Krakowa napisano już wszystko, więc nie trzeba wyjaśniać co oznacza wygranie tej rywalizacji, nawet gdy Pasy walczą jedynie o utrzymanie w Ekstraklasie. Natomiast dwójka pozostałych pogromców mistrza Polski to bezpośredni rywale w wyścigu o kolejny tytuł. Jeżeli przyjrzeć się grze podopiecznych Skorży w tych spotkaniach, widać iż nie grają oni z pewnością siebie, która cechowała ten zespół w poprzednich sezonach. Te trzy mecze Biała Gwiazda przegrała w stosunku 0:1, czyli nie potrafiła się podnieść po tym, gdy rywal zadał cios jako pierwszy. Taka sytuacja miała miejsce jeszcze w rywalizacji z Polonią Bytom, ale wtedy wiślacy w końcówce uratowali remis. Zdecydowanie gorzej sprawują się, gdy oprócz trzech punktów, stawką meczu jest ogromny prestiż.

Wyżej wymienione problemy wydają się być głównymi przyczynami, przez które mistrzowie Polski znaleźli się w dołku. Nie należy jednak zapominać, że wypracowana we wcześniejszych kolejkach przewaga, choć teraz zmalała, to wciąż pozwala Wiśle przewodzić w tabeli. I nawet niepoprawnie optymistyczni kibice pozostałych zespołów walczących o tytuł mistrzowski wiedzą, że drużyna Skorży w każdej chwili może znów wrzucić szósty bieg i ponownie zacząć seryjnie wygrywać.

Źródło artykułu: