Od kryzysu do kryzysu - tak można by podsumować ostatnie tygodnie w FC Barcelonie. Gdy pod koniec stycznia zespół ze stolicy Katalonii prezentował się kiepsko w La Lidze, Xavi ogłosił na konferencji prasowej swoje odejście. Decyzja trenera najwidoczniej dała impuls piłkarzom, bo ci zaczęli lepiej grać i równocześnie naciskać na niego, aby zmienił swoje zdanie.
Ledwie kilka miesięcy później, bo pod koniec kwietnia, ogłoszono, że Xavi ostatecznie pozostanie trenerem w sezonie 2024/2025 i wypełni kontrakt. Doszło do tego już po odpadnięciu "Blaugrany" z Ligi Mistrzów po kompromitującej porażce z Paris Saint-Germain 1:4, a także po przegranej w El Clasico z Realem Madryt 2:3.
Już wtedy było jasne, że FC Barcelona skończy sezon z niczym, a mimo to postanowiono postawić na dalszą współpracę z Xavim. Sytuację skomplikowała późniejsza porażka z Gironą 2:4, po której wydawało się, że Robert Lewandowski i spółka mogą zapomnieć nawet o drugim miejscu w La Lidze. Ostatnie wpadki Girony sprawiły jednak, że sytuacja uległa zmianie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Atmosfera wokół Xaviego i Barcelony ciągle jest gęsta, o czym świadczą doniesienie dziennikarza Jose Alvareza z El Chiringuito. Przed czwartkowym spotkaniem z UD Almerią ogłosił on, że prezes Joan Laporta jest wściekły na szkoleniowca. - Choćby wygrali 5:0, to następnego dnia Xaviego może nie być w klubie - powiedział Alvarez.
Laporta nie towarzyszy drużynie w wyjeździe do Almerii, gdyż ma w planach podróż do Saragossy na tamtejszy finał Pucharu Królowej. Dojdzie do niego w sobotę. O co zatem może chodzić prezesowi Barcelony?
Nieco światła na ostatnie doniesienia rzucił Lluis Carrasco, który przed kilkoma laty był szefem kampanii wyborczej Joana Laporty. Powiedział on w El Chiringuito, że najważniejszym osobom w klubie nie spodobały się słowa Xaviego ze środowej konferencji prasowej.
Xavi przed meczem z Almerią mówił m.in. o kiepskiej sytuacji finansowej FC Barcelony. Zwrócił uwagę na to, że "Blaugrana" obecnie nie jest w stanie rywalizować z europejskimi potęgami. - Jesteśmy w sytuacji, która nie ma nic wspólnego z tą sprzed 25 lat. Wtedy trener przychodził do klubu i mówił, że chce tego, tego i tamtego piłkarza. Teraz tak nie jest. Nie mamy takiej sytuacji, jak inne kluby, których budżety pozwalają na transfery - powiedział trener klubu ze stolicy Katalonii.
Szkoleniowiec podkreślał też, że potrzebuje czasu, aby w trudnej sytuacji finansowej odmienić oblicze drużyny. Tymczasem w rozmowach prywatnych z Laportą miał mówić zupełnie co innego i to sprawiło, że ostatecznie postanowiono mu zaufać w kontekście sezonu 2024/2025. Może się jednak okazać, że na krótko.
Czytaj także:
- Guardiola ma problem. Kluczowy zawodnik opuści najważniejsze mecze sezonu
- Marciniak dostał zakaz od UEFA. Jako jedyny