Jesus Imaz skomentował decyzję Probierza. Zdradza, jak widzi swoją przyszłość

WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Jesus Imaz
WP SportoweFakty / Kuba Duda / Na zdjęciu: Jesus Imaz

- Jeżeli pojawiłaby się za mnie oferta, która będzie dla klubu, a także dla mnie interesująca, na pewno usiedlibyśmy nad tym z działaczami Jagiellonii - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty gwiazda mistrza Polski Jesus Imaz.

Gwiazdor Jagiellonii Białystok Jesus Imaz był jednym z kluczowych zawodników "Jagi" w drodze po mistrzostwo Polski. - Z Jagiellonią osiągnąłem prawie wszystko, co się dało - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Hiszpan.
Imaz wskazuje, co teraz Jagiellonia musi zrobić, by skutecznie walczyć w Europie. Komentuje też możliwość ewentualnego odejścia z białostockiego klubu, by szukać nowych wyzwań.

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Udał się pan już na urlop do rodzimej Hiszpanii po zakończeniu sezonu z Jagiellonią?

Jesus Imaz, piłkarz Jagiellonii Białystok: Tak, teraz czas na krótkie wakacje z rodziną. Tak, by się trochę wyłączyć, naładować na nowo baterie po tych wszystkich ostatnich dniach pełnych emocji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

Jakie impresje najmocniej wryły się panu w pamięć po tej celebracji mistrzostwa?

Teraz, z perspektywy tych kilku dni od fety widzimy już, jak trudnej rzeczy dokonaliśmy. I jak wspaniały był to sezon. Na zawsze zostanie ze mną obrazek, jak stoimy wszyscy z medalami na szyjach, wspierani przez kibiców, rodziny. Bardzo się cieszę, że mogłem dzielić tę radość ze wszystkimi naszymi ludźmi.

Media w Hiszpanii zaczęły już wydzwaniać? Na co dzień niespecjalnie interesują się polską piłką, ale gdy ich rodak sięga po tytuł, to pewnie inna sytuacja?

Tak, nawet wieczorem mam umówionych kilka wywiadów. Jak Hiszpan zdobywa tytuł za granicą, to ma to swój oddźwięk, sporo ludzi się tym interesuje.

Jaki był kluczowy element w tej waszej drodze po tytuł? Nowa energia, którą wniósł do zespołu trener Adrian Siemieniec?

To było bardzo ważne: zaufanie, które miał do nas i które my czuliśmy wobec niego. To była niewiarygodna atmosfera w szatni. Znaleźli się w niej bardzo dobrzy piłkarze, ale przede wszystkim - bardzo dobrzy ludzie. Przede wszystkim cieszyliśmy się futbolem, a później dostaliśmy szansę walki o tytuł i po niego sięgnęliśmy.

Jagiellonia nie należy nawet do ścisłej czołówki ligi, jeśli chodzi o budżety. A mimo to udało wam się zostawić w tyle teoretycznie bogatsze ligowe zespoły.

To jasne, że były w tej lidze zespoły z budżetem znacznie wyższym od naszego. Od pierwszego dnia tego sezonu towarzyszyła nam jednak chęć odkucia się po poprzednim, który był dość zły. Dołączyło do nas kilku nowych graczy, również z Hiszpanii, jak Adrian Dieguez czy Jose Naranjo. Mieliśmy zapał i nadzieję, by skończyć w gronie top sześciu drużyn w lidze, osiągnąć coś fajnego. Wyszło tak, że rozgrywki udało się zakończyć na pierwszym miejscu i cieszyć się niesamowicie ze zdobycia tytułu.

Mało brakowało, a w ogóle nie byłoby już pana w Jagiellonii. Dwa lata temu był pan o krok od tego, by nie przedłużyć z białostockim klubem umowy. Teraz widzimy, jak ważną decyzją było wtedy podpisanie z panem nowego kontraktu.

Miałem świadomość, że jeżeli zdecyduję się zostać, to moim celem będzie, by z Jagiellonią zająć miejsce dające możliwość gry w europejskich pucharach. Nawet sobie nie wyobrażałem, że będę w stanie walczyć o tytuł mistrza Polski. Teraz, z perspektywy, tym bardziej jestem zadowolony, że podjąłem wówczas decyzję o pozostaniu w Jagiellonii.

Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski zadeklarował w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet, że klub nie chce wyprzedaży zawodników przed walką o Ligę Mistrzów, wręcz przeciwnie. A pan wyklucza jakikolwiek swój transfer przed startem walki w europejskich pucharach z Jagiellonią czy  jeżeli jakaś ciekawa opcja się pojawi, to niczego pan z góry nie skreśla?

Bardzo chciałbym zagrać w Lidze Mistrzów, teraz mam na to szansę z Jagiellonią. Z drugiej jednak strony, nie jesteśmy klubem, w którym się przelewa, jak już wspomnieliśmy. Jeżeli więc pojawi się za mnie oferta, która będzie dla klubu, a także dla mnie interesująca, na pewno usiedlibyśmy nad tym z działaczami i pewnie doszlibyśmy do porozumienia. Na ten moment jednak taka ewentualność się nie wydarzyła, a ja jestem skoncentrowany na przyszłym sezonie z Jagiellonią. Mam ważny kontrakt. Teraz zaczynam wakacje. Prawdą jest, że z Jagiellonią osiągnąłem prawie wszystko, co się dało: wygraliśmy ligę, zostałem najlepszym strzelcem klubu w historii w rozgrywkach Ekstraklasy. Dlatego gdyby któregoś pojawiła się jakaś istotna opcja, to pochylilibyśmy się nad nią w klubie.

Kto był w tym mistrzowskim sezonie - pańskim zdaniem - cichym bohaterem Jagiellonii? Wszyscy wiedzą, ile dla wywalczenia tytułu zrobił pan, czy np. Dominik Marczuk. Może był jednak mniej oczywisty zawodnik, który odegrał bardzo istotną rolę?

Doskonałym typem z mojej strony byłoby nazwisko Michala Sacka. To był dla niego świetny sezon, bardzo nam pomógł. Być może aż tyle się o nim nie mówiło, co o mnie, bo strzelam gole, czy o Nene. Także rola Tarasa Romanczuka była doceniania, teraz dostał powołanie do reprezentacji Polski. Natomiast właśnie Sacek czy też Adrian Dieguez niesamowicie nam pomogli. Dzięki ich postawie my, zawodnicy ofensywni, mogliśmy osiągnąć nasze liczby z przodu.

Jak pan wspomniał, Romanczuk znalazł się na liście powołanych przez Michała Probierza do kadry. Zabrakło natomiast Marczuka. To dla pana zaskoczenie? Czy po prostu Marczuk to melodia przyszłości?

Taras na pewno zasłużył w pełni na to powołanie. Natomiast co do Marczuka, to jest nadal młody zawodnik. Wciąż ma przed sobą dużo nauki. Ważne, by zagrał jeszcze kilka spotkań w reprezentacji U-21. Jego moment nadejdzie. Jestem przekonany, że w przyszłości wystąpi w seniorskiej reprezentacji Polski. Sądzę jednak, że to nie jest jeszcze moment dla niego. Wygenerowałoby to automatycznie wobec niego dużą presję.

Natomiast te niesnaski z końcówki sezonu, które kamera nagrała - między Romanczukiem i Marczukiem, a przy których chodziło o brak podania do pana - już są za wami i wszystko sobie wyjaśniliście?

Jasne, to są normalne rzeczy związane z meczem. Wiadomo, że jak się nie wygrywa, to wszyscy się wściekają. Tyle, że z tej sytuacji akurat było nagranie. Takie rzeczy zdarzają się jednak we wszystkich drużynach. Na drugi dzień podaliśmy sobie wszyscy ręce. Wszyscy walczyliśmy o ten sam cel. Została z tego jedynie anegdotyczna sytuacja dla tych, którzy chcą dostrzegać rzeczy negatywne w kontekście Jagiellonii. Tak naprawdę jednak wszystko jest w porządku, a my jesteśmy drużyną zjednoczoną, dobrze się dogadujemy.

Co Jagiellonia musi zmienić w swojej grze, by móc skutecznie rywalizować w Europie? To, co wystarcza na ligę, niekoniecznie musi wystarczać na europejskie puchary.

Jak zespół chce dotrzeć daleko w europejskich pucharach, to poza jakością w grze musi mieć też trochę szczęścia. Chcemy przede wszystkim u siebie wywalczyć korzystne rezultaty i postawić na inteligentną, sprytną grę na wyjeździe. Nie musimy grać pięknie, ważne, żeby potrafić zagwarantować sobie awans.

Wiele osób wskazuje, że Jagiellonia musi poprawić grę defensywną. O ile bowiem w lidze dało się niedostatki gry obronnej maskować siłą ofensywną, to w Europie będzie o to trudniej.

To będzie kluczowe, by zachować solidność w defensywie. Tak, by w Europie tracić mało bramek. W ofensywie zwykle radziliśmy sobie ze stwarzaniem dużej liczby sytuacji. Jeżeli uda nam się zamknąć dobrze tyły, będziemy mieć wiele opcji, by wygrać spotkania w Europie.

Dyrektor sportowy stwierdził, że będzie chciał poprawić wasze warunki codziennej pracy. Wspomniał we wspomnianej wcześniej rozmowie o możliwym zakupie nowego autokaru. Takie rzeczy są niby banalne, ale w ogólnym rozrachunku - istotne.

Tak, zwłaszcza, że jesteśmy klubem nieco oddalonym od lokalizacji innych drużyn w kraju. Warto dodać trochę wygody. Tak, jak ostatnio z tą podróżą do Szczecina - w tamtą stronę lecieliśmy samolotem, ale powrót był już autokarem. To są detale, które jeśli działacze będą chcieli poprawić w kolejnym sezonie, to na pewno będzie to docenione.

Na koniec chciałam zapytać, czy nadal śledzi pan nieco, co się dzieje z pańskim byłym klubem, Wisłą Kraków. Krakowianie zaliczyli właśnie najgorszy sezon w historii klubu. Poinformowano o rozstaniu z hiszpańskim dyrektorem sportowym Kiko Ramirezem, z którym współpracował pan w przeszłości.

Oczywiście śledzę wydarzenia w Wiśle. Mam bardzo dobry kontakt z Vullnetem Bashą. Wielka szkoda, że nie udało im się awansować do baraży. Po tym, jak zdobyli Puchar Polski, wszyscy byli przekonani, że wrócą do Ekstraklasy. Tymczasem brak baraży, to duży cios. Dla mnie to przykre, bo chciałbym znów widzieć Wisłę w elicie. Być może jednak to jest moment, gdy potrzebne są wyraźne zmiany. Kiko na pewno był pierwszym, który chciał, by to wszystko w Wiśle funkcjonowało dobrze. Zobaczymy, co dalej, jaki będzie dyrektor sportowy, czy trener zostaje czy odejdzie. Miejmy nadzieję, że w kolejnym sezonie już uda im się zrealizować ich cel.

Pańskim zdaniem krakowski klub powinien zatrzymać Bashę w jakiejś roli w klubie, z racji jego doświadczenia?

Myślę, że to byłby dobry ruch, by zatrzymać Bashę w klubie - czy to w roli piłkarza, czy w roli kogoś w pionie sportowym, czy też sztabie szkoleniowym. To byłby bardzo pozytywny ruch klubu. To bardzo inteligentny człowiek, który jednocześnie ma duże znajomości w świecie piłki.

Rozmawiała: Justyna Krupa

Czytaj także:
Gracz Wisły: Hiszpański projekt w teorii upadł. Wyznaje, że nic nie wychodziło
Udzieliły mu się emocje. Deklaracja Martyniuka, będzie hit?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty