Po aferze bukmacherskiej we Włoszech Nicolo Fagioli został zawieszony na siedem miesięcy. Piłkarz musiał także zapłacić grzywnę w wysokości 12,5 tys. euro oraz poddać się terapii leczenia uzależnień.
W wywiadzie udzielonemu "La Gazzetta dello Sport" przyznał, że w pewnym momencie nie potrafił już kontrolować swojego nałogu i czuł się wobec niego bezsilny.
- Problem polegał na tym, że nie mogłem już nad sobą panować. Hazard pochłonął moje życie. To była obsesja. Koszmar. Wiem, że jestem szczęściarzem, a ludzie w moim wieku są w bardziej dramatycznych sytuacjach i nie mam prawa prosić o współczucie - powiedział piłkarz Juventusu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Zwrócił także uwagę na to, że sukces wcale nie musi chronić przed samotnością i tak też było w jego przypadku. Swoją rolę w jego uzależnieniu odegrał także nadmiar wolnego czasu.
- Kiedy kończą się cztero lub pięciogodzinne treningi, pustka otwiera się szeroko. Jeśli nie masz innych zainteresowań, ta otchłań cię przyciąga. Byłem znudzony. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak właśnie jest. Sukces to zbroja, która nie broni przed samotnością i nie pozwala walczyć z wolnym czasem - stwierdził Fagioli.
Pomocną rękę do piłkarza wyciągnął Juventus, który przedłużył z nim kontrakt do 2028 roku i deklarował mu pełne wsparcie w walce z nałogiem. Fagioli znalazł się także w szerokim składzie reprezentacji Włoch na Euro 2024.
Czytaj także:
Gol stadiony świata Polaka w USA. Stadion oszalał. Komentatorzy też
Probierz zaśmiał się nam w twarz. "Właśnie o to mu chodziło" [OPINIA]