1 czerwca to dzień dziecka, ale chyba reprezentanci Polski wzięli to za mocno do siebie, bo w sobotnie popołudnie postanowili rozdawać prezenty swoim rywalom.
Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała z Macedonią Północną 1:2. Oczywiście, to był tylko mecz towarzyski, więc nie ma to większych konsekwencji, natomiast sposób, w jaki Biało-Czerwoni stracili drugiego gola, jest trudny do zaakceptowania.
To było wznowienie gry z piątego metra. Oliwier Zych podał do Maksymiliana Pingota, ten przestraszył się biegnącego rywala i odegrał piłkę do bramkarza. I to okazało się największym błędem. Bo Luka Stankovski nie zamierzał się przyglądać, tylko zaatakował futbolówkę, uprzedził Zycha i zdobył absolutnie kuriozalną bramkę na początku drugiej połowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Zych był jednym z najlepszych bramkarzy w PKO Ekstraklasie w 2024 roku. To m.in. jego kapitalne interwencje przyczyniły się do utrzymania Puszczy Niepołomice. Pingot zbierał natomiast niezłe recenzje podczas gry w Stali Mielec, a w kolejnym sezonie ma wrócić z wypożyczenia i powalczyć o miejsce w składzie Lecha Poznań.
Zresztą, słowa nie oddadzą skali tego absurdu. Komentujący spotkanie młodzieżówki Maciej Iwański aż nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło.
Zobacz, co zrobili Polacy:
CZYTAJ TAKŻE:
Poważne osłabienie Jagiellonii. Fundamentalna postać odchodzi z klubu
Polski akcent w finale Ligi Mistrzów. "To wyraz wielkiego zaufania"