Kadencja Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski zakończyła się całkowitym fiaskiem. Sam Cezary Kulesza przyznał się do błędu, zatrudniając Michała Probierza, a ten z ogromnym trudem wprowadził kadrę na mistrzostwa Europy.
Jednym z głównych zarzutów wobec Portugalczyka był fakt, że nie pojawiał się regularnie na meczach PKO Ekstraklasy. Można było odnieść wrażenie, że Santos kompletnie nie jest zainteresowany krajowymi rozgrywkami.
Kulesza zatrudnił w roli selekcjonera swojego dobrego znajomego. Biorąc pod uwagę jego przeszłość, Probierz wydawał się być idealnym kandydatem na następcę Santosa.
Probierz zna polską ligę jak własną kieszeń. Zebrał cenne doświadczenie, pracując w kolejnych klubach. Mało tego, zanim przejął stery w seniorskiej reprezentację, był przecież odpowiedzialny za wyniki kadry młodzieżowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Sztabowi szkoleniowemu Probierza nie można odmówić, że trenerzy obserwowali niemal każdy ligowy mecz. Należy zadać sobie jednak pytanie, co ostatecznie z tego wyniknęło w kontekście tegorocznego turnieju?
Otóż spośród zawodników z PKO Ekstraklasy Probierz powołał na mistrzostwa w Niemczech jedynie weteranów w postaci 32-letniego Tarasa Romanczuka, 33-letniego Bartosza Salamona oraz 36-letniego Kamila Grosickiego.
W oczach Probierza tylko Romanczuk zapracował na uznanie, jeśli chodzi o piłkarzy Jagiellonii Białystok, która została sensacyjnym mistrzem. Wcześniej selekcjoner sprawdzał dużo młodszych Dominika Marczuka i Bartomieja Wdowika, lecz uznał, że nie są gotowi na Euro 2024. Szkoleniowiec przekonywał też, że rozważał powołanie Piotra Samca-Talara ze Śląska Wrocław, chociaż trudno w to uwierzyć.
Mateusz Kochalski ze Stal Mielec pojedzie do Niemiec, natomiast nie zostanie nawet zgłoszony do rozgrywek. Ma być wyłącznie bramkarzem do treningów.
23 z 26 kadrowiczów na co dzień występuje za granicą, co jest wyraźnym sygnałem dla młodych zawodników w PKO Ekstraklasie. Selekcjoner dał im do zrozumienia, że powinni wyjechać, bo w innym przypadku będą mieli marne szanse na powołanie.
Wniosek nasuwa się sam, gdy prześledzimy ścieżki kariery obecnych reprezentantów. Wielu piłkarzy zadebiutowało z orzełkiem na piersi po wyjeździe z Polski w wieku juniorskim. Bardzo szybko na przeprowadzkę zdecydowali się Wojciech Szczęsny, Piotr Zieliński, Jakub Kiwior, Bartosz Salamon i Sebastian Walukiewicz (dwaj ostatni wyjechali jako młodzieżowcy, ale po debiucie w Ekstraklasie).
Urodzony we Włoszech Nicola Zalewski od samego początku zbierał piłkarskie szlify w akademii AS Roma. Tymoteusz Puchacz wprawdzie zadebiutował w reprezentanci jako gracz Lecha Poznań, aczkolwiek miał już wtedy podpisaną umowę z niemieckim Unionem Berlin.
Swego czasu premierowe występy w kadrze zanotowali również powołani z lig zagranicznych Krzysztof Piątek, Karol Świderski, Jan Bednarek, Jakub Piotrowski, Sebastian Szymański i Adam Buksa. W 2018 roku Jerzy Brzęczek zaprosił na zgrupowanie Buksę z Pogoni Szczecin, jednak nie dał mu szansy debiutu.
Wybory personalne Probierza wskazują na to, że według niego występy na mistrzostwach Europy to zbyt wysoka półka dla ekstraklasowiczów. Niewykluczone, że w związku z tym zauważalny będzie jeszcze większy exodus utalentowanych piłkarzy z polskiej ligi.
Czytaj więcej:
Turcy przetestują Polaków przed Euro 2024. W ich składzie nie brakuje gwiazd