W Poznaniu i Lubinie spędziłem piękne chwile - rozmowa z Czesławem Michniewiczem

Czesław Michniewicz w swojej karierze trenerskiej przez niespełna trzy lata prowadził Lecha Poznań, z którym zdobył Puchar Polski. Potem przeniósł się do Zagłębia Lubin i święcił mistrzostwo Polski. W piątek oba te kluby zmierzą się ze sobą, a ich były trener przed telewizorem będzie śledził poczynania piłkarzy. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Michniewicz opowiada o czasie spędzonym w obu drużynach oraz o zbliżającym się spotkaniu.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Michał Jankowski: W piątek Zagłębie Lubin zmierzy się z Lechem Poznań. Pan był trenerem obu klubów. Jak pan wspomina - może chronologicznie - pobyt w Poznaniu?

Czesław Michniewicz:
Był to wspaniały okres i zupełnie inny Lech. W klubie brakowało pieniędzy i obecnego Lecha z tamtym łączą w tej chwili tylko kibice. Przeżyłem w Poznaniu wspaniałe chwile. Byłem wtedy młodym trenerem, trafiłem na grupę wspaniałych zawodników i młodych działaczy, z którymi do teraz utrzymuje kontakt. Zarząd zaufał mi w trudnym okresie i myślę, że w jakiś sposób się odpłaciłem, pomagając drużynie zdobyć Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. Były to piękne chwile.

Tak jak pan mówi, w Lechu nie było wtedy zbyt wiele pieniędzy. Nie żałuje pan, że nie otrzymał szansy prowadzenia drużyny, gdy pojawiły się poważne fundusze na utrzymanie klubu?

- Tyle czasu minęło, że nie żałuję. To już jest inny klub z innymi ludźmi, którzy mają swoje cele i zatrudnili trenera Smudę. Ja odszedłem do Zagłębia Lubin i zdobyłem mistrzostwo Polski. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Lubin to kolejne piękne chwile w pana trenerskiej karierze.

- Tak. Szkoda, że tylko przez rok tam pracowałem, bo to była drużyna mogąca w kolejnych sezonach walczyć o wysokie miejsca. Później nastąpiła jednak karna degradacja, wielu dobrych zawodników odeszło i widać, że jest to inny zespół walczący o inne cele w porównaniu do tego, który ja prowadziłem. Mieliśmy naprawdę wspaniałych piłkarzy i klimat. Same miłe chwile i wspaniałe przeżycia. Może ktoś mnie lubić lub nie, ale historii nie wymaże.

W obu klubach spędził pan piękne chwile. Komu kibicować będzie więc Czesław Michniewicz w piątkowy wieczór?

- Na pewno z przyjemnością obejrzę ten mecz. Ani w Lechu, ani w Zagłębiu nie ma zbyt wielu zawodników prowadzonych przeze mnie. W Poznaniu został tylko Bartosz Bosacki i Kuba Wilk, a w Lubinie z mistrzowskiej drużyny są Grzegorz Bartczak, Mateusz Bartczak oraz Robert Kolendowicz. Komu będę kibicował? Każdy ma inne aspiracje. Dla Zagłębie punkt może być dobry, a dla Lecha to za mało. Spodziewam się ofensywnej gry, bo obie drużyny strzelają dużo bramek. Będzie dobry mecz.

Zagłębie fatalnie rozpoczęło sezon, ale pod wodzą Franciszka Smudy się odrodziło. Czy pana zdaniem jest to już solidna drużyna przynajmniej na środek tabeli, czy do końca będzie walczyć o utrzymanie?

- Wczoraj oglądałem mecz Arki z Lechią. Zagłębie jest podobnym zespołem. Nie zapominajmy jednak, że w Lubinie jest prężny sponsor i jeśli sytuacja będzie zła, to KGHM nie dopuści do tego, aby nie znalazły się pieniądze na poważne wzmocnienia. Ja pocztą pantoflową dowiaduje się, że szykują poważne wzmocnienia. Przynajmniej ci zawodnicy twierdzą, że mają ofertę z Zagłębia. Są to wiodący piłkarze z innych klubów. W Lubinie jest podłoże finansowe i na pewno Zagłębie nie jest zespołem do spadku.

A nie jest pan rozczarowany postawą Lecha w tym sezonie?

- A kim można nie być rozczarowanym w bieżącym sezonie? Wisła, podobnie jak Legia, szybko odpadła z pucharów. Lech również nie zdołał awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Zapanowało lekkie bezkrólewie. Przypomina mi to sezon 2006/2007, gdzie Wisła, Legia i Lech były zagubione, co wykorzystało Zagłębie zdobywając mistrzostwo. Teraz wiele będzie zależeć od zimowych ruchów, bo w niektórych klubach może być nerwowo. Nie wiadomo kto się osłabi, a kto wzmocni. A co do Lecha, to na pewno oczekiwania były większe. Przede wszystkim liczono na występ w europejskich pucharach i to miało wpływ na dalszą postawę poznaniaków. Lech odpadł z Ligi Europejskiej, Pucharu Polski i niektórzy spisali go już na straty. Mówiłem wtedy, że siedem punktów przewagi Wisły to nie jest dużo, bo sam odrabiałem z Zagłębiem większą.

Czyli pana zdaniem Lech nadal ma szansę na mistrzostwo Polski?

- Oczywiście, że ma. Gdyby jednak zimą odszedł Lewandowski, a takie głosy się pojawiają, to będzie o nie dużo trudniej. W wypadku jego odejścia oraz Rengifo, Lech straci dwóch wiodących zawodników. Na razie bez Rengifo sobie radzą, ale bez Lewandowskiego będzie bardzo trudno.

Pojawia się pan czasami na meczach swoich byłych drużyn?

- Nie byłem nigdy w Lubinie i nie widziałem na żywo żadnego meczu Zagłębia. Gdy prowadziłem Arkę byli oni w niższej lidze, a potem nie było okazji, bo mieszkam w Gdyni a stąd to kawał drogi. Na Lechu byłem tylko na tych meczach ze swoimi drużynami. W środę po raz pierwszy od kwietnia pojawiłem się na spotkaniu Arki, ale szczęścia im nie przyniosłem, bo przegrała z Lechią.

Jaki wynik typuje pan w meczu Zagłębia z Lechem?

- Chciałbym wynik 3:3, żeby było dużo bramek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×