Roger Guerreiro w rocznicę gola na EURO: Lewandowskiemu byłoby ze mną łatwiej

Zdjęcie okładkowe artykułu: Archiwum prywatne / Roger Guerreiro / Na zdjęciu: Roger Guerreiro
Archiwum prywatne / Roger Guerreiro / Na zdjęciu: Roger Guerreiro
zdjęcie autora artykułu

Roger Guerreiro zapisał się w historii polskiego futbolu pierwszym golem w finałach EURO. W środę mija 16 lat od tego wydarzenia, ale jedno się nie zmienia: były reprezentant wciąż kibicuje młodszym kolegom, o czym opowiedział w wywiadzie dla WP.

Tamten mecz był pełen emocji. 12 czerwca 2008 roku Polska grała z Austrią, walcząc o pierwsze historyczne punkty i pierwsze gole w finałach EURO. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1, a kontrowersji było mnóstwo.

Arbiter Howard Webb uznał gola Rogera Guerreiro, choć dziś VAR wskazałby spalonego. Z kolei Polacy mieli pretensje o rzut karny podyktowany dla Austrii. Tak czy inaczej, pierwszej, historycznej bramki Rogerowi nikt już nie zabierze. Lata mijają, ale były piłkarz Legii wciąż stara się być na bieżąco z tym co się dzieje w polskim futbolu. Jak przyznaje, zamierza oglądać wszystkie mecze Polaków w Niemczech i choć nie jest wielkim optymistą jeśli chodzi o wyjście z grupy, to liczy na niespodziankę ze strony naszych piłkarzy. Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Dziś mija szesnaście lat od historycznego, pierwszego gola dla Polski w finałach EURO. Jak umiejscawiasz to trafienie, jeśli chodzi o twoje bramki w trakcie kariery? Domyślam się, że podium pewne. Roger Guerreiro, były gracz m.in. Flamengo, Celty Vigo, Legii Warszawa, AEK Ateny, były reprezentant Polski: Oczywiście, nie ma żadnych wątpliwości. Ze względu na okoliczności, bo to był pierwszy polski gol w finałach EURO, musi być u mnie wysoko. A podium uzupełniłbym dwoma pierwszymi golami dla Flamengo. Strzeliłem je w trudnym momencie, to były moje pierwsze bramki w profesjonalnej karierze i do nich też mam ogromny sentyment. ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zbliża się Euro, a Glik... Piłkarz pokazał zdjęcia

Po szesnastu latach Polska znów wpada na Austrię w finałach EURO. Grupę mamy silną, chyba niewielu w Polsce wierzy, że możemy z niej wyjść. A ty? Nie ma co ukrywać, skoro jesteśmy w grupie z Holandią czy Francją, to tak jakbyśmy jedną nogą byli już poza turniejem, bo to zdecydowani faworyci. Wydaje mi się, że czeka nas walka o trzecie miejsce z Austrią. Gramy z nimi drugi mecz, co ciekawe, tak jak wtedy, w 2008 roku.

Z drugiej strony Lewandowski wciąż może decydować o wynikach meczów. Owszem, gdyby tam był jeszcze Roger Guerreiro to byłoby łatwiej, bo Robert mógłby liczyć na dobre podania. Ale odstawiając żarty na bok, nawet jeśli nadzieja na awans nie jest duża, to nie wykluczałbym niespodzianki, bo za taką uznałbym nasz awans.

Problem polega na tym, że Lewandowski nie zagra w pierwszym meczu. To "koniec świata" dla Polski?

No właśnie czytałem, że jednak kontuzja ze sparingu okazała się groźniejsza niż przypuszczano. Nie ma co ukrywać: Polska ma wielki problem teraz, bo straciła najlepszego piłkarza w swojej historii, najlepszego strzelca reprezentacji.

Z drugiej strony to jest okazja dla innych piłkarzy. Nawet jeśli nie są tak dobrzy jak Robert, to jednak ustawieni w odpowiednim systemie mogą sobie poradzić. OK, czasu na opracowanie nowego planu jest mało, ale wierzę w trenera i w to, że znajdzie dobre rozwiązanie. No i oby Lewy szybko wrócił. Bo dla mnie to jednak jest wciąż bardzo proste: z Lewandowskim na boisku Polska ma dużo większe szanse niż bez niego. A gdzie będziesz oglądał mistrzostwa Europy? Całkiem prywatnie, czy współpracując z mediami? O ile pamiętam jakiś czas temu zacząłeś współpracę z radiem w Sao Paulo… Na pewno jako kibic będę oglądał wszystkie mecze naszej reprezentacji. A co do radia, to tak, cały czas współpracuję z nimi, więc na pewno w naszych programach będziemy mówić o EURO. To dobra okazja, aby przekazać też Brazylijczykom trochę informacji o polskiej reprezentacji. Rozmawialiśmy o Lewandowskim. Jest liderem reprezentacji, ale czasu nikt nie zatrzyma. Myślisz, że  - zakładając jego powrót od drugiego meczu - w wieku 36 lat może rozegrać super EURO, czy jednak może być ciężko? Dopóki jest na boisku, może zranić rywala. W wieku 36 lat też. Wszyscy wiemy przecież, jak się prowadzi, jak dba o siebie, jak bardzo ma poukładane życie jako profesjonalny sportowiec. Mamy tu teraz w Brazylii przypadek Thiago Silvy, który grał w Chelsea, a następnie wrócił do ojczyzny. Ma 39 lat, przyszedł do Fluminense, nie zamierza kończyć kariery.

Wiadomo, że teraz sportowcy, jeśli chcą, potrafią odpowiednim prowadzeniem się przedłużać kariery. Z Lewym jest tak samo. Moim zdaniem to nie wiek zadecyduje o tym, jakie to będzie EURO dla Roberta. Wiadomo, że najwięcej w jego nogach, ale bardzo ważne jest, jak pomogą mu koledzy. Mimo wszystko to nie Neymar czy Messi, on sobie sam okazji raczej nie wykreuje. Liczę więc na to, że wróci do gry i że inni też będą w dobrej formie. Oby dostarczyli mu jak najwięcej dobrych podań, a Lewandowski będzie już wiedział, co z nimi zrobić. "Skręcając" trochę w temacie Lewandowskiego: był moment, gdy katalońskie media widziały w Vitorze Roque nie tylko następcę Polaka, ale kogoś kto szybko posadzi go na ławce. Tymczasem Brazylijczyk zupełnie sobie na początku w Barcelonie nie poradził. Zdziwiło cię to? Z jednej strony nie dostał zbyt wielu szans od trenera. Myślę zwłaszcza o grze od pierwszej minuty. To było raptem kilka występów, najczęściej z ławki. Widać, że potrzebuje więcej czasu na adaptację, ale spójrzmy na Viniciusa Juniora. Dziś jest bohaterem Realu, a pierwsze mecze w jego barwach rozgrywał dla Realu B.

Roque ma wielki talent, ale na razie to nie jest poziom Lewandowskiego, więc w najbliższym czasie maksimum tego, co go czeka, to wchodzenie z ławki za Roberta lub granie z nim. Natomiast ten czas Vitor powinien spożytkować na to, aby zrobić jak największe postępy. Na tyle duże, żeby w momencie, gdy Lewandowski odejdzie z Barcelony, Roque był gotowy do wskoczenia na jego miejsce. To jeszcze skoro o Brazylijczykach mowa: Luquinhas wraca do Legii. Tyle że po transferze z MLS do Brazylii za wiele nie grał. Jak widzisz ten powrót? To prawda, nie dostał zbyt wielu minut w Fortalezie. Generalnie trzeba powiedzieć, że ten klub zrobił ostatnio bardzo duży postęp pod okiem trenera Vojvody. Luquinhasowi tu nie wyszło, ale nie skreślałbym go przez to. Teraz zagra w klubie, który dobrze zna, w którym miał dobre momenty. Może dzięki temu łatwiej mu będzie wrócić na właściwe tory. Życzę jemu i Legii, żeby ten drugi pobyt był równie dobry jak pierwszy. No i żeby Legia odzyskała mistrzowski tytuł. Wracając do spraw związanych z EURO. Tobie szansę w kadrze dał legendarny Leo Beenhakker. To najlepszy trener z jakim pracowałeś? O tak, Leo Beenhakker bez żadnych wątpliwości! To z nim pracowałem najdłużej, jeśli chodzi o reprezentację Polski. I daję go wysoko nie dlatego, że mnie powołał, a dlatego że był bardzo dobrym trenerem. I na boisku, i poza nim, bo świetnie zarządzał relacjami międzyludzkimi. W takim codziennym kontakcie piłkarz – trener Leo był mistrzem. Na koniec tradycyjnie pytanie, czyli co u ciebie słychać? Robisz to co wcześniej, czy doszły jakieś nowe obowiązki, projekty? Cały czas mam swoją szkółkę piłkarską Guerreiro Soccer Training, poza tym współpracuję z Radio Transcontinental, gdzie od poniedziałku do piątku przez dwie godziny rozmawiamy o piłce i innych sportach. Poza tym wciąż gram w drużynach amatorskich, otrzymując za to pewne wynagrodzenie. Cały czas potrafię zrobić rabonę, strzelić gola czy dobrze podać piłkę. Robię dokładnie to, co w Legii Warszawa, z tą tylko różnicą, że dziś koledzy na boisku to takie 40 plus. Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty