Przy okazji ostatnich wielkich imprez byliśmy przyzwyczajeni do tego, że do mediów przedostawały się ogromne kwoty przeznaczane przez gospodarzy na organizację zawodów. W przypadku Euro 2024 już to nie jest takie proste. Co prawda, opierając się na nieoficjalnych danych z zachodnich mediów, przewijają się kwoty od 1,5 mld do 2 mld euro. Jednakże ze strony DFB nikt tego oficjalnie nie potwierdził.
Dlaczego Niemcy nie podają oficjalnych kosztów organizacji imprezy?
Ukrywanie oficjalnych kosztów jest nietypowym zabiegiem. Zapytaliśmy ekspertów z Niemiec, co może być przyczyną braku obnoszenia się bogactwem, tak jak to było wcześniej.
- Wszystko jest spowodowane napiętą sytuacją makroekonomiczną w Niemczech, dlatego organizatorzy będą ostrożni w komunikowaniu superlatyw. Społeczeństwo codziennie boryka się z inflacją i problemami ekonomicznymi. Stąd też nie wydaje się odpowiednie, aby organizatorzy chwalili się wysokimi kosztami - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jens Chrzanowski, dyrektor XTB Germany.
ZOBACZ WIDEO: Co się dzieje z Robertem Lewandowskim? "Kadra musi to wyrzucić z głowy"
Oficjalne szacunki, które spływają z poszczególnych miejsc, nie są aż tak imponujące. Przykładowo, władze Berlina w swoim budżecie na organizację Euro 2024 założyły 83 mln euro, natomiast spodziewają się przychodów w wysokości 90 mln euro. Podobnie myślą inne miasta-gospodarze.
Koszty mistrzostw Europy w Niemczech. Zupełnie inne niż u innych gospodarzy
Mając w pamięci Euro 2012, które były organizowane przez Polskę i Ukrainę, czy też ostatnie mistrzostwa świata w Katarze, większość ludzi kojarzy bycie gospodarzem z ogromnym nakładem na stadiony. W Niemczech tego problemu nie ma, bowiem koszty te zostały poniesione podczas wcześniejszych imprez.
- Infrastruktura stadionowa w Niemczech już jest mocno rozwinięta. To w dużej mierze efekt organizacji mistrzostw świata w 1974 roku oraz 2006 roku. Mimo że od ostatniej imprezy minęło już 18 lat, to standard obiektów w porównaniu do reszty Europy ciągle jest wysoki. Potwierdza to fakt, że UEFA w 2025 roku będzie organizować finał Ligi Mistrzów w Monachium, a w 2027 roku Frankfurt nad Menem będzie gospodarzem finału Ligi Europy - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Marco Sautner, dyrektor zarządzający w Infront Germany
ZOBACZ WIDEO: "Najsilniejszy selekcjoner od lat". Jest pod wrażeniem Michała Probierza
Gdzie w takim razie organizacja EURO2024 pochłonie największe koszty? Zdaniem Jensa Chrzanowskiego są trzy krytyczne obszary, które pochłonęły dużo kosztów: zabezpieczenie imprezy, kapitał ludzki (czyli pracownicy) oraz transport.
- Jak mam być szczery, to nadal nie jestem pewien, czy koleje Deutsche Bahn podołają. Jest wiele zagrożeń. Czy pociągi nie będą zbyt przepełnione? Czy obsługa kolei znów nie będzie strajkować? Wiele zrobiono w kwestii rozbudowania mobilności pomiędzy miastami-gospodarzami, ale prawdziwy test dopiero nadejdzie - mówi dyrektor XTB Germany.
Według szacunków, obszary wymienione przez Chrzanowskiego miały pochłonąć aż 650 mln euro. Zwraca on także uwagę, że w ostatnim czasie rozgorzała dyskusja na temat dostępności sieci Wi-Fi oraz jej szybkości w miastach-gospodarzach. Ta miała nie spełniać współczesnych standardów, dlatego również poczyniono działania, aby polepszyć infrastrukturę cyfrową. To oczywiście kolejne wydatki.
Mistrzostwa Europy a zrównoważony rozwój. Obowiązek czy greenwashing?
Jednym ze znaczących kosztów organizacji mistrzostw Europy w Niemczech ma być doprowadzenie do tego, że będzie to najbardziej zrównoważony turniej piłkarski w historii. W tym celu współpracują nie tylko DFB i UEFA, ale zaangażowało się również niemieckie ministerstwo środowiska.
UEFA stworzyła fundusz klimatyczny, do którego wpłaci 25 euro za każdą tonę szkodliwego dla klimatu CO2 spowodowanego przez mecze Mistrzostw Europy. Wynosi to łącznie siedem milionów euro. UEFA przekazuje te pieniądze niemieckim klubom amatorskim, które chcą realizować projekty zrównoważonego rozwoju. Natomiast ministerstwo środowiska zaplanowało 100 praktycznych działań, które mają realizować miasta-gospodarze i ich partnerzy, aby wspierać środowisko. Działania te obejmują na przykład darmowe wypożyczalnie rowerów, fontanny z wodą pitną, wykorzystanie energii z odnawialnych źródeł oraz nowe nasadzenia drzew.
- Ostatecznych kosztów tych działań najpewniej nie poznamy, ponieważ są one rozłożone na bardzo wiele podmiotów. Jednak działania te mają sens dla odwiedzających, ponieważ uwzględniają jakość życia w miastach uczestniczących. Jako że podczas Euro 2024 spodziewany jest znacznie większy ruch, działania łagodzące ruch są sensowne zarówno pod względem emisji CO2 związanych z transportem, jak i w celu uniknięcia korków i skrócenia czasu podróży - tłumaczy Jens Chrzanowski.
Podobnego zdania jest drugi z ekspertów. - Zawsze ostrożnie podchodzę do rozmów o neutralności klimatycznej i wydarzeniach sportowych. Kiedy miliony kibiców z różnych krajów spotykają się na stadionach, zawsze powstaje CO2. Jednak na pewno to jest dobry moment na zwiększanie świadomości ekologicznej w społeczeństwie. Dlatego pokazywanie wszystkim praktycznych zasad zrównoważonego rozwoju jest bardzo pozytywne i nie odbierałbym tego jedynie jako ruch PR-owy - mówi Marco Sautner.
Kto zyska na EURO2024? Czy można zarobić na mistrzostwach Europy?
Wielu zadaje sobie pytanie, czy na organizacji dużej imprezy da się w ogóle zarobić. Na to pytanie nie ma jednej dobrej odpowiedzi. W przypadku zbliżających się mistrzostw Europy w Niemczech często przytacza się oficjalne dane dotyczące wpływów do tamtejszej gospodarki podczas organizacji mistrzostw świata w 2006 roku. Wówczas Niemcy mieli 2,86 miliarda euro dodatkowych przychodów, a do tego należy doliczyć ponad 104 miliony euro z podatków. Dlatego wydaje się, że nawet powtórzenie wyniku sprzed 18 lat dałoby niemieckiej gospodarce pozytywne saldo. Z tym polemizuje jednak raport przygotowany przez firmę doradczą Grant Thornton, który wskazuje, że w 2006 roku zyskały na pewno DFB i FIFA, a pozytywny wpływ na gospodarkę jest kwestią kontrowersyjną i niemożliwą do jednoznacznego zmierzenia.
Podobnego zdania są eksperci rozmawiający z WP SportoweFakty. Obaj wskazali, że są sektory gospodarki, które rzeczywiście mogą zyskać na zbliżającej się imprezie. - Tak duże wydarzenie zawsze ma pozytywny wpływ na hotelarstwo i gastronomię, w szczególności w bezpośrednim sąsiedztwie obiektów sportowych. Na przykład ceny pokoi hotelowych w miastach-gospodarzach rosną już od tygodni. Jeśli pogoda dopisuje, sprzedaż dóbr konsumpcyjnych, takich jak piwo czy jedzenie z grilla, również wzrasta w takim okresie - wskazuje dyrektor zarządzający Infront Germany.
- Jestem raczej sceptyczny co do tego, czy ten bodziec będzie miał trwały wpływ na gospodarkę. Dla mnie o wiele bardziej decydująca niż bezpośredni potencjał ekonomiczny jest szansa, że Euro 2024 zjednoczy ludzi z różnych kultur. Pozytywne emocje otaczające tak duże wydarzenie sportowe są często niedoceniane, a to z pewnością ma ogromny wpływ na polepszenie nastroju w całym kraju - podsumowuje Marco Sautner.
Drugi z ekspertów zwraca uwagę, że ostatecznie dużo może zależeć również od wyników reprezentacji Niemiec. Im dłużej będą oni w turnieju, tym lepiej będzie dla gospodarki. - Jeżeli reprezentacja Niemiec będzie grać efektownie i zajedzie daleko w turnieju, to może mieć pozytywny wpływ na konsumpcję piwa czy dań z grilla. Dodatkowo będzie duży popyt na koszulki oraz inne gadżety dla fanów. Wskazałbym również na to, że niezwykle ważna będzie pogoda. Badania wskazują, że kibice konsumują zdecydowanie więcej w momencie, w którym świeci słońce, niż wtedy kiedy pada deszcz - tłumaczy dyrektor XTB Germany.
- Stowarzyszenie handlu detalicznego HDE szacuje, że mistrzostwa Europy mogą wygenerować dodatkową sprzedaż w wysokości 3,8 mld euro. Byłbym jednak ostrożny co do tych przewidywań. Z ekonomicznego punktu widzenia organizacja takiego wydarzenia budzi pewne wątpliwości. Jednakże nie zapominajmy, że turnieje tego typu generują ogromną euforię i spójność społeczeństwa, co jest niemożliwe do zmierzenia. Z pewnością pozytywnie wpłyną na nastrój w całym kraju - kończy Jens Chrzanowski.
Euro 2024 ruszyło w piątek. W meczu otwarcia Niemcy pokonały Szkocję (5:1). Polska wejdzie do gry w niedzielę. O godz. 15 Biało-Czerwoni zagrają w Hamburgu z Holandią.
Zobacz także: Kowalczyk wskazał czarnego konia Euro
Zobacz także: Niemcy wyjątkowo przywitali Polaków