Ta historia wstrząsnęła całą Polską. W miniony weekend doszło do szokujących zdarzeń podczas festiwalu muzycznego w Sosnowcu. Trzech 16-latków pobiło do nieprzytomności starszego o dwanaście lat mężczyznę. Potem okazało się, że ofiarą był Marcin Mizia, który na co dzień grał w piłkę nożną w IV-ligowej Spójni Landek (woj. śląskie).
- Gdy przyjechali ratownicy, Marcin leżał w kałuży krwi. Głowę miał okrutnie zmasakrowaną, sprawcy musieli glanami kopać go po głowie - mówił w "Fakcie" świadek zdarzenia.
Niestety, 28-latek nie przeżył bestialskiego pobicia. Już wcześniej klub informował, że pomimo stwierdzenia zgonu, ciało Mizi wciąż było podpięte do specjalistycznej aparatury w celu pobrania organów.
Tragedia na dniach Sosnowca. Nie żyje piłkarz amatorskiego klubu >>
Głos zabrał ojciec zmarłego sportowca. Potwierdził on, że wraz z żoną wydali zgodę na to, by organy Marcina pośmiertnie mogły uratować życie komuś innemu.
- Podjęliśmy decyzję o oddaniu organów syna ludziom, którzy jeszcze mają szansę żyć. Syn by tak chciał, troszeczkę żeśmy na ten temat rozmawiali. Stwierdziliśmy, że tak zrobimy i będziemy się cieszyć z innymi ludźmi, że mają życie - mówi ojciec w TVN 24.
Nie ma jeszcze informacji na temat terminu pogrzebu Marcina Mizi. Na co dzień pracował w Służbie Więziennej. We wrześniu miał wziąć ślub ze swoją narzeczoną.