"Syn by tak chciał". Piękny gest rodziców zmarłego piłkarza

Facebook / KS Spójnia Landek / Na zdjęciu: Marcin Mizia
Facebook / KS Spójnia Landek / Na zdjęciu: Marcin Mizia

Marcin Mizia zmarł, ale po śmierci jego ciało podpięto do specjalistycznej aparatury. Rodzice 28-latka wydali zgodę na pozyskanie organów, którymi będzie można uratować inne życia. Ojciec potwierdził to w TVN 24.

Ta historia wstrząsnęła całą Polską. W miniony weekend doszło do szokujących zdarzeń podczas festiwalu muzycznego w Sosnowcu. Trzech 16-latków pobiło do nieprzytomności starszego o dwanaście lat mężczyznę. Potem okazało się, że ofiarą był Marcin Mizia, który na co dzień grał w piłkę nożną w IV-ligowej Spójni Landek (woj. śląskie).

- Gdy przyjechali ratownicy, Marcin leżał w kałuży krwi. Głowę miał okrutnie zmasakrowaną, sprawcy musieli glanami kopać go po głowie - mówił w "Fakcie" świadek zdarzenia.

Niestety, 28-latek nie przeżył bestialskiego pobicia. Już wcześniej klub informował, że pomimo stwierdzenia zgonu, ciało Mizi wciąż było podpięte do specjalistycznej aparatury w celu pobrania organów.

Tragedia na dniach Sosnowca. Nie żyje piłkarz amatorskiego klubu >>

Głos zabrał ojciec zmarłego sportowca. Potwierdził on, że wraz z żoną wydali zgodę na to, by organy Marcina pośmiertnie mogły uratować życie komuś innemu.

- Podjęliśmy decyzję o oddaniu organów syna ludziom, którzy jeszcze mają szansę żyć. Syn by tak chciał, troszeczkę żeśmy na ten temat rozmawiali. Stwierdziliśmy, że tak zrobimy i będziemy się cieszyć z innymi ludźmi, że mają życie - mówi ojciec w TVN 24.

Nie ma jeszcze informacji na temat terminu pogrzebu Marcina Mizi. Na co dzień pracował w Służbie Więziennej. We wrześniu miał wziąć ślub ze swoją narzeczoną.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty