"W ciągu najbliższych 24 godzin będą uruchomione dodatkowe siły bezpieczeństwa" - poinformował rzecznik policji w Hamburgu, cytowany przez holenderski "De Telegraaf".
Nie sprecyzował jednak, ilu dodatkowych funkcjonariuszy policji pojawi się w Hamburgu i okolicach 57 tys. stadionu, gdzie w niedzielę o godzinie 15:00 reprezentacja Polski zmierzy się z Holandią w swoim pierwszym meczu na Euro 2024.
Skąd alarm przed niedzielnym meczem? Według dziennikarzy "De Telegraaf" policja w Hamburgu obawia się, że na spotkanie przyjedzie aż 30 tys. holenderskich kibiców, z których nie wszyscy zapewnili sobie miejsca noclegowe. Przez miejscowe władze ci fani określani są mianem "kibiców ryzyka".
"Nie jest jasne, czy przyjadą do Niemiec na mecz piłki nożnej, czy w innych celach" - podkreślają holenderscy dziennikarze.
W swoim artykule dziennikarze "De Telegraaf" zwrócili także uwagę, że jeszcze większy ból głowy władzom Hamburga mogą sprawić polscy kibice, którzy także licznie powinni stawić się na niedzielnym pojedynku.
Dlaczego? Holendrzy na poparcie swojej tezy przytaczają... wydarzenia z meczu Ligi Konferencji Europy (październik, 2023 rok) pomiędzy AZ Alkmaar i Legią Warszawa, gdzie przed spotkaniem i już po jego zakończeniu doszło do zamieszek.
Przypomnijmy, że wtedy bardziej niż o starciach fanów Legii z miejscową policją mówiło się o skandalicznych scenach do jakich doszło przed autokarem warszawskiej drużyny, gdzie poturbowany miał zostać m. in. prezes Legii Dariusz Mioduski.
ZOBACZ WIDEO: Kto w ataku na Holandię? Ekspert zwraca uwagę na duże ryzyko