Reprezentacja Polski nie zdołała zdobyć choćby punktu w pierwszym meczu Euro 2024. Biało-Czerwoni wyszli na prowadzenie we wczesnym etapie spotkania, wykorzystując stały fragment gry. Holendrzy potrzebowali jednak tylko 13 minut, aby doprowadzić do wyrównania, a stało się to po rykoszecie - piłka odbiła się od Bartosza Salamona.
To także on znalazł się w centrum uwagi pod koniec spotkania, gdy Biało-Czerwoni stracili drugą bramkę. Zawodnik Lecha Poznań nie zdołał zablokować strzału Wouta Weghorsta, który chwilę wcześniej zameldował się na murawie. To był decydujący moment tego spotkania, który przeważył o tym, że to Holandia zainkasowała komplet punktów.
- Na pewno taki wynik w takich okolicznościach boli. Jeśli zwrócimy uwagę na to, jak graliśmy, jak rozpoczęliśmy ten mecz i to, że prowadziliśmy 1:0, to bardzo boli. Zasługiwaliśmy na więcej, ale piłka to gra detali. One decydują, czy wygrasz, czy nie - przyznał Salamon przed kamerą TVP Sport.
Obrońca nie gryzł się w język i winę za porażkę wziął na swoje barki. - Nie chciałbym, żeby drużyna po takiej porażce straciła pewność siebie. Czuję się winny tej porażki. Jako obrońca powinienem zablokować ten ostatni strzał. Przy pierwszym golu też byłem zamieszany. W tych dwóch sytuacjach nie stanąłem na wysokości zadania. Ale jeśli spojrzę na moich kolegów, każdy dał z siebie wszystko - skomentował.
Salamon nie dokończył tego spotkania. W 86. minucie zmienił go Bartosz Bereszyński. - Przy bramce przeciwnik stanął mi całym ciężarem ciała na stopie i mam coś z palcem. Przejdę badania - podsumował piłkarz.
Czytaj także: Zabrakło ośmiu minut. Tak Holendrzy nas skarcili (WIDEO)
ZOBACZ WIDEO: Zmiany przepisów na Euro 2024. "Było to widać"