Po meczu z Austrią (1:0) nasi grupowi rywale mają urazy typowe bardziej dla sportów walki niż futbolu. Najpierw Antoine Griezmann nabawił się rozcięcia skóry głowy po tym, jak na bandę reklamową popchnął go Maximilian Woeber. Więcej TUTAJ.
Mocniej ucierpiał Kylian Mbappe. W końcówce spotkania zderzył się z Kevinem Danso, w wyniku czego doznał złamania nosa. Francuska federacja (FFF) podała w komunikacie, że 25-latek "nie przejdzie operacji, a w kolejnych meczach Euro 2024 ma grać w specjalnej masce ochronnej". Więcej TUTAJ.
Tymczasem francuskie media biją na alarm, że Didier Deschamps nie będzie mógł skorzystać z Mbappe w obu pozostałych meczach fazy grupowej Euro 2024 z Holandią (21.06) i Polską (25.06). Powołują się przy tym na argument, że leczenie tego typu urazu, jakiego doznał Mbappe, trwa do dwóch tygodni. To prawda, ale nie cała.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Żelazny: Ten styl Probierza stał się viralem
- Nie mam dostępu do badań, ale na pierwszy rzut oka widać, że ma deformację piramidy nosa i nos nadaje się do repozycji, czyli ustawienia kości nosa. Mogę przypuszczać, że do dwóch-trzech dni będą mu nastawiać, a pierwotna kostnina zaczyna się tworzyć między siódmą a dziesiątą dobą - tłumaczy WP SportoweFakty dr Krzysztof Cecherz z kliniki Enel-Med w Warszawie.
- Do meczu z Polską pozostał tydzień i na podstawie doświadczenia z podobnymi urazami polskich sportowców, wydaje mi się, że na mecz z Polską będzie do dyspozycji trenera Deschampsa. Włoży maskę z włókna węglowego i jeśli nie będzie objawów okulistycznych bądź neurologicznych, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że zagra z Polską - dodaje laryngolog.
- Piłka nożna to sport kontaktowy, więc w tych pierwszych dniach powinien bezwzględnie uważać, ale gdy nastawią mu nos, założą mu termoutwardzany opatrunek stabilizujący i na to założy maskę, to powinien móc zagrać z Polską. Na 99 procent zagra, a przynajmniej będzie gotowy - mówi dr Cecherz.
Zachować czujność
Trener Probierz i jego ludzie nie mogą zatem stracić czujności i dać wiary temu, że Mbappe nie zagra z Biało-Czerwonymi. Zresztą, w samej reprezentacji Polski są piłkarze, którzy na własnej skórze przekonali się, że po złamaniu nosa nie trzeba odpuścić żadnego meczu. Wystarczy wspomniana karbonowa maska ochronna.
Marcin Bułka 13 marca tego roku w meczu Pucharu Francji z PSG doznał takiego urazu, a trzy dni później grał już o ligowe punkty z RC Lens. Wystąpił wtedy przeciwko Przemysławowi Frankowskiemu, który złamał nos 22 października 2022 roku z Olympique Marsylia, a sześć dni później zagrał z Toulouse.
Z kolei Wojciech Szczęsny to przykład na to, że tuż po złamaniu nosa można grać nawet bez maski ochronnej. 13 kwietnia tego roku złamał nos w derbach Turynu i prosto ze stadionu pojechał do szpitala na operację. Miał pauzować 10 dni, tymczasem po trzech już trenował, a po sześciu stał w bramce w ligowym meczu z Cagliari.
Bal maskowy
"Człowiekiem w masce" był też Robert Lewandowski. 28 kwietnia 2015 roku w wyniku zderzenia z bramkarzem Borussii Dortmund doznał złamania kości jarzmowej. Tydzień później zagrał już przeciwko Barcelonie w Lidze Mistrzów. W międzyczasie opuścił mecz ligowy, ale to przez uraz barku, który też był wynikiem zderzenia z Mitchellem Langerakiem. Po urazie konsultował go wtedy między innymi dr Cecherz.
"Lewy" nosił maskę przez cały maj 2015 roku. To był miesiąc, w którym polski futbol przypominał bal maskowy. Cztery dni po Lewandowskim nosy złamali kolejni ówcześni reprezentanci Polski Grzegorz Krychowiak i Michał Żyro. Obaj szybko wrócili na boisko dzięki maskom. Ten drugi ucierpiał w finale Pucharu Polski z Lechem Poznań, ale już tydzień później zagrał przeciwko Kolejorzowi w lidze. Notabene, też był wtedy pacjentem dra Cecherza. Podobnie jak Bartosz Bereszyński, który złamania nosa doznał rok wcześniej.
W sezonie 2014/15 w polskiej lidze w maskach chroniących złamany nos grało jeszcze kilku piłkarzy. I żaden z nich z powodu urazu nie stracił choćby meczu. Więcej TUTAJ. Dlaczego Mbappe miałby zatem pauzować w czasie Euro 2024?
Nacisk bliski tony
Przeszkodą na pewno nie będzie czas. Francja z Holandia zagra w piątek 21 czerwca, czyli za trzy dni. Maskę można wyprodukować nawet szybciej. - Jeśli Francuzi odezwaliby się do mnie teraz, czyli we wtorek wczesnym popołudniem, to w piątek Mbappe grałby już w masce - mówi WP SportoweFakty Mateusz Pawlik, inżynier z CABIOMEDE Sport, jedynej w Polsce firmy produkującej maski ochronne z włókna węglowego.
- Szybkość wykonania maski zależy od technologii produkcji. Dawniej maski robiło się na podstawie odlewu twarzy. A żeby można było taki wykonać, trzeba było poczekać, aż zejdzie opuchlizna. My maski robimy bezdotykowo: na podstawie tomografii albo skanu wykonanego przy użyciu telefonu wyposażonego w skaner i naszą aplikację - tłumaczy Pawlik.
- Nasza maska jest gotowa w ciągu dwóch dni. Według naszych informacji, działamy najszybciej w Europie. Mowa o pełnowartościowych maskach z włókna węglowego. Równie szybko albo szybciej można też wykonać taki "ochraniacz" twarzy - mówi inżynier z firmy, która przygotowała maski m.in. dla wspomnianych Bułki i Frankowskiego.
Jak powstaje maska, która przyda się Mbappe? - Na podstawie tomografii albo skanu powstaje trójwymiarowy model głowy i na tej głowie projektujemy maskę, uwzględniając to, jakie ma być odsunięcie, gdzie jest opuchlizna, gdzie była kontuzja, bo tam pod włókno węglowe idzie pianka pochłaniająca energię uderzeń. Taki model jest drukowany w 3d i na jego podstawie w próżni formujemy włókno węglowe.
- My wykorzystujemy włókno klasy motorsport, czyli klasy wykorzystywanej w Formule 1 czy astronautyce. Te włókna są spajane żywicą przeznaczoną do kontaktu ze skórą. Nacisk na maskę w trakcie formowania wynosi około tony. Dlatego są tak cienkie i tak wytrzymałe. Taką maskę wycinamy, wklejamy wyściółkę i wysyłamy. Dokładność naszych masek wynosi 0,01 milimetra, czyli dużo dokładniej niż potrzeba - podkreśla Pawlik.
Żółw ninja? Żaden kłopot
Jeśli Mbappe otrzyma od lekarzy zgodę na grę w masce, nie powinien obawiać się o to, że jego nos i pozostałe kości twarzy schowane za włóknem węglowym ucierpią.
- W przypadku Mbappe zaprojektowaliśmy maskę, która jest odsunięta od skóry o 2 milimetry i pod nią byłaby pianka pochłaniająca energię z uderzenia. W momencie uderzenia pianka delikatnie się skompresuje, maska się zamortyzuje, ale nie dotknie nosa. Jest na tyle sztywna, że Mbappe będzie miał 2 mm od skóry nosa skorupę, w którą można byłoby tłuc młotkiem i ona nie pęknie - opisuje Pawlik.
Złamanie nosa było dla Mbappe przykrym doświadczeniem, ale prawda jest taka, że cały piłkarski świat czekał na to, by zobaczyć Francuza grającego w masce. Środowisko już dawno zauważyło, że Mbappe przypomina jednego z wojowniczych żółwi ninja. Koledzy z PSG kiedyś nawet sprezentowali mu maskę jednego z nich.
- Gdyby potrzebował takiej maski, to nie byłoby problemem jej wyprodukowanie. Produkujemy maski z różnymi wzorami: kwiatami, płomieniami, sercami. Żółw ninja nie byłby problemem - uśmiecha się Pawlik.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty