Reprezentacja Polski jako pierwsza ze wszystkich uczestników mistrzostw Europy 2024 w Niemczech pożegnała się z turniejem. Przed Biało-Czerwonymi jednak jeszcze jedno spotkanie, choć na pewno nie będzie ono łatwe. We wtorek rywalem Polski będzie Francja, a więc jeden z najlepszych zespołów na świecie w ostatnich latach.
Nasza ekipa nie pojechała na mistrzostwa jako jeden z faworytów. Trudno nawet było przewidywać wyjście z grupy, gdyż w niej, oprócz wcześniej wspomnianych "Trójkolorowych", są jeszcze Holendrzy oraz Austriacy. Ci pierwsi od lat znajdują się w czołówce europejskiej, a drugich od 2022 roku prowadzi Ralfa Rangnick, regularnie poczynając postępy.
Jednoznaczna diagnoza porażek Polaków
Mimo wszystko pierwszy mecz z Holandią wlał spore nadzieje w serca polskich kibiców. Co prawda Biało-Czerwoni ulegli przeciwnikom 1:2, ale momentami grali obiecująco i przy odrobinie szczęścia mogli nawet wywalczyć trzy punkty. Niestety z Austrią było już zdecydowanie gorzej. Poza krótkimi fragmentami byliśmy ewidentnie gorsi od oponentów i zasłużenie przegraliśmy 1:3.
Zdaniem Jerzego Engela zadecydowało o tym przygotowanie fizyczne. - Większość zawodników jest po jakichś przejściach, wielu z nich miało kłopoty zdrowotne. Po takich urazach nie jest łatwo wrócić do pełni formy - mówi WP SportoweFakty były selekcjoner reprezentacji Polski (1999-2002).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
Oczywiście nie zapomina o problemach w obronie naszej reprezentacji. Przypomnijmy, że ta formacja praktycznie przy każdym straconym golu popełniała jakiś błąd. Podkreśla on, że jednak jedno wynika z drugiego. Podstawą jest przygotowanie motoryczne i to z niego wynikały kolejne kłopoty. - Trzeba zobaczyć, jak biegają inne zespoły, a jak my poruszamy się po boisku - zaznacza były selekcjoner.
Kolejnym rywalem Francja
Teraz na Polskę czeka niezwykle silna Francja, której wartość kadry jest ponad pięciokrotnie wyższa od naszej. Co więcej, sam Kylian Mbappe jest wyceniany niemal tak samo, jak cała drużyna Biało-Czerownych. Nadal jednak nie wiadomo, czy nowa gwiazda Realu Madryt z powodu urazu nosa pojawi się na boisku. Pewne jest za to, że zespół znad Wisły zagra ofensywnie, a przynajmniej tak zapowiedział podczas konferencji Michał Probierz.
Wiadomo już, że w tym spotkaniu w bramce nie stanie Wojciech Szczęsny. Bardzo prawdopodobne, że zastąpi go Marcin Bułka. Generalnie ta konfrontacja ma być pierwszym etapem przed zbliżającymi się eliminacjami do mistrzostw świata oraz Ligi Narodów UEFA. To może oznaczać, że zobaczymy jedenastkę zbliżoną do tej, która będzie reprezentowała nasz kraj w kolejnych miesiącach.
W opinii Engela jest to dobra decyzja. Przypomnijmy, że ten jednak podczas XVII Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2002 w Korei Południowej i Japonii na ostatni mecz wystawił "drugi garnitur", który okazał się lepszy od Stanów Zjednoczonych, tryumfując 3:1.
- W kadrze każde spotkanie jest najważniejsze. To reprezentacja narodowa. Wszelkie potyczki są dla kibiców i gra się o wszystko. Trzeba dać sobie oraz milionom ludzi satysfakcję. Tutaj nie można przewidywać taryfy ulgowej - zaznacza.
Co więcej, według niego nasi piłkarze, tak samo jak w konfrontacji z Holandią, tak teraz z Francją mają szansę sprawić sensację i to nie tylko po akcjach z kontrataku. - Mamy również grupę zawodników, która dobrze czuje się w ataku pozycyjnym. On też może być kluczem - dodaje.
Pozytywna przyszłość z Probierzem
Nasz rozmówca ocenił także dotychczasową pracę Michała Probierza, widząc pozytywną przyszłość polskiej drużyny właśnie z tym selekcjonerem. Jak przyznaje, nie ma pojęcia, czy 51-latek zrobił wszystko, co mógł, ale widzi, że w porównaniu do poprzednika (Fernando Santos - dop.red.) jest zdecydowany postęp. -To bardzo dobry trener i trzeba dać mu szansę - podsumowuje Engel.
Mecz Francja - Polska we wtorek o godz. 18. Transmisja w TVP 1, dostępnym także na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa NA ŻYWO w WP SportoweFakty.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Odejście Xaviego wszystko zmieniło. Gwiazda giganta nie trafi do Barcelony?
Klimala odpalony przez Śląsk