Podczas gdy na Euro 2024 lada moment zaczynają się mecze 1/8 finału, reprezentanci Polski wrócili już do kraju po kolejnym nieudanym wielkim turnieju. Przed wyjazdem do Niemiec oczekiwań nie było żadnych. Piekielnie mocna grupa z Holandią, Austrią i Francją, do tego niepewność związana z formą reprezentantów Polski po katastrofalnych eliminacjach i szczęśliwym finale baraży z Walią.
Nadzieję w serca kibiców wlały towarzyskie spotkania z Ukrainą oraz Turcją. Przed pierwszym meczem na Euro z Holandią kibice ponownie uwierzyli. Gra fragmentami była dobra, jednak ostatecznie to "Pomarańczowi" cieszyli się ze zwycięstwa 2:1, strzelając decydującego gola w samej końcówce. Następnie Michał Probierz wymienił niemal cały środek pola, co okazało się decyzją fatalną w skutkach i Polska po bardzo złym meczu przegrała z Austrią, przez co jako pierwszy zespół odpadła z turnieju i ostatni mecz z Francją nie miał już absolutnie żadnego znaczenia. Był - jak Polacy przyzwyczaili - o honor.
- Spodziewałem się, że nie wyjdziemy z tej grupy, ale po meczu z Holandią uwierzyłem, że ta kadra może osiągnąć coś dobrego, byłem nastawiony bardzo optymistycznie i bardzo żałuję tego spotkania z Austrią. Okazało się totalnym niewypałem, a pierwsze 15-20 minut było tragiczne - mówi nam były reprezentant Polski Jacek Bąk.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Mecz z Francją dał mu do myślenia. "Nie rozumiem"
NIE TĘDY DROGA
Spotkanie z Austrią posłużyło trochę jak selekcja negatywna. Bartosz Slisz i Jakub Piotrowski nie udźwignęli ciężaru. Późniejszy mecz z Francją pokazał, że nie trzeba grać na klasyczną "szóstkę" i środek pola z Jakubem Moderem, Sebastianem Szymańskim i Kacprem Urbańskim wyglądał o niebo lepiej.
- Brakuje nam stabilizacji, cały czas widzimy zmiany w składzie, nie mamy kręgosłupa drużyny. Musimy go stworzyć i zacząć stawiać na zawodników, na których będzie się opierała gra reprezentacji - podkreśla Bąk.
- Nie mamy jeszcze gotowych piłkarzy, żeby podjąć walkę z takimi zespołami jak równy z równym. Może wyjść jeden mecz, może dwa, ale kolejne pięć już nie. Slisz, Piotrowski... nie to, że ich krytykuję, ale na dziś to nie są zawodnicy gotowi do gry na takim poziomie. Może na treningach wygląda to inaczej w ich przypadku, ale później przychodzi mecz, większy stres i u zawodników widzimy paraliż. Slisz przed chwilą wyjechał z Polski i chcemy z niego na siłę robić gwiazdę środka pola. Nie tędy droga. To samo Piotrowski. Był przez chwilę w Niemczech, w Belgii, ale nie potrafił się przebić. Teraz kręci dobre liczby w Bułgarii, natomiast nie oszukujmy się i nie mówmy, że jest to mocna liga. Nie zachwycajmy się, że grają dobrze w swoich klubach, bo w reprezentacji poprzeczka jest zawieszona trochę wyżej - mówi.
NIECH PRACUJE W SPOKOJU
Jeszcze przed meczem z Francją PZPN poinformował, że Michał Probierz pozostanie na stanowisku selekcjonera.
- Nie ma sensu zmieniać co chwilę selekcjonerów. Mieliśmy paru zagranicznych i dobrze, że daliśmy sobie z nimi spokój. Przez najbliższe dwa lata dajmy w spokoju popracować Michałowi Probierzowi. Dla niego sam awans na mistrzostwa Europy był dużym plusem, bo dostał kadrę trochę rozdartą od środka po Fernando Santosie. Nie mówię, że jest złym trenerem, ale nie był dobry dla naszej reprezentacji - mówi Bąk.
Probierz został selekcjonerem reprezentacji Polski 20 września ubiegłego roku. Do dziś poprowadził drużynę w jedenastu meczach, a jego bilans to sześć zwycięstw, trzy remisy i dwie przegrane. Przed nim Liga Narodów, a następnie eliminacje mistrzostw świata.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty