Z Dortmundu Mateusz Skwierawski
Zanim Dortmund oddał się piłkarskim emocjom, od wczesnych godzin porannych przed dworcem głównym w mieście odbyła się kilkugodzinna demonstracja z okazji rocznicy ataku na ukraińskich żołnierzy w Mariupolu, która przypada na 29 czerwca 2022 roku.
Kilkanaście osób z flagami i transparentami przypominało tłumowi ludzi zmierzającemu w okolice centrum i stadionu, co dzieje się w ich kraju, który dwa lata temu w lutym został napadnięty przez Rosję. - Przyjechaliśmy z różnych części Niemiec. Ja mieszkam tu od 2015 roku, są tacy, którzy żyją w Niemczech od pokoleń, ale też od czasu wojny - opowiada Marzena, jedna z organizatorek. - Dwa lata temu Rosjanie napadli na Mariupol i zabili 50 naszych żołnierzy. Później mówili, że mordu dokonali Ukraińcy - przypomina.
- Spotkaliśmy się dziś w centrum, by mówić nie tylko o ofiarach, ale też o tysiącach porwanych osób, które żyją na terenach okupowanych przez Rosjan. Nie chodzi tylko o żołnierzy, ale zwykłych ludzi, również dziennikarzy. Chcemy i będziemy mówić o tym głośno. Taka jest cena wolności i pokoju w naszych realiach - opowiada kobieta.
Kibice raczej niechętnie zatrzymywali się przy demonstrujących, jedynie spoglądali na plakaty i szli dalej.
- Może choć na chwilę o tym pomyślą. Przez atak zbrojny na nasz kraj mnóstwo ludzi straciło życie. Nie mogą dziś kibicować Ukrainie i cieszyć się mistrzostwami Europy - dodaje nasza rozmówczyni.
Fala ludzi w mieście
Niekończąca się fala kibiców wypływa z dworca głównego Dortmund Hauptbahnhof i udaje się na Signal Iduna Park od samego rana. Ci, którzy nie znają drogi na mecz Niemcy - Dania, nie muszą się specjalnie wysilać. Wystarczy, że będą podążali zielonym dywanem rozwiniętym od stacji kolejowej aż do stadionu. Spacerem to mniej więcej 40 minut, nawigacja kreśli trzy kilometry trasy pieszo.
Zgodnie z przewidywaniami, w Dortmundzie zapanowało szaleństwo. W piekarni "Schurener Backparadies" można kupić bagietki w kolorze niemieckiej flagi. Barwy są widoczne nawet po przekrojeniu bułki.
Na Kampstrasse, w samym sercu miasta, kibice gromadzili się od południa bawiąc się do muzyki puszczanej przez DJ-a. Organizatorzy zadbali, by niemieccy kibice byli dobrze wyposażeni - chętnym rozdawali darmowe jedzenie, wodę i niemieckie flagi, które później powiewały w całym mieście.
Chleb w niemieckich barwach
- Nie widzę innej możliwości, wygramy z Danią. Czuję, że dojdziemy do finału - mówi Bastian, student. - Nie wiem, czy aż tak daleko, ale Danię musimy ograć - dodaje jego kolega.
W kraju zapanował duży entuzjazm po niezłej postawie drużyny Juliana Nagelsmanna w fazie grupowej turnieju. Niemcy wygrali dwa mecze, ze Szkocją (5:1) i Węgrami (2:0), i nieźle spisali się ze Szwajcarią. Co prawda uratowali remis w końcówce (1:1), ale Nagelsmann mówi, że jego zawodnicy zdali test charakteru w trudnym momencie.
Takiego klimatu, jak w sobotę, nie było w Dortmundzie podczas trwania mistrzostw Europy. Gdy gospodarze turnieju rozgrywali wcześniejsze mecze, tutejsza strefa kibica nie zapełniała się w pełni. Mecz z fan zony śledziło ponad sześć tysięcy fanów.
Kto wysiadł z pociągu na dworcu Dortmund Hbf i zastanawia się, jak trafić na stadion, niech zwróci uwagę na zielony dywan. Prowadzi od samej stacji kolejowej, przez centrum, na Signal Iduna Park. Trzy kilometry spacerkiem po miękkim podłożu pic.twitter.com/9PTA9wk94S
— Mateusz Skwierawski (@MSkwierawski) June 29, 2024
Ale na sobotnie spotkanie z Danią władze miasta przygotowały dodatkowe punkty dla fanów. Między innymi Westfalenpark, blisko stadionu, będzie mógł pomieścić ponad 40 tysięcy kibiców. Organizatorzy dostawią w tym miejscu dwa wielkie ekrany.
Lewandowski na Euro
Na Kampstrasse wśród wielu niemieckich koszulek i flag wyróżniała się jedna - z nazwiskiem Lewandowski na plecach. W Dortmundzie po meczu Polaków został Kamil, który wybiera się na spotkanie gospodarzy. - Zaplanowałem wyjazd na nieco dłużej, liczyłem na lepsze wyniki naszej kadry, ale cieszę się, że dalej mogę oglądać mecze Euro - mówi.
- Byłem między innymi na naszych spotkaniach z Austrią, z Francją i mam jeszcze dwie wejściówki. Najważniejsze, że mogłem zaśpiewać hymn i czuć dumę z bycia Polakiem. Szkoda tylko, że drużynie nie udało się ugrać nic więcej - komentuje.
Najważniejszy test
Dla Juliana Nagelsmanna i niemieckiej kadry mecz z Danią jest najważniejszym testem od mistrzostw świata w Katarze. Przez ostatnie półtora roku gospodarze turnieju rozgrywali jedynie mecze towarzyskie, ponieśli aż sześć porażek. - Nie czuje się spięty. Wykonaliśmy dobrą pracę w sztabie. Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani - twierdzi Nagelsmann.
Mecz jego zespołu w Dortmundzie ma obejrzeć 100 tys. osób. Tak przewiduje niemiecka policja. W samym przemarszu na stadion wzięło udział 20 tys. Niemców.
Niemcy nie dotarli do ćwierćfinału żadnego turnieju od 2016 roku, gdy na Euro we Francji awansowali do półfinału. - To wszystko nie może się teraz skończyć. Mamy jeszcze wiele do pokazania - dodaje Robert Andrich. Początek spotkania o godzinie 21.00.